306
Niewinnie brzmiąca „terminacja ciąży” lub mówienie o „działaniu zgodnie z wiedzą medyczną” sprowadza się do tego, że dziecko ma umrzeć tuż przed lub po porodzie. Aborcja przecież też jest rodzajem porodu – mówi Magdalena Korzekwa-Kaliszuk, prawniczka zaangażowana w działalność pro-life, psycholog.
W wywiadzie udzielonym Dziennikowi Gazecie Prawnej prawniczka komentuje m.in. ostatnie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego:
Jeśli respektuje się konstytucję, to w grę wchodzić może tylko ważenie życia z życiem, a nie życia i czegoś mniejszego. Sama godność kobiety nie stoi przeciwko życiu dziecka. Aborcja to nie tylko zabójstwo dziecka, ale też naruszenie godności kobiety. Życie matki to jedyna bezdyskusyjna wartość, która może być postawiona na równi z życiem dziecka.
Ponadto, M. Korzekwa-Kaliszuk, wskazując na nasilającą się w ostatnich miesiącach tendencję do używania przez lewicę sformułowania „aborcja embriopatologiczna”, wyjaśnia:
W wielu dyskusjach próbowano mnie poprawiać, jakoby ten zwrot oddawał stan rzeczy. Embriopatologia ma sugerować, że mówimy o patologii embrionu, czyli człowieka na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Tymczasem aborcji w Polsce na dzieciach z podejrzeniem choroby w oparciu o niekonstytucyjną ustawę dokonywano na różnych etapach, nawet na początku szóstego miesiąca ciąży. Dziecko musi być odpowiednio duże, by stwierdzić podejrzenie chorób czy wad genetycznych. W takim momencie ciąży nikt nie mówi już o embrionie.
I dodaje:
To jest dziecko, często zdolne do przeżycia, o ile tylko otrzyma pomoc medyczną. Określenie „aborcja embriopatologiczna” jest więc nieadekwatne do sytuacji i wysoce szkodliwe. Oznacza zabijanie dzieci w tzw. późnych aborcjach.
W tym miejscu przytacza statystyki, które pokazują, że w 2019 roku dokonano aborcji 435 dzieci z zespołem Downa na 1116 wszystkich zabiegów. Na pytanie czy wie, w jaki sposób zginęły pozostałe dzieci, prawniczka odpowiada:
W 1074 przypadkach była to przesłanka eugeniczna. Zespół Downa stanowił 40 proc. z nich, w 14 proc. chodziło o wady genetyczne określane jako letalne: zespół Pataua i zespół Edwardsa, 13 proc. – inne wady genetyczne, m.in. zespół Turnera. 33 proc. to wady niegenetyczne, zarówno takie, z którymi można długo żyć, jak i wady letalne. Ale to ostatnie określenie jest mylące. Wiele wad może być leczonych na etapie prenatalnym. Co więcej, diagnozy nie zawsze się sprawdzają.
Wyjaśnia również:
Mitem jest jednak przekonanie, że dziecko z wadą letalną umiera wkrótce po porodzie w męczarniach i że jego wcześniejsze zabicie jest przejawem miłosierdzia. Współczesna medycyna potrafi radzić sobie z bólem.
Podczas rozmowy Korzekwa-Kaliszuk formułuje ważne pytania o godność ludzkiego życia:
Tu pojawia się pytanie fundamentalne: jakie mamy prawo, by czyjąś śmierć przyspieszać? Czy takie działania są moralnie dopuszczalne? Są dzieci, które żyją sekundy po porodzie, ale i takie, które żyją kilka miesięcy, a nawet lat. Skoro tak, to jak wytyczyć granicę? Przeżywalność jednego dnia, tygodnia? W którym momencie wartość życia człowieka miałaby być określana jako tak niewielka, że wyżej postawiona miałaby zostać możliwość zabicia go?
Według prawniczki działającej na rzecz ruchu pro-life groźba reinterpretacji prawa pojawia się przy przesłance o zagrożeniu życia matki.
Uzależnienie życia od wartości mniejszej niż samo życie jest nieuzasadnione. Gdy medycyna nie jest w stanie uratować dwóch osób, dziecka i matki, ratowana jest ta druga. To stan wyższej konieczności, od strony etyki i prawa uzasadniony i zrozumiały. Dopuszczalność aborcji ze względu na zagrożenie zdrowia dla kobiety pozostawia szeroką furtkę do nadużyć. Po wyroku trybunału sporo się mówi o dalszym wykonywaniu aborcji na dzieciach z wadami rozwojowymi, tyle że teraz ze względu na zagrożenie zdrowia psychicznego matki.
Odnosząc się do pytania o artykuł 152 kodeksu karnego, który nakłada kary do trzech lat za przeprowadzenie, a także za pomoc w dokonaniu aborcji, mówi:
To zły pomysł. Podobnie jak złe jest to, że kobieta w polskim prawie nie podlega odpowiedzialności karnej. Tak sformułowane przepisy jej nie chronią, tylko narażają na presję ze strony najbliższego otoczenia. Mając świadomość braku konsekwencji, kobieta bierze całą winę na siebie i w ten sposób np. kryje bliskich, którzy jej w tej aborcji pomogli. Jest to więc wyłącznie teoretyczna ochrona bez uwzględnienia wątków rodzinnych, społecznych.
Jednocześnie M. Korzekwa-Kaliszuk deklaruje:
Więzienie dla matki za aborcję budzi mój sprzeciw. Należałoby się zastanowić nad inną karą. Ale jaką? Nie mam gotowej odpowiedzi. Pewne jest to, że ten artykuł kodeksu karnego w dzisiejszym brzmieniu nie służy kobietom.