Obrońcy życia alarmują, że prawo w Kanadzie pozwoli zakazać im wszelkich działań w obronie nienarodzonych dzieci przed budynkami, gdzie dokonuje się procederu tzw. aborcji. O sprawie napisał „Nasz Dziennik”.
Jak poinformował „Nasz Dziennik”, Kanadyjska Izba Gmin uchwaliła ustawę, która przewiduje karę do 10 lat więzienia dla każdego, kto „próbuje uniemożliwić lekarzowi czy pielęgniarce wykonywanie swoich obowiązków lub umyślnie utrudniać i ingerować w legalny dostęp innej osoby do aborcyjnego ośrodka”.
Wieloletni obrońca życia i rodziny, Jacek Kotula, zwraca uwagę, że Kanada coraz bardziej podąża w kierunku cywilizacji śmierci.
– Kanada jest liderem nastawienia anty-pro-life na świecie, gdzie nawet podczas legalnych manifestacji będzie można być ukaranym. To nie ma nic wspólnego z demokracją. To, co napisane jest w liberalnej kanadyjskiej konstytucji o wolności myśli, zgromadzeń, to jest wszystko fikcja, ponieważ ustanawiane są prawa, które będą godzić w podstawowe wartości konstytucyjne. Jest to następny krok w cywilizacji śmierci do tego, żeby wyciszyć wszystkie głosy, które chcą dotrzeć do sumień osób dokonujących tzw. aborcji. Jest to skandal! – akcentował Jacek Kotula.
„Nasz Dziennik” podał, że decyzja o tym, co stanowi ingerencję „innych osób”, jest dosyć niejasne, ponieważ decyzja o tym ma należeć do organów ścigania. W ocenie Jacka Kotuli stanowi to zagrożenie. Każdy ruch pro-life będzie narażony na więzienie, kryminalizacje, co będzie zależało od widzimisię sędziego.
Obrońca życia dodał również, że uchwalone przez kanadyjski Senat prawo daje furtkę na wprowadzenie podobnych przepisów w innych krajach.