ABC Bioetyki to dział przygotowany we współpracy z Poradnią Bioetyczną, działającą przy Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie (www.poradniabioetyczna.pl).
MAŁGORZATA CICHOŃ: – W wyniku stosowania procedury in-vitro w ciekłym azocie zamraża się ludzkie zarodki. Czy wiemy, ile takich zarodków obecnie jest w Polsce? Jakie etyczne zachowanie powinno być podjęte wobec tych osób?
DAGMARA DZIARNOWSKA, absolwentka UJ, religioznawca, ukończyła studia podyplomowe z Bioetyki i Prawa Medycznego UKSW, założycielka Centrum Ratowania Embrionów: – Niektóre dane mówią, że w Polsce liczbę zamrożonych zarodków szacuje się w przedziale 60-100 tys. Trudno zweryfikować te informacje, ponieważ wiele klinik do wejścia w życie ustawy o leczeniu niepłodności (listopad 2015 r.) tego nie raportowało i nie można podać prawdziwych danych. Dla porównania: w USA obecnie szacuje się ich liczbę na ok. 800 tys.
Zamrożony zarodek to człowiek w najwcześniejszej fazie swojego rozwoju, mający pełny ludzki genom, unikalne DNA, określoną płeć, a także kolor oczu, włosów; wiadomo już czy będzie chorował na niektóre choroby genetyczne. Skriokonserwowany embrion w temperaturze ciekłego azotu (-196 stopni C) jest człowiekiem; urodzi się z niego tylko człowiek i niezależnie od sposobu jego poczęcia ma prawo do dalszego życia i rozwoju, a my mamy obowiązek chronić także i to zamrożone życie, zatrzymane siłą w rozwoju, zawieszone w czasoprzestrzeni.
W pierwszej kolejności po zamrożone zarodki powinni wrócić ich biologiczni rodzice. To oni podjęli decyzję o ich stworzeniu i kriokonserwacji „na później”. Na nich głównie ciąży odpowiedzialność i takie rozwiązanie byłoby najlepsze dla obu stron. Dzieci miałyby wówczas szansę na rozwój prenatalny w łonie swoich genetycznych matek, na urodzenie się i normalne życie oraz wychowywanie we własnym domu. Czy można znaleźć lepsze miejsce niż bezpieczne łono własnej mamy, a potem czułe ramiona rodziców?
Zdarza się jednak, że takie rozwiązanie jest niemożliwe – ciężka choroba, śmierć matki, rozpad małżeństwa, brak zgody drugiego rodzica na transfer zarodków, zaawansowany wiek kobiety, czy inne ważne przyczyny. Wtedy jedyną możliwością, by uratować to zamrożone życie, jest adopcja preimplantacyjna zarodka, zwana także adopcją prenatalną. Polega ona na przyjęciu kilkukomórkowego embrionu – dziecka do łona kobiety, przez obcą genetycznie parę rodziców adopcyjnych, z intencją ratowania jego życia. To swoiste „okno życia” na najwcześniejszym etapie i oddanie przez kobietę swojego ciała jako bezpiecznego miejsca dla dalszego rozwoju i wzrostu człowieka. Magisterium Kościoła Katolickiego nie wyklucza takiej adopcji, mówiąc że jest „godna pochwały co do intencji uszanowania i obrony życia ludzkiego” („Dignitas personae”, p.19), chociaż uczciwie wskazuje na to, że niesie ona ze sobą wiele problemów. Po drugiej stronie jednak czeka poczęte już życie, którego nie wolno nam zniszczyć.
Niedopuszczalne jest rozmrożenie zarodków w celach innych niż ich reaktywacja i przywrócenie do pełni życia (także Dp, p. 19), w tym także pochówek tych dzieci. To prawda, że nie uratujemy ich wszystkich, jednakże – jak mówi Talmud – „Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”. Słowa te znajdujemy na stronie startowej witryny internetowej ratujemyembriony.pl, na której można zasięgnąć więcej informacji o zamrożonych embrionach i adopcji preimplantacyjnej. „Kto by jedno takie dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje” (Mt 18,5) – mówił Jezus – Bóg, który w Nazarecie sam stał się dla nas wszystkich embrionem.