Kobieta, której mąż zmarł dwa i pół roku temu, urodziła w lipcu swoje pierwsze dziecko poczęte metodą sztucznego zapłodnienia „post mortem”. W grudniu 2014 roku jej pracujący w policji mąż został zastrzelony. Kobieta po jego śmierci kazała pobrać i zachować nasienie męża. Dwa i pół roku później, w lipcu 2017 roku, na świat przyszła Angelina.
Angelina jest prawdopodobnie jednym z około 10 urodzonych w USA przez tzw. pobranie spermy „post mortem” (po śmierci) dzieci. Powoływanie dzieci na świat w takich okolicznościach należy do rzadkich przypadków. „Pracownicy służby zdrowia zazwyczaj nie pytają pogrążonego w żałobie współmałżonka czy kochaną osobę, czy chcą pośmiertnie uzyskać spermę. Natomiast nawet gdy nasienie zostanie pobrane, wiele kobiet nigdy nie wraca po nie” – czytamy na New York Post.
Pierwsze pośmiertne pobranie nasienia miało miejsce w 1980 roku na prośbę senatora Stanów Zjednoczonych, Alan’a Cranstona, którego syn zginął w wypadku samochodowym. Kalifornijski urolog, dr Cappy Rothman, był w stanie pobrać nasienie, jednak nigdy nie zostało ono wykorzystane w celu poczęcia dziecka. Do pierwszego pomyślnego zapłodnienia z przechowywanej spermy zmarłego mężczyzny doszło w 1999 roku. Urodziła je Gaby Vernoff, której mąż zmarł cztery lata wcześniej.
Nasienie od zmarłego mężczyzny można pobrać, jeżeli jego czynności życiowe podtrzymuje sztucznie aparatura lub do 24 godzin po ustaniu akcji serca. W przypadku kobiet procedura jest utrudniona, ponieważ aby komórka jajowa była użyteczna, kobieta musi znajdować się w odpowiedniej fazie cyklu, a jajeczko musi być dojrzałe.
Praktyka sztucznego zapłodnienia „post mortem” budzi wiele kontrowersji etycznych. Jedną z nich jest kwestia zgody lub jej braku zmarłej osoby na pobranie nasienia. Szpitale i komisje etyczne próbują w takich sytuacjach ustalić, czy zmarły chciałby mieć dzieci czy też nie. Z reguły nikt nie wyraża za życia na piśmie swojej woli w tej kwestii. Brakuje tez przepisów, które w USA mówiłyby, co robić w takiej sytuacji.
Źródło: www.genethique.org, nypost.com