Apelacja rodziny Polaka w śpiączce znów odrzucona

by FUNDACJA JZN
Brytyjski rząd w poniedziałek ponownie nie zgodził się na przyjęcie apelacji, złożonej przez część rodziny obywatela Polski, który od ponad dwóch miesięcy znajduje się w śpiączce. Mimo to sprawa ponownie trafi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu – poinformowali Polską Agencję Prasową jego bliscy.

To oznacza, że przynajmniej do środy wieczorem przebywającemu w szpitalu w Plymouth w południowo-zachodniej Anglii mężczyźnie podawane będą pożywienie i woda. Wcześniej w poniedziałek zostały one ponownie podłączone po tym, jak w piątek zostały odłączone – już po raz trzeci.

Jak wyjaśnili bliscy mężczyzny, poniedziałkowa decyzja o nieprzyjęciu apelacji była spodziewana, ale daje ona możliwość do ponownego skierowania sprawy do ETPC. Za pierwszym razem Trybunał nie przyjął jej wyłącznie ze względów proceduralnych – dlatego, że pierwszą apelację do brytyjskiego sądu złożyła siostrzenica mężczyzny, zaś skargę do ETPC – jego matka i siostra. Ponieważ tę niezgodność już poprawiono, ETPC będzie musiał ponownie zdecydować, czy zajmie się sprawą.

Sprawa dotyczy R.S. – mężczyzny w średnim wieku (jego personalia nie mogą być publikowane ze względu na dobro rodziny), który od kilkunastu lat mieszka w Anglii i który 6 listopada 2020 roku doznał zatrzymania pracy serca na co najmniej 45 minut, w wyniku czego, według szpitala, doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. W związku z tym szpital w Plymouth wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie, na co zgodziły się mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne są temu jednak mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra i siostrzenica.

Żona R.S. uważa, że nie chciałby, aby on był podtrzymywany przy życiu w obecnym stanie, a druga część rodziny argumentuje, że jako praktykujący katolik opowiadał się za prawem do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zatem nie chciałby, aby jego życie zakończyło się w ten sposób.

15 grudnia Sąd Opiekuńczy – specjalny sąd zajmujący się wyłącznie sprawami dotyczącymi osób ubezwłasnowolnionych lub niemogących samodzielnie podejmować decyzji – uznał, że żona mężczyzny wie lepiej niż jego matka i siostry, jaka byłaby jego wola. Orzekł też, że w obecnej sytuacji podtrzymywanie życia mężczyzny nie jest w jego najlepszym interesie i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną, aby do czasu śmierci zachował jak największą godność i jak najmniej cierpiał.

Aparatura podtrzymująca życie była już dwukrotnie odłączana – najpierw na dwa, potem na pięć dni – ale później była z powrotem przyłączana w związku ze złożonym pierwszym wnioskiem o apelację, którego nie przyjęto, a później – w związku z nowymi dowodami przedstawianymi przez tę część rodziny, która walczy o podtrzymywanie życia. Uważa ona, że stan R.S. poprawił się zauważalnie od czasu pierwszego orzeczenia sądu. Wskazała, że po odłączeniu go od aparatury wspomagającej oddychanie, oddycha on samodzielnie i nie było potrzeby jej ponownego przyłączenia; później w sporze chodziło tylko o odłączenie lub nieodłączanie rurek podających mu pożywienie i wodę. Przedstawiała też jako dowód nagranie wideo, na którym mężczyzna mruga oczami w trakcie obecności rodziny w szpitalu, a także opinię neurologa wyrażającego odmienne zdanie na temat jego szans na powrót do w miarę samodzielnego życia. Ponadto zaproponowała przetransportowanie mężczyzny do Polski, gdzie mógłby być dalej utrzymywany przy życiu. Na to jednak nie zgadza się żona mężczyzny.

Jak mówiła wcześniej w rozmowie z PAP matka mężczyzny, w trakcie wizyty członków rodziny w szpitalu R.S. płakał, ruszał głową, reagował na głos, zatem nie można mówić o tym, że znajduje się on w śpiączce ani tym bardziej w stanie wegetatywnym, lecz jest to już stan minimalnej świadomości. Jej zdaniem szpital nie wykonał wszystkich badań w związku z poprawą stanu mężczyzny.

Na posiedzeniu w dniach 30 i 31 grudnia 2020 roku Sąd Opiekuńczy odrzucił te dowody, wskazując, że nagranie smartfonem wideo nie ma takiej samej wagi jak badania medyczne, mruganie oczami, według lekarzy, jest naturalnym odruchem osoby pozostającej w tym stanie i niekoniecznie jest ono reakcją na obecność kogoś z rodziny. Wskazał też, że przywołany neurolog Patrick Pullicino jest jednocześnie katolickim księdzem i aktywnym działaczem organizacji na rzecz prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zatem jego opinia nie jest bezstronna. Ponadto nie miał on wglądu w dokumentację medyczną. Sąd nie zgodził się też na przetransportowanie R.S. do Polski, argumentując, że wiązałoby się to z dużym ryzykiem śmierci w trakcie transportu, co byłoby bardziej pozbawiające godności niż odłączenie go od aparatury. [czytaj więcej]

Źródło: radiomaryja.pl

You may also like

Facebook