O manipulowaniu faktami, unikaniu cierpienia i człowieczeństwie mówi ks. Andrzej Muszala.
Barbara Gruszka-Zych: Koleżanka wychowująca niepełnosprawne dziecko powiedziała mi, że w „czarnych marszach” chodzi o to, by wywalczyć innym matkom wolność zabijania, bo słabsze od niej nie wytrzymają trudu takiej opieki.
Ks. Andrzej Muszala: To trudne rozmowy. Obrońcy życia muszą stale się troszczyć, aby nie zaistniała sytuacja, kiedy mówi się kobiecie, że nie może zabić dziecka, a zostawia się ją samą. Doszliśmy do takiego rozwoju medycyny, że można matkę spodziewającą się niepełnosprawnego dziecka otoczyć kompleksową opieką – psychologiczną, medyczną, duchową i wtedy nie będzie sama. Od lat działa z powodzeniem francuska fundacja Jérôme a Lejeune’a, wspierająca kobiety po trudnej diagnostyce prenatalnej. W Polsce powstaje coraz więcej podobnych inicjatyw. Na przykład w szpitalu w Prokocimiu taka matka nie zostaje zostawiona sama sobie, ale nią i noworodkiem zajmują się wolontariusze. Dobry cel, jakim jest uniknięcie cierpienia dziecka, nie uświęca środków, które są złe. Zabicie człowieka zawsze jest złem. Nigdy nie powinno się zaradzać ludzkim biedom przez zabójstwo.
Przeraziło mnie to, co powiedział mi tegoroczny maturzysta, że kocha matkę za to, że nie pozwoliłaby, by cierpiał. Kiedy zapytałam, czy gdyby miał jakąś wadę genetyczną, zabiłaby go, zamilkł.
Pojawia się sporo takich głosów teoretyków. Peter Singer, bioetyk australijski, mówił, że dzieci bezmózgowe trzeba uśmiercać także po urodzeniu, a chorych terminalnie należy poddawać eutanazji. Jednak kiedy jego matka była w takim stanie, absolutnie nie zgadzał się na eutanazję, motywując, że to „inny przypadek”.
Czytaj cały wywiad: gosc.pl
Fot. www.pro-life.pl