Minął już ponad miesiąc od polskiej premiery filmu „Wyrok na niewinnych”. Jest to ekranizacja jednej z najgłośniejszych batalii sądowych w dziejach Ameryki – sprawie Roe kontra Wade. Toczyła się ona przed Sądem Najwyższym blisko 50 lat temu, a wyrok zadecydował o legalizacji tzw. aborcji w USA. Jednak już teraz jest szansa na jego obalenie. Czy Stany Zjednoczone obudzą swoje sumienie, a także jak głośna amerykańska produkcja odbierana jest w Polsce opowiada dyrektor Rafael Film Przemysław Wręźlewicz.
Film, który opowiada historię głośnej sprawy „Roe kontra Wade” to przede wszystkim opowieść o tym, jak poprzez liczne manipulacje wpływano na opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych.
– To, o czym opowiada film i dr Bernard Nathanson w swoich publikacjach oraz w swojej działalności po nawróceniu – który jest też głównym bohaterem i głównym narratorem tej ekranizacji – to przede wszystkim skupienie się na kształtowaniu opinii publicznej poprzez fałszowanie statystyk dotyczących samych aborcji w Stanach Zjednoczonych, fałszowanie statystyk śmiertelności, by sprawić wrażenie, że nielegalnie przeprowadzone aborcje dużo częściej kończyły się śmiercią, niż było to rzeczywistością – zaznaczył Przemysław Wręźlewicz, odpowiedziany za dystrybucję filmu.
Dyrektor Rafael Film zwrócił uwagę, że działacze proaborcyjni znaleźli sobie wroga – Kościół katolicki.
– Dosyć jasno widać w filmie, że w kampaniach medialnych miano konfrontować się z Kościołem, który jako jedyny z wyznań judeochrześcijańskich miał zawsze bardzo jednoznaczne podejście do ochrony życia – wskazał rozmówca.
Nie można przejść również obojętnie nad faktem, że ruchy feministyczne działające w tamtym czasie, nie popierały na początku tzw. aborcji.
– Początkowo w ruchach czysto feministycznych uważano, że swobodny dostęp do aborcji tak naprawdę oznacza jeszcze większe zdjęcie odpowiedzialności z mężczyzn. Na zdrowy rozum tak to działa, że otoczenie, w którym można za drobną opłatą „pozbyć się problemu” – czy mówiąc bardziej dosadnie: po prostu zabić nienarodzone dziecko – ściąga z mężczyzn zupełnie odpowiedzialność – dodał.
Film „Wyrok na niewinnych” cieszy się dużym zainteresowaniem mediów – zwrócił uwagę dyrektor Rafael Film.
– W rozmowach, w których uczestniczyłem, zauważa się duży walor dokumentalny filmu. Z jednej strony pokazuje kompleksowo, na czym taki ruch proaborcyjny polegał i że to podobieństwo sprawy, która toczyła się prawie 50 lat temu w Stanach Zjednoczonych, jest uderzające do obecnej sytuacji w Polsce – zaznaczył rozmówca.
Sprawa Roe kontra Wade to głośna batalia sądowa, która miała swój początek w marcu 1970 roku w stanie Teksas. Norma McCorvey (występująca pod pseudonimem „Jane Roe”), która była wówczas w ciąży, zgłosiła pozew o stwierdzenie, że przepisy stanu dotyczące tzw. aborcji są niezgodne z konstytucją. Prawo stanu karało każdy zabieg zabijania poczętego dziecka oraz pomoc przy nim, jeśli celem zabiegu nie było uratowanie życia matki. Norma McCorvey pozwała prokuratora okręgowego z Dallas – Henry’ego Wade’a. Sprawa ostatecznie trafiła do Sądu Najwyższego.
22 stycznia 1973 Sąd Najwyższy wydał wyrok (7 głosów sędziów przeciwko 2) obalający antyaborcyjne prawa stanu Teksas, co w konsekwencji dotyczyło też wszystkich pozostałych stanów. Teraz znów pojawiła się możliwość zmiany wyroku sprzed prawie 50 lat. Amerykański Sąd Najwyższy zdecydował się rozpatrzeć ponownie sprawę dotyczącą przeprowadzania tzw. aborcji w stanie Missisipi. [czytaj więcej] W 2018 r. władze tego stanu wprowadziły ustawę zakazującą (z ograniczonymi wyjątkami) zabijania dzieci nienarodzonych po 15. tygodniu ciąży. Jednak po wniosku kliniki aborcyjnej Women’s Health Organization z Jackson – została ona zablokowana przez Sąd Apelacyjny. W uzasadnieniu powołano się na wydane 1973 roku orzeczenie, czyli właśnie sprawę „Roe kontra Wade”. Dlatego władze Missisipi zwróciły się do Sądu Najwyższego o ponowne zbadanie i ustalenie standardów. Celem tego działania ma być potrzeba odpowiedniej ochrony zdrowia matki i potencjalnego życia. Obecnie w dziewięcioosobowym gronie Sądu Najwyższego zasiada pięciu sędziów o konserwatywnych poglądach.
– Co prawda próby zniesienia wyroku z 1973 roku już podejmowano, zresztą sama Norma McCorvey przez lata bezskutecznie ubiegała się w Sądzie Najwyższym o ponowne rozpatrzenie. Skład Sądu Najwyższego w tym momencie jest dosyć konserwatywny, więc jest szansa. Zobaczymy, co się wydarzy i bacznie tę sytuację obserwujemy, ponieważ mówi się otwarcie o tym, że być może ta sprawa, która będzie rozpatrywana, może doprowadzić w końcu po tylu latach do obalenia precedensu „Roe versus Wade” – stwierdził Przemysław Wręźlewicz.
Filmu „Wyroku na niewinnych” ze względu na pandemię koronawirusa nie można obejrzeć w tradycyjnym kinie, a jedynie za pośrednictwem internetu i platformie stworzonej przez wydawnictwo Rafael – Kino Rafael. Jak podkreślił Przemysław Wręźlewicz, zainteresowanie, jak na premierę internetową, jest dosyć spore.
– Zainteresowanie jest spore, chociaż oczywiście nie można go porównać do tego, co się dzieje z filmami w kinach. Jednak to, co jest najważniejsze, jest nadal dostępny – dodał.
Po sukcesie filmu „Nieplanowane”, który w telewizji obejrzało aż 1,6 mln widzów, powstała petycja, aby obraz „Wyrok na niewinnych” polscy widzowie mogli również obejrzeć w TVP.
– Bez wątpienia byłaby to szansa trafienia do większej liczby odbiorców. Na ten moment za wcześnie mówić, jaka będzie dalsza przyszłość dystrybucji filmu. Trwają różnego rodzaju rozmowy – powiedział Przemysław Wręźlewicz.
Petycję poparło już ponad 17 tys. osób. Swój podpis pod nią można złożyć na stronie www.citizengo.org.pl.