– Z każdym dniem było coraz gorzej. Nie byłam w stanie spać, ponieważ miałam koszmary. Zaczęłam bać się ludzi, przestałam wychodzić z domu. Nie mogłam jeść, piłam tylko wodę, więc, obok depresji, w krótkim czasie pojawiła się również anoreksja – Sylwia Rucińska w poruszającym wywiadzie dla portalu Aleteia.pl dzieli się historią dokonanej aborcji.
Dokonała aborcji, gdy miała 19 lat. Choć przyznaje, że otrzymała wsparcie ze strony rodziców, to zwyciężył lęk.
Byłam młoda, dopiero po maturze. W mojej głowie pojawiła się gonitwa negatywnych myśli: czy sobie poradzę? Czy mój narzeczony, ojciec dziecka, nie zostawi mnie? Czy nie odtrąci? Gdy powiedziałam mu, że jestem w ciąży, nie był szczęśliwy. Był tak samo przerażony, jak ja. Zaproponowałam aborcję, a on nie sprzeciwił się – wspomina kobieta.
Samo zorganizowanie zabiegu okazało się bardzo łatwe. Po tym, jak dostała numer telefonu do gabinetu ginekologicznego, sprawy potoczyły się bardzo szybko, a tamten dzień na zawsze pozostawił ślad w jej pamięci.
Pamiętam, że przed samym zabiegiem – przed samym zabiciem dziecka, nazywajmy rzeczy po imieniu – bardzo płakałam, byłam cała rozdygotana. Moja dusza, poprzez sygnały z ciała, dawała mi znać, że to, co robię, jest bardzo złe. Do końca miałam nadzieję, że nastąpi coś, co spowoduje, że to się jednak nie stanie. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Zabieg odbył się pod narkozą. Mój chłopak był w tym czasie w pokoju obok – opowiada S. Rucińska.
Potem wraz ze świadomością tego, co się stało, przyszła depresja.
Zaczęło do mnie docierać, co tak naprawdę zrobiłam… Że zabiłam własne dziecko. Czułam ogrom krwi na własnych rękach – wyznaje w rozmowie.
Terapia, msze o uzdrowienie, generalna spowiedź, wyjazd za granicę, powrót do Polski – to tylko kilka z punktów na mapie życie Sylwii Rucińskiej, które powoli odmieniały jej serce.
Dziś ze wspólnotą Żołnierze Chrystusa zakłada fundację, która otoczy troską kobiety po aborcji, a także te, które rozważają jej przeprowadzenie.
Priorytetem będą wszelkie działania pro-life, ale też zaopiekowanie się kobietami od strony duchowej, by z pomocą Boga mogły uwolnić się od syndromu poaborcyjnego – mówi Sylwia Rucińska.
Patronem fundacji będzie św. o. Stanisław Papczyński – jeden z patronów wspólnoty Żołnierze Chrystusa, do której należy kobieta.
Ojciec Papczyński jest niezwykle skutecznym orędownikiem: wyprasza zdrowie i łaskę nawrócenia wielu ludziom; małżonkowie, którzy nie mogą mieć dzieci, dzięki jego wstawiennictwu zostają rodzicami. Jestem pełna wiary, że będzie nam w fundacji pomagał – wyznaje S.Rucińska.