W przypadku in vitro, u ojców mówimy raczej o konsekwencjach psychicznych, natomiast matki doświadczają długofalowych konsekwencji, ciągnionych skutków zdrowotnych. To są bardzo poważne kwestie, dotyczące nie tylko samego momentu, kiedy przechodzą przez ten proces i przez stymulację hormonalną, ale także dotyczy to konsekwencji, które pojawiają się kilkanaście lat później. Najczęściej są to nowotwory złośliwe, często takie procedury prowadzą do niepłodności, a czasem mogą skończyć się nawet zgonem – mówiła dr n. med. Monika Zazula, biolog molekularny i bioetyk, w audycji „Aktualności dnia” na antenie Radia Maryja.
Co jakiś czas w polskiej debacie publicznej powraca temat zapłodnienia pozaustrojowego in vitro. Środowiska lewicowo-liberalne przedstawiają je jako sposób przeciwdziałania coraz częściej występującej niepłodności.
– Wiele par niejako idzie na skróty. Zamiast spróbować podjąć bardzo dokładną diagnostykę przyczyn swojej niepłodności, decyduje się na zapłodnienie in vitro, które jest ominięciem prawdziwych przyczyn niepłodności. Tymczasem bardzo duży odsetek przypadków może być skutecznie zdiagnozowany i skutecznie leczony, także wiele par ma szansę na poczęcie dziecka, eliminując technikę zapłodnienia in vitro – zwróciła uwagę dr Monika Zazula.
Wyjaśniła, że zapłodnienie pozaustrojowe nie jest sposobem leczenia niepłodności, ale protezowaniem procesu zapłodnienia.
– Efektem tego jest ogromna śmiertelność dzieci nienarodzonych, dzieci w stadium embrionalnym oraz długofalowe, bardzo poważne negatywne konsekwencje zdrowotne w przypadku dzieci poczętych tą metodą, a także konsekwencje zdrowotne dla rodziców – nie tylko dla matek, ale również dla ojców. W przypadku ojców mówimy raczej o konsekwencjach psychicznych, natomiast matki doświadczają długofalowych konsekwencji, ciągnionych skutków zdrowotnych. To są bardzo poważne kwestie, dotyczące nie tylko samego momentu, kiedy przechodzą przez ten proces i przez stymulację hormonalną, ale także dotyczy to konsekwencji, które pojawiają się kilkanaście lat później. Najczęściej są to nowotwory złośliwe, często takie procedury prowadzą do niepłodności, a czasem mogą skończyć się nawet zgonem – tłumaczyła bioetyk.
Wiele problemów wynikających z in vitro pojawia się na początku na poziomie molekularnym.
Omówienie badań, które wskazują na istnienie wspomnianych konsekwencji in vitro, można znaleźć na stronie internetowej [Akademii Bioetyki].
Rozmówczyni Radia Maryja zwróciła uwagę, że coraz częściej procedura in vitro zaczyna być uważana na świecie za niebezpieczną.
– Uznał tak niemiecki rząd. Donoszą i alarmują o tym od kilku lat niemieccy i austriaccy naukowcy – podkreśliła dr Monika Zazula.
Poza problemami natury zdrowotnej występują też poważne naruszenia w sferze etycznej. Żeby urodziło się jedno dziecko z in vitro, często poświęca się kilkanaście embrionów. Nieużywane embriony są z kolei zamrażane w ciekłym azocie i przechowywane w taki sposób najprawdopodobniej na zawsze.
– Po krótkim bądź dłuższym okresie, kiedy rodzice przestaną opłacać dodatkowy abonament, który płaci się klinikom (oczywiście nie opłacają tego programy zdrowotne, ale rodzice, a jest to niemała kwota – ok. 10 tys. złotych od pary), stracą prawo do własnych dzieci. Po 20 latach nie wiadomo, co się stanie z tymi embrionami (…). Jest szereg nierozstrzygniętych jeszcze niewiadomych biomedycznych, jak też kwestii prawnych, które są nieuregulowane – zaznaczyła bioetyk.
Zwróciła uwagę, że rodzice decydujący się na zapłodnienie pozaustrojowe najczęściej nie mają świadomości na temat tych kwestii.
Oceniła, że stuprocentowa skuteczność in vitro, czyli bez śmierci embrionów ludzkich, wydaje się niemożliwa do osiągnięcia.
Całość rozmowy z dr Moniką Zazulą jest dostępna [tutaj].