Zachęcanie młodych ludzi do współżycia może prowadzić do ich niepłodności lub ryzyka zarażenia wirusem HPV, który może doprowadzić do raka szyjki macicy – powiedziała dr nauk med. Ewa Ślizień-Kuczapska podczas debaty „W trosce o ochronę zdrowia prokreacyjnego kobiet”, zorganizowanej przez KAI we współpracy z Polską Federacją Ruchów Obrony Życia. Podczas spotkania, które odbyło się w poniedziałek w Warszawie, omówione zostały poważne problemy związane z właściwą ochroną zdrowia prokreacyjnego kobiet w Polsce, co prowadzi do narastającej niepłodności, kryzysu demograficznego, kosztów leczenia, dramatów osobistych oraz konfrontacji społecznych.
Prowadząca debatę Ewa Kowalewska, wiceprezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, wyjaśniła, że temat dyskusji „W trosce o ochronę zdrowia prokreacyjnego kobiet” wziął się z zaniepokojenia najnowszymi inicjatywami rządowymi, które są niezwykle niebezpieczne dla kobiet, zwłaszcza młodych.
Dr nauk med. Ewa Ślizień-Kuczapska, specjalista ginekolog-położnik, prezes Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Naturalnego Planowania Rodziny, wytłumaczyła czym jest szeroko pojęte „zdrowie prokreacyjne”. Jego definicja powstała w ramach tworzenia Narodowego Programu Zdrowia. – Termin ten stanowił ważny element całościowego pojęcia zdrowia, a więc dobrostanu psychofizycznego, w ten sposób został włączony w całokształt dobrostanu zdrowia, czyli płodność. Jest elementem dobrostanu i musimy o niego dbać, by wskaźniki demograficzne się poprawiały – podkreśliła.
W opinii prelegentki, trwająca obecnie „zima demograficzna” jest w dużej mierze skutkiem budowania świadomości „przeciw dziecku”. Świadczy o tym sama nazwa środków antykoncepcyjnych, która w języku angielskim brzmi „antybaby pill”.
Jako drugi powód, wynikający z pierwszego, dr Ślizień-Kuczapska podała zbyt wczesny wiek rozpoczęcia inicjacji seksualnej. – Wiąże się to z propagowaniem dostępu do antykoncepcji, w tym do pigułki awaryjnej bez recepty. Dlaczego jest to niebezpieczne? Ponieważ jest to bardzo silny środek, który wpływa w znaczny sposób na późniejszą płodność kobiety, zdrowia w całości, a w przyszłości może być przyczyną niepłodności – podkreśliła.
Ginekolog wyjaśniła, że mechanizm działania tych tabletek, nie polega wyłącznie na hamowaniu owulacji. W płodnej fazie cyklu, nie pozwalają one na zagnieżdżenie się już zapłodnionego zarodka, co jest działaniem wprost przeciw życiu.
Kolejnym niepokojącym zjawiskiem w życiu politycznym, wymienionym przez doktor, jest powrót do dyskusji nt. aborcji na życzenie. – Proceder ten w żaden logiczny sposób nie składa się na budowie troski o płodność i wskaźnik demograficzny – zaznaczyła. Dodała, że istnieje wiele publikacji naukowych, opisujących negatywne skutki terminacji ciąży. – Może prowadzić m.in. do większej zapadalności na nowotwory, niepłodności… Dla mnie pod znakiem zapytania pozostają decyzje, które tłumaczone są budowaniem świadomości, kontroli nad zdrowiem prokreacyjnym, a w rzeczywistości godzą w zdrowie, płodność, warunkują ciągłość pokoleń ich przyszłe zdrowie, jako lekarz jestem bardzo przeciwna takim działaniom – zaakcentowała.
Dr Ślizień-Kuczapska zauważyła, że brakuje natomiast edukacji w kwestii kobiecej fizjologii, wiele z nich zupełnie nie wie jak funkcjonuje płodność, a przyjmowanie hormonalnych środków antykoncepcyjnych może zupełnie rozregulować ten cykl.
Przypomniała również znaną od lat 90. XX wieku tzw. teorię dziewictwa immunologicznego jako fizjologicznego warunku zachowania przyszłej płodności żeńskiej, która mówi o tym, że u młodych kobiet istnieje większe ryzyko zachorowania na choroby przenoszone drogą płciową ze względu na niewykształconą jeszcze obronę immunologiczną, czyli odpornościową.
– Zachęcając młodych ludzi do współżycia, prowadzi się do niepłodności lub ryzyka zarażenia wirusem HPV, który może doprowadzić do raka szyjki macicy – oceniła doktor. Podkreśliła również, że korzystanie z antykoncepcji awaryjnej ma związek z wieloma nowotworami, w tym rakiem piesi.
Podkreśliła, że rodzicielstwo powinno być przedstawiane w przestrzeni publicznej jako coś budującego. – Promując zupełnie przeciwne działania, mam wrażenie, że wracamy do lat 50., a wszyscy wiemy jak tragiczne skutki one przyniosły – podsumowała.
– Promowanie ryzykownych zachowań seksualnych wśród młodych osób będzie miało wpływ na zdrowie prokreacyjne i płodność w przyszłości – podkreślił dr nauk med. Radosław Maksym. Ginekolog-położnik wyjaśnił, że Stany Zjednoczone borykają się wręcz z epidemią chorób przenoszonych drogą płciową, które dotyczą w szczególności nastolatków i młodych dorosłych. W jego opinii ma to związek z praktykowaną tam permisywną edukacją seksualną, która promuje ryzykowne zachowania seksualne oraz antykoncepcję.
– Okazuje się, że ok. połowa osób zapadających na choroby przenoszone drogą płciową jest poniżej 25. roku życia. Konsekwencje są takie, że ok. 30% młodych dziewcząt, które zapadną na chlamydię, będzie potem niepłodna. W tym momencie statystyki pokazują, że 1/3 nastolatków w Stanach Zjednoczonych przechodzi chorobę przenoszoną drogą płciową – podkreślił.
Dodał, że w ciągu ostatnich trzech lat podobna epidemia jest dostrzegalna również w Polsce, gdzie liczba zachorowań na choroby przenoszone drogą płciową gwałtownie wzrosła. – W przypadku zakażenia wirusem HIV mamy do czynienia z 3,5-krotnym wzrostem zakażeń w ciągu trzech ostatnich lat. W przypadku kiły jest to 4,5 raza, a chlamydii 5,5 procent wzrostu w ciągu 3 ostatnich lat. To olbrzymi wzrost. Jeśli ten trend się utrzyma, będziemy w najbliższym czasie dorównywać do statystyk z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Ryzykowane zachowania seksualne będą przynosić realne konsekwencje za kilka, kilkanaście lat – ocenił.
Nadmienił również, że permisywny model edukacji seksualnej, choć założenia były zupełnie inne, nie prowadzi do zmniejszenia liczby ciąż i aborcji oraz obniżenia wieku inicjacji seksualnej. Podkreślił, że jednym ze skutków tej edukacji jest coraz częstsze sięganie przez młode kobiety po antykoncepcję awaryjną, która naraża je na choroby przenoszone drogą płciową, a w późniejszym wieku mogą prowadzić do problemów z zajściem w ciąże lub niepłodności, o czym zupełnie się nie mówi.
W debacie wzięli udział: dr nauk med. Ewa Ślizień-Kuczapska – specjalista ginekolog-położnik, prezes Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Naturalnego Planowania Rodziny; dr nauk med. Radosław Maksym – specjalista ginekolog-położnik; prof. UKSW dr hab. Maria Ryś – psycholog, prezes Zarządu Towarzystwa Uniwersyteckiego Fides et Ratio oraz Antoni Szymański – socjolog, Polska Federacja Ruchów Obrony Życia. Wydarzenie poprowadziła Ewa Kowalewska – wiceprezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, prezes Stowarzyszenia Klub Przyjaciół Ludzkiego Życia oraz Human Life International Polska.
Organizatorzy debaty przedstawili punkt widzenia polskich organizacji pro-life skupionych w Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia oraz współpracujących z nią ekspertów w celu zwrócenia uwagi na poważne zagrożenia dla zdrowia prokreacyjnego kobiet oraz ich dzieci, aby zapobiegać ich psychofizycznemu cierpieniu oraz śmiertelności, co rzutuje na stan zdrowia całego społeczeństwa.