– Według mnie jest to rodzaj biernej eutanazji dokonanej w majestacie prawa – tak Ewa Błaszczyk z Kliniki Budzik skomentowała śmierć Polaka, skazanego na zagłodzenie w brytyjskim szpitalu w Plymouth.
Ewa Błaszczyk, komentując w rozmowie z „Tygodnikiem Solidarność” śmierć Polaka, powiedziała:
Według mnie jest to rodzaj biernej eutanazji dokonanej w majestacie prawa.
Aktorka i działaczka społeczna jest założycielką Fundacji „A kogo?”, która wybudowała pierwszą w Polsce klinikę „Budzik” przy Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. W klinice przebywają dzieci po ciężkich urazach mózgu.
Jeśli ktoś znajdzie się w śpiączce, toczy się o niego walka, proces neurorehabilitacji, bardzo „gęstego” i długiego bodźcowania. W klinice takiej jak „Budzik” pacjent spędza około roku, do 15 miesięcy od wydarzenia, które spowodowało śpiączkę. W tych pierwszych miesiącach, do ok. 1,5 roku, walka ta ma sens medyczny. Po upływie tego czasu powrót pacjenta do zdrowia staje się już o wiele mniej prawdopodobny, przechodząc właściwie do kategorii cudów. Te jednak także się zdarzają – mówi Błaszczyk.
Jak tłumaczy dalej działaczka, zasłanianie się dobrem pacjenta, w takiej sytuacji jak sprawa Polaka z Anglii, to odwracanie znaczeń.
Jeśli nie zatrzymamy tego procesu odwracania znaczeń, będziemy coraz mocniej zasłaniać się „przestrzeganiem procedur”, „dbałością o dobro pacjenta”, walką o „godną śmierć”, robiąc coraz gorsze rzeczy. Będziemy wymyślać coraz to nowe słowa, żeby nie używać pojęć takich jak „eutanazja” czy „zagłodzenie”. Będziemy te „brzydkie” słowa obchodzić, tworząc ładnie brzmiące neologizmy, które się z nimi nie kojarzą. A tymczasem trzeba nazywać rzeczy po imieniu – podkreśliła aktorka.