Stan Floryda wprowadził 22 września prawo zakazujące przerywania ciąży, które jest oparte na „wzorcu teksańskim”. Oznacza to, że nie wolno dokonać aborcji od chwili, gdy można rozpoznać aktywność serca (płodu), czyli od mniej więcej szóstego tygodnia ciąży. Nowe przepisy pozwalają obywatelom zaskarżyć kliniki, lekarzy, konsultantów itp. nawet 6 miesięcy po dokonaniu aborcji. Jest jednak pewna różnica w stosunku do ustawodawstwa z Teksasu: dopuszczono wyjątki w przypadku gwałtu, kazirodztwa, przemocy domowej, handlu ludźmi oraz zagrożenia dla życia matki. W takich wypadkach wymagana jest jednak odpowiednia dokumentacja.
Brytyjski dziennik „The Guardian” podkreślił, że „można tu dostrzec wpływ decyzji Sądu Najwyższego, który poparł 1 września nowe ustawy w Teksasie. Poprzednie wysiłki na rzecz wprowadzenia takich ograniczeń nie powiodły się, ale to postanowienie Sądu Najwyższego dodało nowego bodźca do tworzenia prawa antyaborcyjnego w całym kraju. Wprowadzenie ich w życie rozważa już co najmniej następnych pięć innych stanów”.
Przepisy antyaborcyjne w rządzonej przez republikanów Florydzie krytykują oczywiście ich przeciwnicy z Partii Demokratycznej, m.in. Nikki Fried – Żydówka, kandydująca w przyszłorocznych wyborach na gubernatora tego stanu. Stanie ona w szranki z obecnym gubernatorem Ronem DeSantisem, który – podobnie jak gubernator Teksasu Gregory Wayne Abbott – jest katolikiem.
Spiker (marszałek) Izby Reprezentantów Florydy Chris Sprowls w wywiadzie dla „The Guardian” oświadczył: „Zawsze walczyłem o nienarodzone dzieci i o ich prawo do życia, a nasza stanowa Izba Reprezentantów stała się krajowym liderem wprowadzania praw pro-life… Te nasze dążenia muszą być na tyle silne, aby mogły przejść ponad różnymi poziomami «kontroli prawnej» (judical scrutiny). Chcemy ratować każde ludzkie życie”.