– Dzisiaj jest czas na świętowanie, bo wyrok ten – chcąc nie chcąc – odbije się szerokim echem w opinii światowej i da obrońcom życia potężny wiatr w żagle – mówi Jakub Bałtroszewicz, prezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia komentując dzisiejszą decyzję Sądu Najwyższego USA, który zniósł federalne prawo do aborcji.
Od tej pory poszczególne stany USA będą mogły zakazać przerywania ciąży na swym terytorium. Nie obowiązuje już wyrok w sprawie Roe przeciwko Wade, który w 1973 roku temu zalegalizował aborcję, jak również wyrok w sprawie Roe i Planned Parenthood przeciwko Casey z 1992 roku, potwierdzający prawo do aborcji.
Publikujemy komentarz Jakuba Bałtroszewicza – prezesa Fundacji JEDEN Z NAS, prezesa Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia i sekretarza generalnego Europejskiej Federacji dla Życia i Godności Człowieka ONE OF US:
Dzisiejszy wyrok Sądu Najwyższego w USA prawdopodobnie wywoła ogólnoświatową histerię lewicy. Głęboko oburzony będzie zapewne również Parlament Europejski, który przed kilkoma dniami w oficjalnie uchwalonej rezolucji próbował pouczać Sąd Najwyższy jakie ma wydawać wyroki w tej sprawie. Tymczasem – mimo, że jest to niewątpliwie historyczne wydarzenie, bo sprawa Roe vs. Wade z 1973 roku narzucała odgórnie aborcję w całych Stanach Zjednoczonych – nie stało się nic takiego, co powinno wywoływać skrajne emocje. Ot, po prostu zwyciężyła demokracja.
Co dokładnie to oznacza? Wcale nie to, że Stany Zjednoczone zakazały aborcji. Po prostu przestała ona być odgórnie narzucona wszystkim stanom. Teraz każdy stan z osobna, przez swoich demokratycznie wybranych przedstawicieli (gubernator, senat stanowy), będzie miał prawo regulować kwestię dostępności lub ograniczenia aborcji na swoim terenie. Aborcja przestała być „konstytucyjnym prawem” (tak naprawdę nigdy nim nie była i w tym sensie wydarzyła się dzisiaj historyczna sprawiedliwość), a stała się kwestią, którą regulować będę poszczególne stany.
To niewątpliwie duży cios dla proaborcyjnego lobby, które próbuje uczynić z aborcji prawo człowieka, ale w sensie politycznym jeszcze większy dla Unii Europejskiej, która chciała rękami prezydenta Emmanuela Macrona i prezydencji francuskiej wpisać ją do Karty Praw Podstawowych UE. Tymczasem dzisiejszy wyrok Sądu Najwyższego USA niejako przywraca sytuację prawną do tej, która obowiązuje w UE: sprawa aborcji jest wyłączną kwestią państw członkowskich (a w USA – poszczególnych stanów). Zarówno rząd federalny kierowany przez prezydenta Joego Bidena – w przypadku USA, jak i Komisja Europejska w UE mają olbrzymie trudności z przyjęciem tej sytuacji do wiadomości. Stąd spodziewam się kolejnych odgórnych prób narzucania „prawa do aborcji”. Dzisiaj natomiast jest czas na świętowanie, bo wyrok ten – chcąc nie chcąc – odbije się szerokim echem w opinii światowej i da obrońcom życia potężny wiatr w żagle.