206
Czas kwarantanny jest wielkim dramatem dla rodziców oczekujących narodzin śmiertelnie chorych dzieci. To trudny moment również dla maluchów pozbawionych w hospicjach obecności wolontariuszy. Historie dwóch mam, które nie mogły pożegnać się ze swoimi dziećmi, opisał właśnie portal Polsat News.
Obie mamy wiedziały, że urodzą dzieci chore. Niestety, nie wiedziały, że poród nastąpi w czasie epidemii. Jedno z dzieci zabrano na intensywną terapię tuż po narodzinach. Mama nie mogła mu towarzyszyć, choć bardzo chciała. Dziecko zmarło, a jej przy nim nie było. Druga kobieta po kilku dniach starań w końcu uzyskała warunkową zgodę od dyrekcji szpitala, by wejść na oddział i zobaczyć córkę. Potem uczyła się podstawowych zasad opieki nad noworodkiem z wadą letalną tak, by jej dziecko mogło za jakiś czas trafić pod opiekę hospicjum domowego.
Tisa Żawrocka-Kwiatkowska, założycielka łódzkiego hospicjum dla dzieci osieroconych i hospicjum perinatalnego jest przekonana, że można było lepiej zadbać o rodziców i ich dzieci w tak trudnej sytuacji. Zwraca również uwagę, że w hospicjach przebywają także dzieci, które nagle z dnia na dzień zostały pozbawione opieki wolontariuszy, ich bliskości, czułości. To wielki dramat.
W większości polskich hospicjów dziś nie ma odwiedzin. Nie wszystkie, z obawy o życie pacjentów i zdrowie personelu, dają rodzinom umierających możliwość pożegnania się z bliskimi. W podobnej sytuacji, w której nie można pożegnać się z bliskimi, są pacjenci umierający na oddziałach onkologicznych.