Tabletka „dzień po” może działać na tkankę endometrium, która w tej sytuacji zmienia swoją strukturę i uniemożliwia zagnieżdżenie już zapłodnionej komórki. Lekarze są zobowiązani, by poinformować o tej różnicy, a pacjentka podejmie ostateczną decyzję czy chce przyjąć tą tabletkę czy nie – powiedziała posłanka Katarzyna Sójka, z wykształcenia lekarz chorób wewnętrznych. Sejmowa Komisja Zdrowia pozytywnie zaopiniowała dziś projekt nowelizacji ustawy Prawo farmaceutyczne, który przewiduje, że antykoncepcja „dzień po” będzie dostępna bez recepty dla osób powyżej 15 roku życia.
Minister zdrowia Izabela Leszczyna przedstawiła posłom projekt nowelizacji ustawy. Podkreśliła, że w państwach członkowskich Unii Europejskiej dokładnie ta tabletka, z tą substancją czynną, jest dostępna bez recepty. Tylko w Polsce i na Węgrzech konieczna jest recepta. – Wszyscy chcemy, żeby nie było niechcianych ciąż. Wszyscy chcemy, żeby nie było nielegalnych, pokątnych aborcji, które są często niebezpieczne dla zdrowia czy życia – zaakcentowała. Dodała, że aby tego uniknąć, konieczne są dwie rzeczy – edukacja seksualna i dostępna, bezpieczna antykoncepcja. – Niestety w Polsce nie mamy właściwie ani jednej, ani drugiej z tych rzeczy – oceniła.
Minister przekonywała, że tabletka „dzień po” nie dopuszcza do powstania zarodka. – Nie ma zarodka – nie ma ciąży, nie ma życia – nie ma aborcji i etyka, moralność nie ma z tym nic wspólnego – stwierdziła. Dodała, że skuteczność tabletki zależy od momentu w jakim zostanie przyjęta. – Jeśli nie chcemy, aby ten zarodek powstał, trzeba to zrobić szybko. Mówienie, że dziewczyna musi iść do lekarza, są dostępne recepty, spowalnia ten proces – powiedziała.
Poprosiła także dr. Piotra Sieroszewskiego, prezesa Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników o odniesienie się do kwestii medycznych. Podkreślił on, że jeżeli kobieta za późno przyjmie tabletkę, dochodzi do zapłodnienia, a następnie do implantacji i rozwoju ciąży.
– Tabletka ta ma skuteczność od 60 do 70%. Co oznacza, że tylko te kobiety, które wzięły ją odpowiednio wcześniej, rzeczywiście uzyskały ten pożądany przez siebie efekt antykoncepcyjny. Jeśli natomiast dochodzi do ciąży, mamy wiele danych, które pokazują, że nie ma działania embriotoksycznego, czyli nie uszkadza płodu, nie wpływa na implantację, czyli na zagnieżdżenie się zarodka w błonie śluzowej macicy i nie ma wpływu na dalszy rozwój ciąży – podkreślił. Dodał, że uniprystal faktycznie jest substancją toksyczną w wysokiej dawce, jednak w dawce, którą zawiera tabletka (30 mg) „jednorazowe podanie praktycznie nie ma wpływu zdrowotnego na organizm kobiety”.
Działanie substancji czynnych pigułek przybliżył poseł Czesław Hoc, lekarz, specjalista endokrynolog. – Musimy sobie uzmysłowić, dlaczego mówimy o antykoncepcji i tabletce wczesnoporonnej. W zależności od dnia cyklu, kiedy kobieta przyjmie taką tabletkę, może mieć ona działanie antykoncepcyjne, blokujące owulację. Jednak kiedy dojdzie do zapłodnienia, hamowanie progesteronu uniemożliwia przemieszczanie się zygoty do jamy macicy i wtedy jest to tabletka wczesnoporonna, czyli z reguły jest to wczesnoporonna tabletka – to jest nauka i merytoryczna wiedza. Proszę nie mówić w aspekcie pewności, że jest to tylko tabletka antykoncepcyjna – podkreślił.
Zdaniem posła Hoca, konieczna jest konsultacja z lekarzem ginekologiem, który musi wiedzieć chociażby, czy u kobiety nie występują przeciwwskazania medyczne do przyjęcia preparatu. – W niektórych przypadkach tabletka może być niebezpieczna dla zdrowia, a czasem i dla życia – ocenił.
Lekarka i posłanka Katarzyna Sójka zauważyła, że plusem wprowadzenia tabletki na receptę była konieczność wizyty u ginekologa, który znając cykl płodności kobiety, na podstawie badania USG, w niektórych przypadkach mógł stwierdzić, że tabletka nie jest potrzebna, ponieważ kobieta jest tuż po owulacji.
– Proponowana dziś zmiana powinna być poprzedzona rzetelną kampanią informacyjną na temat ewentualnych skutków ubocznych i przeciwwskazań do stosowania – pokreśliła, nadmieniając, że dziś proponuje się, by przekazać pacjentkom preparat bez recepty, choć nie wiedzą one jakie niesie za sobą zagrożenia i skutki.
– Podkreślacie państwo że jest to tabletka, która działa przed zapłodnieniem, więc działa hamując lub opóźniając owulację. Konsultowałam to ze specjalistami – przyznała. – Ja ze swojej wiedzy, która wynika z charakterystyki produktu leczniczego, z tego o czym również mówił dr Hoc, mam pełną wiedzę, że pani minister ma po części rację, ponieważ faktycznie tabletka ta zahamowuje owulację, może spowodować jej opóźnienie, ale również w zależności od cyklu miesięcznego może działać na tkankę endometrium, która w tej sytuacji zmienia swoją strukturę i uniemożliwia zagnieżdżenie już zapłodnionej komórki – dodała.
Sójka poprosiła minister, by różnica ta została zbadana i wykazana przez specjalistów. – Pacjentki powinny znać pełne działanie tej tabletki. Jest to pewne wprowadzanie w błąd, są pacjentki, dla których ta różnica jest bardzo istotna. Lekarze są zobowiązani, by poinformować o tej różnicy, a pacjentka podejmie ostateczną decyzję czy chce przyjąć tą tabletkę czy nie – podkreśliła.
Dodała również, że rodzice czują pewien niepokój związany z brakiem recept. – Jeśli dziewczyna będzie miała ryzykowne zachowania seksualne, będzie musiała sięgać po ten preparat, rodzice chcieliby, by ktokolwiek z dorosłych miał sygnał o tym, że w życiu takiej dziewczyny dzieje się coś, co skłania ją do tego, by z takich środków korzystać. Dlatego osobiście składam poprawkę, by lek ten był dostępny bez recepty, ale od 18. roku życia. – powiedziała, dodając, że jest to również wniosek wielu rodziców.
Z kolei poseł Cezary Tomczyk stwierdził, że skoro wiek zgody wynosi w Polsce 15 lat, należy dać osobom w tym wieku pełny dostęp do antykoncepcji. – Jeżeli akceptujemy to, że młodzież od 15. roku życia może być aktywna seksualnie, to nie twórzmy hipokryzji, że tego nie robi. Mamy różne sytuacje, które przytrafiają się młodym Polkom, ale także starszym kobietom, w aktywności seksualnej, także i parom. Nie przypuszczam, że Polki będą nadużywały tego rozwiązania. Ono jest kosztowne i wymagające – ocenił.
Poseł Przemysław Wipler przypomniał o decyzji Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, który w 2020 roku wycofał z obiegu kilka leków zawierających substancję czynną tabletki „dzień po” – ulipristal, ze względu na powodowanie uszkodzeń wątroby. – Dziewczynka 15-letnia nie będzie mogła kupić energetyka, ale będzie mogła kupić silne leki, bez żadnej kontroli lekarskiej, bez jakiejkolwiek wizyty u lekarza; leki, które zawierają substancje czynną, co do której URPL stwierdził jej hepatotoksyczność – powiedział. Zauważył, że brakuje również kontroli nad ilością przyjętych przez kobietę środków.
Poseł Grzegorz Lorek zauważył, że tabletki będą sprzedawane osobom niepełnoletnim, które mogą nie mieć świadomości jej negatywnych skutków, a do dyskusji w tej sprawie nie został zaproszony konsultant krajowy w dziedzinie pediatrii.
Po dyskusji sejmowa komisja zdrowia zdecydowała o przyjęciu projektu ustawy o tzw. antykoncepcji awaryjnej. Podczas prac komisji nie przyjęto poprawek zgłoszonych przez posłów PiS. Głosowało 32 posłów – za 20, a przeciw 10, wstrzymały się 2 osoby. Projekt ustawy został pozytywnie rozpatrzony i przekazany do drugiego czytania. Posłem sprawozdawcą został Bartosz Arłukowicz.