Księżniczka Disneya i jej aborcja

by FUNDACJA JZN
Planned Parenthood („Planowane rodzicielstwo”), czyli największa sieć klinik aborcyjnych w Stanach Zjednoczonych, opublikowała na Twitterze wpis, który odbił się szerokim echem: „Potrzebujemy księżniczki Disneya, która miała aborcję, Potrzebujemy księżniczki Disneya, która jest za wyborem. Potrzebujemy księżniczki Disneya, która jest transseksualna”.

 

Celem tweeta było stwierdzenie, że nawet bajki dziecięce powinny pokazywać aborcję czy transseksualizm, jako coś normalnego. Autorzy wpisu nie wiedzieli jednak, jakiej odpowiedzi się doczekają. Na Facebooku Deanny Falchook pojawił się jej tekst zatytułowany „Byłam księżniczką Disneya i miałam aborcję”. Został udostępniony tysiące razy i przedrukowany na wielu portalach.

 

Księżniczka Disneya dokonuje aborcji

 

Był rok 1981. Deanna pracowała w Disneyworldzie jako piosenkarka i tancerka. Każdego dnia uczestniczyła w pięciu przedstawieniach, grając Kopciuszka albo Bellę z Pięknej i Bestii, tańczącą na tle bajkowego zamku. Lubiła swoją pracę, wielu odwiedzających patrzyło na nią z podziwem, a dzieci jej zazdrościły. W wieku osiemnastu lat zaszła w ciążę. Wiedziała, że urodzenie dziecka będzie musiało oznaczać rezygnację z pracy i dobrze zapowiadającej się kariery. Nie miała wiele czasu na decyzję – brzuch szybko się powiększał, a księżniczka Disneya nie powinna przecież wyglądać na ciężarną. Deanna nie powiedziała nic swoim szefom, uznała, że z „problemem” musi sobie poradzić sama. Dokonała aborcji myśląc, że teraz wszystko będzie jak dawniej. Nie mogła bardziej się mylić.

 

Tylko dzięki Bożej Łasce…

 

Kolejne dni były dla niej nieustającą walką z wyrzutami sumienia. Nadal tańczyła przed zamkiem i śpiewała piosenki o marzeniach, które się spełniają, ale w jej głowie kłębiły się najczarniejsze myśli. W końcu zrezygnowała z pracy, bo udawanie radosnej księżniczki okazało się czymś ponad jej siły. To był czas, w którym sama chciała umrzeć.

 

Uzdrowienie i przebaczenie znalazła dopiero dzięki wierze w Boga i Jego miłosierdzie. „Tylko dzięki Bożej łasce cieszę się teraz tak wspaniałym życiem” – pisze Deanna. Poślubiła mężczyznę, którego nazywa „swoim księciem”. Urodziła córkę i syna. A potem adoptowała jeszcze pięcioro kolejnych dzieci. Trzy dziewczynki pochodzą z Etiopii, a ich rodzice zmarli na AIDS. Kolejna dziewczynka z Gwatemali, a jej imię Matea znaczy „dar od Boga”. Deanna nazywa je swoimi księżniczkami. Natomiast chłopiec Alec pochodzi z Ukrainy – trafił do sierocińca jako „kaleka”.

 

Aborcja nie daje siły

 

Deanna pracuje nad książką o Kopciuszku i prawdziwym znaczeniu tej historii. Podkreśla, że opowieść o takiej księżniczce może dawać siłę dziewczynom, których wartość nie jest doceniana; tym wyśmiewanym i poniżanym, które nie wierzą, że zasługują na to, co najpiękniejsze. Chrześcijanki wierzą, że ich Ojcem jest wszechmogący Bóg, Król wszechświata, a więc powinny zawsze czuć się księżniczkami.

 

Aborcja nie daje siły. Być może Planned Parenthood chce napisać na nowo historie księżniczek, ponieważ historie złych czarownic zajmujących się zabijaniem pięknych księżniczek zostały już opowiedziane” – pisze Deana.

 

Cóż, autorzy tweeta, który wzbudził tyle emocji, zapewne nie przypuszczali, że znajdą księżniczkę Disneya, która rzeczywiście dokonała aborcji, ale zamiast się z tego cieszyć – staje po stronie życia.

 

Ewa Rejman

 

Źródło: www.droga.com.pl

You may also like

Facebook