Ponadto, M. Korzekwa-Kaliszuk, wskazując na nasilającą się w ostatnich miesiącach tendencję do używania przez lewicę sformułowania „aborcja embriopatologiczna”, wyjaśnia:
W wielu dyskusjach próbowano mnie poprawiać, jakoby ten zwrot oddawał stan rzeczy. Embriopatologia ma sugerować, że mówimy o patologii embrionu, czyli człowieka na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Tymczasem aborcji w Polsce na dzieciach z podejrzeniem choroby w oparciu o niekonstytucyjną ustawę dokonywano na różnych etapach, nawet na początku szóstego miesiąca ciąży. Dziecko musi być odpowiednio duże, by stwierdzić podejrzenie chorób czy wad genetycznych. W takim momencie ciąży nikt nie mówi już o embrionie.
I dodaje:
To jest dziecko, często zdolne do przeżycia, o ile tylko otrzyma pomoc medyczną. Określenie „aborcja embriopatologiczna” jest więc nieadekwatne do sytuacji i wysoce szkodliwe. Oznacza zabijanie dzieci w tzw. późnych aborcjach.
W tym miejscu przytacza statystyki, które pokazują, że w 2019 roku dokonano aborcji 435 dzieci z zespołem Downa na 1116 wszystkich zabiegów. Na pytanie czy wie, w jaki sposób zginęły pozostałe dzieci, prawniczka odpowiada:
W 1074 przypadkach była to przesłanka eugeniczna. Zespół Downa stanowił 40 proc. z nich, w 14 proc. chodziło o wady genetyczne określane jako letalne: zespół Pataua i zespół Edwardsa, 13 proc. – inne wady genetyczne, m.in. zespół Turnera. 33 proc. to wady niegenetyczne, zarówno takie, z którymi można długo żyć, jak i wady letalne. Ale to ostatnie określenie jest mylące. Wiele wad może być leczonych na etapie prenatalnym. Co więcej, diagnozy nie zawsze się sprawdzają.
Wyjaśnia również:
Mitem jest jednak przekonanie, że dziecko z wadą letalną umiera wkrótce po porodzie w męczarniach i że jego wcześniejsze zabicie jest przejawem miłosierdzia. Współczesna medycyna potrafi radzić sobie z bólem.
Podczas rozmowy Korzekwa-Kaliszuk formułuje ważne pytania o godność ludzkiego życia:
Tu pojawia się pytanie fundamentalne: jakie mamy prawo, by czyjąś śmierć przyspieszać? Czy takie działania są moralnie dopuszczalne? Są dzieci, które żyją sekundy po porodzie, ale i takie, które żyją kilka miesięcy, a nawet lat. Skoro tak, to jak wytyczyć granicę? Przeżywalność jednego dnia, tygodnia? W którym momencie wartość życia człowieka miałaby być określana jako tak niewielka, że wyżej postawiona miałaby zostać możliwość zabicia go?
Według prawniczki działającej na rzecz ruchu pro-life groźba reinterpretacji prawa pojawia się przy przesłance o zagrożeniu życia matki.
Uzależnienie życia od wartości mniejszej niż samo życie jest nieuzasadnione. Gdy medycyna nie jest w stanie uratować dwóch osób, dziecka i matki, ratowana jest ta druga. To stan wyższej konieczności, od strony etyki i prawa uzasadniony i zrozumiały. Dopuszczalność aborcji ze względu na zagrożenie zdrowia dla kobiety pozostawia szeroką furtkę do nadużyć. Po wyroku trybunału sporo się mówi o dalszym wykonywaniu aborcji na dzieciach z wadami rozwojowymi, tyle że teraz ze względu na zagrożenie zdrowia psychicznego matki.
Odnosząc się do pytania o artykuł 152 kodeksu karnego, który nakłada kary do trzech lat za przeprowadzenie, a także za pomoc w dokonaniu aborcji, mówi:
To zły pomysł. Podobnie jak złe jest to, że kobieta w polskim prawie nie podlega odpowiedzialności karnej. Tak sformułowane przepisy jej nie chronią, tylko narażają na presję ze strony najbliższego otoczenia. Mając świadomość braku konsekwencji, kobieta bierze całą winę na siebie i w ten sposób np. kryje bliskich, którzy jej w tej aborcji pomogli. Jest to więc wyłącznie teoretyczna ochrona bez uwzględnienia wątków rodzinnych, społecznych.
Jednocześnie M. Korzekwa-Kaliszuk deklaruje:
Więzienie dla matki za aborcję budzi mój sprzeciw. Należałoby się zastanowić nad inną karą. Ale jaką? Nie mam gotowej odpowiedzi. Pewne jest to, że ten artykuł kodeksu karnego w dzisiejszym brzmieniu nie służy kobietom.
Źródło: www.gazetaprawna.pl