We wtorek 14 marca w Parlamencie Europejskim miało miejsce głosowanie nad raportami Komisji Praw Kobiet i Równouprawnienia, które postulują przyznanie europejskim kobietom „praw reprodukcyjnych” oraz „prawa do usług aborcyjnych”. Żywej dyskusji poddana została również kwestia unijnej rekompensaty wobec amerykańskiej polityki Mexico City Policy, którą już w tytule debaty Parlament Europejski nazwał obraźliwie jako „globalny knebel”. Unia Europejska nie ustaje we wspieraniu i wzywaniu krajów członkowskich do zapewnienia powszechnego dostępu do antykoncepcji i legalnej aborcji.
Głosami 369 do 188 (133 wstrzymało się) przyjęto rezolucję opartą na sprawozdaniu o równości kobiet i mężczyzn, Report on EU funds for gender equality, która w 45. paragrafie „podkreśla, że kobiety i dziewczyny będące ofiarami konfliktów zbrojnych mają prawo do (…) usług aborcyjnych”. Parlament Europejski jednoznacznie przyznaje „prawo do aborcji”, podczas gdy nie mówi o nim żaden traktat międzynarodowy. Trzeba też podkreślić, że „prawo do aborcji” nie jest też częścią międzynarodowego prawa humanitarnego.
Europosłowie w przyjętym dokumencie wezwali ponadto Komisję Europejską i państwa członkowskie UE m.in. do „zagwarantowania kobietom łatwego dostępu do planowania rodziny i pełnego zakresu reprodukcyjnych i seksualnych usług zdrowotnych, włączając w to antykoncepcję i bezpieczną aborcję”.
Drugą kontrowersyjną kwestią, nad którą debatował Parlament jest tzw. „Global gag rule” (ang. globalny knebel) – to wyrażenie stosowane przez proaborcyjne organizacje pozarządowe, które domagają się, aby w ramach rekompensaty decyzji Donalda Trumpa o wycofaniu dotacji na przeprowadzanie i promowanie aborcji w krajach rozwijających się, pieniądze na ten cel szły z funduszy unijnych. Parlament „wzywa Komisję do przeznaczania funduszy UE na rzecz rozwoju dobrowolnego, nowoczesnego planowania rodziny i reprodukcyjnych usług zdrowotnych w celu przeciwdziałania deficytów finansowych spowodowanych przez zasadę «globalnego knebla» ustanowioną przez nowy rząd Stanów Zjednoczonych, a także by ratować życie kobiet, ochraniać je i zapobiegać rozprzestrzenianiu się chorób przenoszonych drogą płciową”.
Warto zwrócić w tym miejscu uwagę, że Stany Zjednoczone nie wycofują swoich środków na „planowanie rodziny” i rzeczywiste usługi zdrowotne na rzecz macierzyństwa, stąd stwierdzenie o „deficycie finansowym” jest po prostu nieprawdą. Jeżeli istnieje niedobór finansowy, to chodzi tylko o świadczenie usług aborcyjnych, których USA nie zamierza wspierać, a które pozostają nielegalne w większości krajów rozwijających się. Zapis ten jest zatem wyraźnie związany z zamiarem wykorzystywania pieniędzy europejskich podatników do finansowania aborcji, mimo iż nie leży ona w kompetencji UE, a w niektórych państwach członkowskich pozostaje ona nielegalna.
Marek Jurek, członek Komitetu Wykonawczego Federacji ONE OF US, zwrócił w dniu wczorajszym uwagę na zagrożenie, jakie dla kobiet i matek niesie ze sobą wprowadzenie tzw. „prawa do aborcji” – „To przygnębiające, że w debacie na temat równości, w debacie o prawach kobiet kilka osób szczególnie po lewej stronie sali mówiło o tzw. aborcji jako o prawie kobiety. Oczywiście aborcja jest aktem przemocy wobec dziecka nienarodzonego w pierwszym rzędzie, ale nie zdajemy sobie sprawy, jakie samo ustawodawstwo aborcyjne jest źródłem przymusu w stosunku do kobiet. Jeżeli czyni się tzw. aborcję prawem, to matka może być namawiana przez szczerego partnera, może być namawiana przez rodzinę, może być również niestety – co jest szczególnie dramatyczne – namawiana przez lekarza i często pada ofiarą strukturalnej presji. Cała mentalność aborcyjna wytworzona na gruncie tego ustawodawstwa powoduje, że kobieta jest osaczona”.