Każdego roku mordowanych jest ponad 40 mln nienarodzonych dzieci. Takimi wynikami nie mogli „pochwalić się” ani narodowi socjaliści, ani bolszewicy razem wzięci. Mogą to jednak uczynić zwolennicy liberalizacji prawa aborcyjnego. Zabijają znacznie wydajniej niż wszystkie wirusy, obozy śmierci i gułagi. Ale czy my to dzisiaj rozumiemy? – powiedział w felietonie „Spróbuj pomyśleć” na antenie Radia Maryja prof. Paweł Skrzydlewski.
Naszym dobrem podstawowym, dzięki któremu możemy cieszyć się wszystkim, co mamy, jest nasze życie. Kochamy najbliższych, bo żyjemy, a oni mogą być kochani, bo – podobnie jak my – żyją. Bez tego ludzkiego życia nie ma naszego bytu. Z tej racji jako ludzie nosimy w sobie wolę obrony życia. Miłość prawdziwa zawsze prowadzi do afirmacji życia. Nikt, kto kocha prawdziwie nie może powiedzieć drugiemu człowiekowi: „kocham Cię, ale nie chcę, byś istniał”.
Jako ludzie rozumni wiemy, że prawo do życia nie zostało nam nadane przez innych ludzi. Jest ono skutkiem godności, jaką w sobie nosimy, jest darem Pana Boga, który sam jest życiem nieskończonym. Wiemy także, że nasze życie rozpoczyna się w czasie, ale jest istnieniem ciągle zagrożonym, kruchym. Kruchość tę przeżywamy szczególnie dzisiaj, kiedy świat trapi zaraza koronawirusa, który każdego dnia zabija tysiące ludzi.
Jest jednak coś, co zabija bardziej niż koronawirus. To ludzka nienawiść do życia swego i innych. Słusznie podkreślał Ojciec Święty Jan Paweł II, że nienawiść ta stała się swoistym spiskiem przeciwko życiu człowieka. Życie, które domaga się większej życzliwości, miłości i opieki jest uznawane za bezużyteczne lub traktowane jako nieznośny ciężar, a w konsekwencji odrzucane. Człowiek, który swoją chorobą zagraża dobrobytowi bywa postrzegany jako wróg, przed którym należy się bronić. W ten sposób powstaje spisek przeciwko życiu. Wciąga on nie tylko pojedyncze osoby, ale zyskuje wymiar globalny. Niestety dzisiaj dla wielu wrogiem, którego trzeba zniszczyć jest człowiek chory, bezbronny, istniejący jako dziecko w łonie matki w imię wygody i sukcesu pragnie się takiego człowieka wyeliminować jeszcze przed przyjściem na świat.
Aborcja, czyli zabijanie nienarodzonych dzieci, jest dzisiaj przedstawiana jako podstawowe prawo kobiety, jako przejaw wolności i postępu. Wolności do zabijania dzieci starają się bronić nie tylko politycy, ale także profesorowie uniwersytetów, celebryci, dziennikarze i wreszcie postępowe kobiety i mężczyźni, którzy w likwidacji dzieci widzą drogę do swojego szczęścia i sukcesu.
Każdego roku mordowanych jest ponad 40 mln nienarodzonych dzieci. Takimi wynikami nie mogli „pochwalić się” ani narodowi socjaliści, ani bolszewicy razem wzięci. Mogą to jednak uczynić zwolennicy liberalizacji prawa aborcyjnego. Zabijają znacznie wydajniej niż wszystkie wirusy, obozy śmierci i gułagi. Ale czy my to dzisiaj rozumiemy?