Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych orzekł, że kobiety, chcące dokonać aborcji farmakologicznej, nie mogą tego zrobić na odległość, lecz muszą osobiście zgłosić się do kliniki aborcyjnej. Organizacje proaborcyjne domagały się, by w czasie pandemii zawiesić obowiązujące prawo i pozwolić na szeroką dystrybucję niebezpiecznej pigułki aborcyjnej, znanej jako RU-486.
Jeszcze w październiku ub.r. Sąd Najwyższy odmówił orzekania w tej sprawie, mimo że administracja rządowa żądała podtrzymania przepisów Amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA), nakazujących, by pigułki aborcyjne były wydawane osobiście. Wymóg ten uchylił sędzia sądu federalnego w stanie Maryland, stwierdzając, że aby otrzymać takie pigułki, potrzebna będzie tylko wirtualna konsultacja z lekarzem, po której specyfik mógł dotrzeć pocztą na adres zainteresowanej kobiety.
Obecnie przewodniczący Sądu Najwyższego John Roberts wyjaśnił, że w wydanym orzeczeniu chodzi nie o to, czy dotychczasowe przepisy stanowią nadmierne obciążenie dla kobiet chcących dokonać aborcji, ale czy sąd okręgowy prawidłowo nakazał FDA zawieszenie swych wymogów dotyczących dystrybucji pigułek aborcyjnych. Jego zdaniem, sądy winny okazywać szacunek podmiotom mającym „doświadczenie, kompetencje i wiedzę fachową w zakresie oceny zdrowia publicznego”. „W świetle tych okoliczności nie widzę wystarczającej podstawy, aby sąd okręgowy zmusił FDA do zmiany zasad przeprowadzania aborcji medycznej” – podkreślił sędzia. Sprzeciw wobec tego orzeczenia wyraziło troje liberalnych członków Sądu: Stephen Breyer, Sonia Sotomayor i Elena Kagan.
Zawieszenia wymogów FDA w stosunku do schematu przeprowadzania aborcji farmakologicznej domagało się proaborcyjne Amerykańskie Kolegium Położników i Ginekologów. Na korzyść tej grupy orzekł sędzia okręgowy USA Theodore Chuang, twierdząc, że w obliczu pandemii należy zrobić wszystko, by umożliwić bezpieczne skorzystanie z prawa do przerwania ciąży.
Z kolei FDA podnosiło, że uchylenie ustanowionych wymogów narazi kobiety na poważne ryzyko utraty zdrowia lub życia. Agencja przypomniała, że preparat stosowany w aborcji farmakologicznej (mifepristone) może być aplikowany bezpiecznie tylko w klinice.
Obrońcy życia zwracają uwagę, że chociaż przemysł aborcyjny próbuje twierdzić, że pigułka aborcyjna jest całkowicie bezpieczna, to jest to dalekie od prawdy. Poważne działania niepożądane specyfiku zostały dobrze udokumentowane. Zaliczają się do nich: krwotok macicy, zakażenia wirusowe, posocznica i zgon. Jak podkreślają, potwierdzono przypadki śmierci 24 kobiet i tysiące niepożądanych skutków po zażyciu preparatu. Prawdziwa liczba może być jeszcze wyższa, ponieważ nie każdy stan wymaga raportowania powikłań aborcyjnych.
„Wykazano, że tabletka aborcyjna niesie ze sobą cztery razy większe ryzyko powikłań niż aborcja chirurgiczna w pierwszym trymestrze ciąży. Kobiety są narażone na większe ryzyko, gdy wiek ciążowy nie jest po raz pierwszy właściwie oceniany, gdy zagrażająca życiu ciąża pozamaciczna nie jest wykluczona” – wyliczają obrońcy życia i przypominają, że brak badania na oznaczenie czynnika Rh może mieć wpływ na przyszłe ciąże. Ostrzegają też, że w przypadku braku osobistych wizyt u lekarza łatwiej zmusić kobietę do aborcji wbrew jej woli.
Stosowany w aborcji farmakologicznej mifepristone modyfikuje funkcje receptorów progesteronowych (działanie postowulacyjne i antynidacyjne). W wyniku tego działania następuje wydalenie zarodka ludzkiego z ustroju matki i jego śmierć. Mechanizm ten niszczy procesy fizjologiczne, umożliwiające odpowiednie utrzymanie ciąży lub jej powstanie.