Elena i Pietro Cortesi z Boliwii wzięli ślub w 2013 roku. Dwa lata później, 26 grudnia 2015 roku dowiedzieli się, że Elena jest w ciąży. Podczas pierwszego badania USG, które zostało wykonane w 11 tygodniu, okazało się, że ciąża nie przebiega prawidłowo.
– Wybuchnęliśmy zachwytem na dźwięk bicia serduszka, jednak zaraz po tym lekarz zauważył problemy z główką dziecka, w której było zbyt wiele pustych przestrzeni. Mózg wydawał się niebyt dobrze rozwinięty. Dla nas to było jak spadanie w przepaść – wspomina Elena. Dodaje również: – Moje serce było pełne miłości do dziecka, które nosiłam w brzuchu, ale było też jednocześnie całkowicie złamane.
Elena w rozmowie z dziennikarką Aleteia.org przyznaje również: – Teoretycznie zawsze byłam pro-life. Jestem wolontariuszką w centrum kryzysowym pro-life, ale dopóki nie doświadczysz takiego zawrotu głowy osobiście, nie wiesz, jak wiele różnych pomysłów przyjdzie ci na myśl.
Z pewnością trudnym doświadczeniem okazał się również kontakt z lekarzami. – Kiedy mój mąż zapytał, czy płeć dziecka jest już widoczna, lekarz odpowiedział: „Po co o to pytacie? To stracona ciąża”. Tego dnia zdecydowałam, że już nigdy więcej nie pójdę do takiego ginekologa – mówi Elena.
Ich życie odmieniło spotkanie ze Słowem Bożym, kiedy Elena spontanicznie otworzyła codzienny lekcjonarz, by przeczytać czytania z dnia. – Pierwsze czytanie było modlitwą zawierzenia królowej Estery: czyhało na nią śmiertelne niebezpieczeństwo, a ona w pełni powierzała się Bogu. Ostatni werset tego czytania wstrząsnął zarówno mną, jak i Pietrem, bo brzmiał: „Zamień naszą żałobę w radość, a nasze cierpienia w zbawienie” – wspomina.
Tak też, z Bożej inspiracji, zrodził się pomysł na imię dla dziewczynki: – W tym momencie zrozumieliśmy, że to jasny znak od Boga. Było też dla nas jasne, że jeśli dziecko jest dziewczynką, nazwiemy ją Estera. Od tego dnia prosiliśmy w modlitwach o głębsze zrozumienie, w jaki sposób Ester jest dla nas darem.
Kolejne badani nie przynosiły nadziei. Małżonkowie powoli przygotowywali się na najtrudniejsze… – Mieliśmy jedną wizytę w Wielki Piątek; ten lekarz, szanując naszą decyzję o przyjęciu życia, dał nam obraz poważnych fizycznych i kognitywnych niepełnosprawności, jakie będzie miało nasze dziecko. To był nasz Wielki Piątek. Rezonans magnetyczny ujawnił, że dziecko zupełnie nie miało mózgu: cierpiało na bezmózgowie, co oznaczało niezdolność do życia poza łonem. Chociaż zostawialiśmy drzwi otwarte dla cudu, to był to dzień, w którym dokładnie wiedzieliśmy, z czym musimy się zmierzyć.
Od razu po porodzie Elen, jak wszystkie mamy, poszła do sali. Tak wspomina pierwsze chwile z córeczką: – Ester żyła przez około godzinę, mój mąż i najbliższa rodzina byli przy nas. Została ochrzczona i otrzymała bierzmowanie. Dla nas to była godzina w raju. Miała przenikliwe spojrzenie, obecne, może nawet bardziej świadome niż nasze. Wykorzystaliśmy każdą minutę, którą z nią mieliśmy. Patrząc wstecz, ten czas rozciągnął się jak akordeon. Ester dała mi niewiarygodny pokój: weszła wśród nas i natychmiast otrzymała dar życia wiecznego.Ester nie była tylko dłonią, którą trzymaliśmy w podróży naszej wiary; otworzyła wiele drzwi i okien… Wykonała pracę w sercach tak wielu ludzi, którzy usłyszeli jej historię. Odkryjemy jeszcze wiele rzeczy, których dokonała oprócz tych, o których już wiemy. Jestem tego pewna.