Mszy św. na rozpoczęcie marszu w kościele pw. św. Maksymiliana przewodniczył bp Zbigniew Zieliński. – Jeżeli mówimy o dekadencji dzisiejszych czasów, zwłaszcza w bogatej i sytej Europie, do której my też należymy, to jednym z owoców tego stanu jest ogromne zamknięcie się na życie, na rodzinę, na małżeństwo – powiedział w homilii. W marszu uczestniczyło kilkaset osób.
Wskazując na cel marszu, bp Zieliński stwierdził: – Chcemy jeszcze bardziej zachwycić się życiem i rodziną oraz uświadomić sobie jak bardzo współczesny świat, niestety niekiedy także i my, katolicy, jesteśmy w ogromnej sprzeczności z tymi wartościami.
– Jeżeli mówimy o dekadencji dzisiejszych czasów, zwłaszcza w bogatej i sytej Europie, do której my też należymy, to jednym z owoców tego stanu jest ogromne zamknięcie się na życie, na rodzinę, na małżeństwo. Chcemy dziś prosić Ducha Świętego, aby nam pomógł nadrobić to, co stanowi zaległość i gorzkimi łzami płakać nad tym, co stanowi nasz grzech przeciwko życiu – dodał biskup.
Mówiąc o działaniach przeciwko życiu, które obecne są także wśród ludzi deklarujących się jako wierzący, biskup stwierdził: – Czasami jest to kwestia głoszonych opinii, czasami tylko myśli rodzących się w naszym wnętrzu, a czasami i podejmowanych przeciwko życiu, rodzinie, małżeństwu, decyzji.
Biskup odwołał się do sformułowania św. Jana Pawła II, który w swoim nauczaniu mówił często o „cywilizacji śmierci”.
– Czas, w którym żyjemy, to z jednej strony promocja siły, witalności, wydawałoby się – radości życia, ale z drugiej strony nie było w historii ludzkości czasów, w których bardziej dramatycznie by się temu zaprzeczało. Nie tylko poprzez promowanie śmierci, ale także jej egzekwowanie – zauważył biskup.
– Buntujemy się i denerwuje nas wojna, która dzieje się za wschodnią granicą. Bolejemy nad tym, że giną tam ludzie. Ale czy bolejemy nad tym, że rocznie na świecie zabija się 60 milionów dzieci pod sercem matek? Jakaż obłuda – powiedział bp Zieliński, zadając pytanie: – Dlaczego jest tak z nami?
Odpowiadając, odparł: – Powodem, dla którego tak trudno jest nam ucieszyć się życiem, nie tylko mówić o tym, że życie jest piękne, ale też pięknie żyć, jest w dużej mierze utrata nadziei. Utrata nadziei, jako tej fundamentalnej cnoty, obok wiary i miłości, co nie pozwala nam spojrzeć dalej niż na czubek własnego nosa; nie pozwala nam dostrzec w trosce o małżeństwo budowania projektu na przyszłość; w trosce o życie spojrzenia dalekosiężnego.
Przywołując słowa jednego z polityków, który dotychczas promował działania przeciwko życiu, a ostatnio przyznał, że zbyt mała liczba rodzących się w Polsce dzieci może zaowocować poważnymi problemami gospodarczymi, biskup zauważył: – Na dzień dzisiejszy jesteśmy narodem wymierającym. Nie rozwiążemy naszych problemów imigrantami i uchodźcami. Kiedy sami jesteśmy zamknięci na życie, prędzej, czy później będziemy podchodzili w sposób wyzyskujący także do tych, których do nas zaprosimy.
Biskup wezwał uczestników marszu do afirmacji życia oraz do ucieszenia się także pozytywnymi przejawami szacunku do życia, które widać ostatnio w polskim społeczeństwie.
– Póki co, jest w nas wiele powodów do radości, kiedy możemy odwołać się do naszej otwartości na rzesze uchodźców zza wschodniej granicy. Dzisiaj dostrzeżmy to, po to, abyśmy mogli wydobyć z siebie entuzjazm i radość z życia i się nim ucieszyć. Nie tylko promować życie, chronić i wspierać je, gdy zdarza się tragedia, ale cieszyć się życiem, kiedy jest dobrobyt – powiedział biskup.
– Kochasz życie? Cenisz małżeństwo? Rodzina jest dla ciebie święta? Rób, co do ciebie należy, co w prosty i oczywisty sposób z tej miłości wypływa. A wspólna modlitwa podczas marszu niech nas jeszcze bardziej w tym zmobilizuje – zakończył biskup.
Marsz zakończył się piknikiem przy kościele pw. Najświętszego Serca Jezusowego. Za oprawę muzyczną wydarzenia odpowiadał zespół Yam Kinneret. Organizatorami słupskiego marszu byli: Domowy Kościół, Diakonia Życia Ruchu Światło-Życie, oraz Fundacja „Przyjaciele Życia”.