W Oświęcimiu kazano jej „przerywać ciąże” przywiezionych w transportach kobiet. Odpowiedziała: „Ja się nie zgodzę, nawet kosztem życia. Jestem lekarzem, jestem człowiekiem i jestem katoliczką”.
Doktor Irena Konieczna pracowała w obozie koncentracyjnym przy odbieraniu porodów razem ze Stanisławą Leszczyńską – położną, w której wyniki nie mógł uwierzyć sam (nie)sławny dr Mengele. Mimo strasznych warunków sanitarnych żadne dziecko nie zmarło w trakcie porodu. Irena Konieczna wierzyła, że życie może zwyciężyć nad śmiercią, nawet w najtrudniejszych warunkach. Zamiast rozpaczy przekazywała nadzieję. Duży wpływ na jej postawę miała wcześniejsza działalność w harcerstwie. To tam nauczyła się, że lepiej działać niż narzekać. Że zamiast na własnym nieszczęściu lepiej skupiać się na pomocy tym, którzy mają trudniej.
Cała dla życia
W filmie „Irena Konieczna – cała dla życia” o działalności lekarki w Auschwitz opowiada Barbara Perończyk-Puc, której dr Konieczna pomogła przyjść na świat w obozie. Choć wydawało się to niemożliwe, zawsze starała się zdobyć potrzebny dziecku lek, odrobinę jedzenia dla karmiącej matki, materiał, w który można owinąć maleństwo. Najstraszniejsza była dla niej świadomość, że musi wybierać, komu ma pomóc, a komu pomóc się nie da.
Druh Bogdan Radys wspomina w filmie, że dr Konieczna nigdy nie chciała chwalić się tym, że uratowała komuś życie. Mimo tego jedna z ocalonych dziewczynek, które wzorem swojej wybawicielki została lekarzem, z wdzięczności chciała postawić jej w Gdańsku pomnik. Po wyzwoleniu obozu na opuszczonym terenie pozostało kilkadziesiąt dzieci, głównie niemowląt, po które nikt się nie zgłosił. Została z nimi dr Konieczna.
Zwolniona za odmowę aborcji
Ze względu na działalność w Armii Krajowej po wojnie miała problem ze znalezieniem pracy. Mieszkanie, które zostawiła w Inowrocławiu, okazało się „zajęte” przez ludzi, którzy nie mieli zamiaru go opuścić. W 1956 roku w Polsce wprowadzono ustawę zezwalającą na aborcję „na życzenie” i przymuszającą lekarzy do jej wykonywania. Dr Irena Konieczna została zwolniona z pracy w przychodni w Gdański za odmowę „przerwania ciąży”. Było to tym bardziej bolesne, że pensja była w tym czasie źródłem utrzymania nie tylko jej samej, ale też matki, ciotki i syna. Choć cieszyła ją praca lekarza ginekologa, musiała zadowolić się leczeniem ogólnym. Z wielkim zapałem zaangażowała się w powstające poradnictwo rodzinne, pracowała w warunkach, które szybko zniechęciłyby wielu współczesnych działaczy. Swoje materiały przepisywała na maszynie i „pocztą pantoflową” przekazywała dalej. Tylko Pan Bóg wie, ilu dzieciom uratowała życie.
Już nie heroizm
W dzisiejszych czasach obrona życia nie jest już heroizmem, ale zwykłą przyzwoitością. Lekarzom nikt nie grozi śmiercią za odmowę wykonania aborcji, a materiały pro life można udostępniać dwoma kliknięciami na Facebooku. Historia dr Ireny Koniecznej zmusza do rachunku sumienia. Lekarska robiła bardzo wiele, choć było trudno. Czy my – gdy jest dużo łatwiej – robimy choć trochę?
Ewa Rejman
Źródło: Dwutygodnik Młodzieży Katolickiej „Droga”