Śmierć budzi lęk, bo kojarzy się z niepewnością i poprzedzającym ją cierpieniem. Stąd pytania: Czym jest uporczywa terapia? A może eutanazja to przejaw miłosierdzia? Kres życia wzbudza wiele wątpliwości moralnych.
„Miarą jakości danej cywilizacji jest sposób, w jaki traktuje ona swoich najsłabszych członków” – pisał prof. Jérôme Lejeune, który odkrył przyczynę występowania zespołu Downa. Człowiek jest najsłabszy na początku i u kresu swojego życia, dlatego właśnie wtedy zasługuje na najstaranniejszą ochronę.
Opieka paliatywna
Mówiąc o trosce o osoby chore, starsze, zniedołężniałe, używamy terminu „opieka paliatywna”. Jej celem jest poprawa jakości życia umierającego pacjenta, łagodzenie objawów choroby, zadbanie o możliwy komfort psychiczny. Lekarz, w porozumieniu z pacjentem i jego bliskimi, decyduje o momencie, w którym doznawane z powodu leczenia cierpienia stają się niewspółmierne do szans na wyzdrowienie. Może wtedy zasugerować opiekę paliatywną, którą zapewniają m.in. hospicja. Jej ważnym elementem jest uśmierzanie bólu. W skrajnych przypadkach stosuje się silne środki przeciwbólowe, których pośrednim (i niezamierzonym) skutkiem może być przyspieszenie śmierci chorego. Takie postępowanie jest moralnie godziwe i nie ma nic wspólnego z eutanazją – jego celem jest zmniejszenie cierpienia, a nie śmierć pacjenta.
Eutanazja
Z kolei eutanazja to świadome działanie lub świadome zaniechanie działania z intencją spowodowania śmierci pacjenta. W Polsce eutanazja jest zabroniona pod groźbą kary pozbawienia wolności. Także Kodeks Etyki Lekarskiej mówi, że „lekarzowi nie wolno stosować eutanazji, ani pomagać choremu w popełnieniu samobójstwa”. Nie jest to zresztą nowe stanowisko, bo już w tekście starożytnej przysięgi Hipokratesa czytamy: „Nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał”.
Jednym z rodzajów eutanazji jest tzw. wspomagane samobójstwo polegające na dostarczeniu pacjentowi środków farmakologicznych, które umożliwią mu odebranie sobie życia. W wielu krajach takie rozwiązanie staje się coraz powszechniejsze, a jego pozorna łatwość sprawia, że starsze osoby czują się winne bycia „ciężarem dla społeczeństwa”.
Nie ma też różnicy moralnej między eutanazja czynną (podaniem śmiercionośnej substancji), a bierną (zaprzestaniem podstawowych czynności podtrzymujących życie chorego takich jak karmienie). W obu przypadkach cel jest ten sam, a nawet można zaryzykować twierdzenie, że eutanazja bierna jest jeszcze bardziej okrutna.
Ulga w cierpieniu?
„Czymś niezwykle rzadkim wśród chorych otoczonych właściwą opieką i doświadczających miłości jest wyrażanie przez nich prośby o śmierć” – to słowa prof. Luciena Izraëla, członka Amerykańskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej i Akademii Nauk w Nowym Jorku.
W 2007 r. głośna w Polsce była sprawa Janusza Świtaja, który w wieku 18 lat uległ wypadkowi motocyklowemu, w wyniku którego został sparaliżowany i pozbawiony nawet możliwości samodzielnego oddychania. Czując się obciążeniem dla swoich rodziców, nie chciał już żyć i złożył do sądu wniosek o zgodę na eutanazję. Jednak zamiast pomocy w wykonaniu na sobie „wyroku” śmierci otrzymał wsparcie fundacji „Mimo wszystko”. Zapewniono mu specjalistyczny wózek z respiratorem i pomoc asystenta oraz wszczepiono pompę łagodzącą ból. Przede wszystkim podarowano mu pewność, że nie jest w swoim cierpieniu sam. Pan Janusz odzyskał wolę działania. Obecnie studiuje, pracuje w fundacji i pomaga innym niepełnosprawnym, ponieważ zamiast śmierci zaproponowano mu życie.
Ewa Rejman
Źródło: www.droga.com.pl