Jeżeli lekarz decyduje się na to, aby poddawać procedurom hormonalnym dziecko, które ma lat trzy, pięć, dziesięć czy kilkanaście, to wówczas możemy powiedzieć wprost, że szkodzi on temu dziecku – mówił w rozmowie z Redakcją Informacyjną Radia Maryja dr Błażej Kmieciak, koordynator Centrum Bioetyki Instytutu Ordo Iuris.
Jak podaje portal vaticannews.va, „co najmniej osiemnastu pracowników kliniki zajmującej się zmianą płci w Wielkiej Brytanii odeszło z pracy z powodu złego diagnozowania dzieci i skierowywania ich na terapię hormonalną”.
Dr Błażej Kmieciak wskazał, że „jeżeli słyszymy, iż lekarze decydują się na odejście z klinik, to muszę powiedzieć z perspektywy bioetycznej, że jest to bardzo dobry znak”.
– Świadczy to o tym, że nawet w tak liberalnym medycznie i aksjologicznie społeczeństwie, jakim jest w ostatnich dekadach Wielka Brytania, są pewne elementy, pewne poziomy i działania, które lekarzom każą powiedzieć „stop” – zaznaczył.
– Ja nie ukrywam, iż mam nadzieję, że tego typu sytuacje doprowadzą do pewnego otrzeźwienia medycznych europejskich społeczeństw. Ewidentnie widać, że wolnościowa myśl medyczna doprowadza do niszczenia człowieka, bo w ten sposób możemy powiedzieć o zupełnie nieuzasadnionym farmakologicznym truciu i niszczeniu życia dziecka – powiedział.
Koordynator Centrum Bioetyki Instytutu Ordo Iuris zaznaczył również, że „pojawienie się propozycji, aby podejmować procedurę hormonalną w stosunku do dzieci w sytuacji tzw. zmian płci, jest przykładem ewidentnego odejścia medycyny od całkowicie fundamentalnych i elementarnych zasad, jakimi zawsze kierowały się nauki medyczne”. Pierwsza taka zasada to przede wszystkim „nie szkodzić” – dodał.
– Organizm dziecka jest organizmem, który podlega niesamowitym, bardzo dynamicznym zmianom – nie tylko na poziomie emocjonalnym (o czym zapewne każdy rodzic wie), ale także na poziomie wnikającym w biologię, w strukturę danego człowieka. Jeżeli lekarz decyduje się na to, aby poddawać procedurom hormonalnym dziecko, które ma lat trzy, pięć, dziesięć czy kilkanaście, to wówczas możemy powiedzieć wprost, że szkodzi on temu dziecku – akcentował.
– Dlaczego? Ponieważ zakłóca pewien naturalny proces rozwojowy, który jest powiązany z funkcjonowaniem każdego z nas, ponieważ wszyscy przechodziliśmy okres dojrzewania płciowego, hormonalnego, emocjonalnego oraz społecznego – tłumaczył rozmówca Radia Maryja.
Dr Błażej Kmieciak podkreślił, że „nie ma wątpliwości, że są sytuacje, kiedy dziecko mówi np., że ono czuje się bardziej chłopcem albo dziewczynką. To są pewne elementy i etapy rozwojowe, które wymagają obecności i wsparcia ze strony rodziców”.
Dlaczego zatem liczba dzieci, u których stwierdza się zaburzenia tożsamości płciowej, rośnie lawinowo? Jest to pewnego rodzaju trend, który pojawił się w ostatnich latach, w ostatnich dekadach w społeczeństwie w ogóle – wyjaśnił.
– Dochodzimy do wniosku, że wszystko jest relatywne. 20-25 lat temu, gdybyśmy powiedzieli komuś, że jest trzecia płeć w postaci takiej, że wybierz sobie kolejną, to taka osoba spotkałaby się zapewne z ironią, śmiechem i zwróceniem uwagi, że to, co mówi, jest niemądre. Dzisiaj doszliśmy do sytuacji, w której nie ma normy i wszystko staje się względne, a najgorsze jest to, że biologia stała się względna – powiedział.
– My już dzisiaj nawet nie mówimy o zmianie płci, ale o uzgodnieniu płci, tylko że w tym momencie odchodzimy zupełnie od kanonów psychologii, psychiatrii i medycyny, w których zwracano uwagę na pewną strukturę, na pewną bio-psycho-fizyczno-duchową jednolitość człowieka. (…) Doprowadzamy do stanu, w którym krzywdzimy osoby najbardziej bezbronne, a wynika to przede wszystkim z pewnego zupełnie niepojętego rozumienia kategorii wolności – wskazał dr Błażej Kmieciak.