Nigdy nie zobaczy swojej żony i synka, ale potrafi powiedzieć, że wzrok jest przereklamowany. Nie widzi od ponad 25 lat, a od pewnego czasu w mediach społecznościowych opisuje zabawne historyjki, które zdarzają się również niewidomym, oznacza je hasztagiem #ślepylos.
Ktoś zapyta, co może wiedzieć niewidomy dziennikarz, skoro nie widział nawet goli. Przed chwilą rozmawiałem z moim kolegą z „Przeglądu Sportowego” o meczu reprezentacji U-21. Nie będę się wymądrzał, że strzał Patryka Dziczka to stadiony świata, bo tego nie widziałem. Ale mogę mówić o tym, że reprezentacja Czesława Michniewicza gra dobrze, że kolejny raz udowadnia, że może grać z najlepszymi i ma pomysł na grę. Pamiętam początki w radiu. Jeden z gości zapytał, czy według mnie był spalony.
Pamiętam też kolory i to jak wygląda natura. Dotykając psa, przypominam sobie, jak wygląda. Dużo gorzej mają osoby, które są niewidome od urodzenia. Jak wytłumaczyć dziecku, jak wygląda kolor zielony? Nie można przecież powiedzieć, że jest jak trawa. Dlatego jestem szczęśliwy, że choć przez pięć lat mogłem oglądać świat.
To były czasy, gdy biegałem do kiosku po „Przegląd Sportowy” i męczyłem kolegę lub braci, by czytali mi wszystko od początku do końca. Teraz kliknę kilka razy w telefonie i gazetę czyta mi specjalny program. Od zawsze też było ze mną radio. Słuchałem igrzysk, skoków narciarskich, meczów piłki nożnej – mówi dziennikarz.
M.Ryszka jest też znany z tego, że w mediach społecznościowych, dodając hasztag „ślepy los”, opisuje historie, które zdarzają się ludziom niewidomym, niektóre z nich są zabawne, inne wzruszające:
Napisał do mnie chłopak, że jego tata całe życie był kibicem piłkarskim. Przestał widzieć i się załamał, bo nie mógł oglądać meczów. Od razu dałem mu swój numer i wyjaśniłem, jakie programy ma zainstalować tacie. Pomogło. Odzywają się też rodzice, których dzieci nie widzą. Piszą, że dzięki mnie uświadamiają sobie, iż można żyć normalnie.
Nie brakuje też zabawnych historii. Poszliśmy kiedyś z innym niewidomym kolegą na kebab. Czekamy na zamówienie z białymi laskami w rękach, a jacyś ludzie stojący obok szepczą: „Patrz, najpierw uprawiali nordic walking, a teraz będą wpieprzać kebaby”. I jak tu się nie roześmiać? Ja śmieję się bardzo często.