W marcu 2019 roku odbyły się w Argentynie wielkie protesty przeciwko ogłoszonym przez prezydenta Alberto Fernándeza planom legalizacji aborcji na żądanie. 17 listopada br. prezydent na nowo podjął inicjatywę.
Prezydent zgłosił swój projekt ustawy do Kongresu i zapewnił, że spełnia obietnicę wyborczą, a przyczyną opóźnienia była pandemia COVID-19. Oświadczył przy tym:
Legalizacja przerywania ciąży ratuje życie kobiet i chroni ich zdolności rozrodcze, na które często mają wpływ nielegalne, niebezpieczne aborcje, ale wprowadzenie tego prawa nie zwiększy liczby aborcji, ani ich nie wspiera.
Instruowani przez organizacje międzynarodowe aktywiści ruchów aborcyjnych twierdzą, że na skutek nielegalnych aborcji w Argentynie corocznie umiera lub bardzo ciężko choruje około 40 000 kobiet. Właśnie do tych danych, które określane są jako propagandowe, odwołuje się prezydent Fernández.
Międzynarodowe grupy proaborcyjne wywierają intensywny nacisk na prezydenta Fernandeza i Kongres Argentyny w celu wprowadzenia ustawowej legalnej aborcji na żądanie. Coraz większą presję wywierają również oddziały krajowe Amnesty International.
Czas pożegnać się z dziesięcioleciami łamania praw seksualnych i reprodukcyjnych – oświadczyła Mariela Belski, dyrektor wykonawczy Amnesty International Argentina. – Legalizacja aborcji jest imperatywem praw człowieka i koniecznym krokiem w kierunku stawania się raz na zawsze bardziej równym społeczeństwem – dodała.
Oficjalnie nie są jeszcze znane szczegóły ustawy zgłoszonej przez prezydenta Fernándeza. Media donoszą, że obejmuje ona legalną aborcję na życzenie do 14 tygodnia ciąży.