Zapłodnienie pozaustrojowe, tzw. metoda in vitro, od samego początku wywołuje wiele wątpliwości i tyleż samo zaciekłych sporów angażujących m.in. teologów, filozofów, biologów oraz prawników.
Dylematy moralne wywołane medycznie wspomaganą prokreacją są nadzwyczaj trudne z tego względu, że dotykają tego, co u człowieka jest szczególnie ważne, a zatem źródeł jego istnienia jako substancji indywidualnej. Metoda zapłodnienia in vitro niezwykle głęboko wchodzi w obszar fenomenu życia ludzkiego, bowiem ma na celu poczęcie człowieka, a co więcej daje możliwość – w pewnym zakresie – ukształtowania nowego życia, według oczekiwań osób uczestniczących w procedurze. Dramat tego zjawiska jest dodatkowo potęgowany cierpieniem dwojga kochających się ludzi, niezdolnych do poczęcia dziecka, którego bardzo pragną. Szczególnie ich oczekiwanie na dziecko czyni rozwiązanie dylematu trudnym, a przedstawiciele nauk próbujący znaleźć rozumne rozstrzygnięcie, sprawiają wrażenie specjalistów nieczułych na ludzką krzywdę. Zjawisko to bez trudu można zaobserwować w przekazach medialnych, gdzie rzetelną dyskusję zastępują obrazy, na przemian ludzi cierpiących z powodu braku dziecka, innym razem uśmiechniętych rodziców bawiących się ze swoimi dziećmi poczętymi w wyniku zabiegu wspomaganej medycznie prokreacji. W ten sposób doprowadza się do tego, że z horyzontu znika problem fundamentalny, życia człowieka zaczynającego się w momencie poczęcia, stawianego od samego początku w sytuacji szczególnego zagrożenia i uzależnienia od dobrej woli personelu ośrodka, w którym przeprowadza się procedurę in vitro.
Niegodziwość medycznie wspomaganej prokreacji przejawia się na kilku płaszczyznach, z których każda osobno jest – w moim przekonaniu – wystarczająco przekonywająca do powstrzymania się od udziału w tej procedurze. Już samo podstawowe założenie zabiegu in vitro, w myśl którego poczęcie jest oderwane od aktu seksualnego mężczyzny i kobiety, otwartego na dar w postaci nowego życia, a przeniesienie tej sfery do laboratorium, gdzie nowe życie powstaje na szkle przy użyciu różnych wysoko specjalistycznych urządzeń, może powodować, że dziecko staje się przedmiotem roszczeń. Co więcej, roszczenia te mogą zostać uznane za nie spełnione, jeżeli dziecko urodzi się chore, o ile wcześniej ciąża nie zostanie przerwana. Prowadzi to do wykreowania się błędnego,
u swoich podstaw, paradygmatu prawa do dziecka.
Przedmiotowe podejście do nowego życia ma swój dalszy ciąg na kolejnych etapach procedury. Embrion powstały w jej wyniku poddawany jest badaniom preimplantacyjnym, od wyniku których zwykle uzależniony jest jego dalszy los – unicestwienie lub implantacja do organizmu kobiety. Nowe życie powstałe na szkle narażone jest także na interwencję w jego najgłębsze struktury, prowadzącą do zdeterminowania sposobu jego dalszego rozwoju według oczekiwań dawców komórek rozrodczych lub osób odpowiadających za przeprowadzenie procedury.
Kolejną płaszczyzną niegodziwości omawianej tu procedury jest los embrionów nadliczbowych. Już sama nazwa konotuje ich przedmiotowe traktowanie i odrzucenie. Alternatywą dla ich unicestwienia ma być kriokonserwacja, która teoretycznie daje możliwość wykorzystania zamrożonych embrionów w przyszłości, gdy ich rodzice będą chcieli starać się o kolejne dziecko lub gdy zostaną one przekazane do wykorzystania innym osobom. Na marginesie tylko należy zauważyć, że owa płaszczyzna potęguje i uwypukla niegodziwość medycznie wspomaganej prokreacji przez wykreowanie dylematu moralnego niemożliwego do rozwiązania w słuszny sposób, a dotyczącego embrionów znajdujących się obecnie w stanie zamrożenia. Nie wypracowano dotychczas – i wydaje się, że wypracowanie jest niemożliwe – trybu postępowania pozwalającego na rozstrzygnięcie tej szalenie trudnej sytuacji moralnej. Należy tu przyłączyć się do słów Jana Pawła II, który odwoływał się „do sumienia osób sprawujących odpowiedzialne funkcje w środowisku naukowym, a w szczególny sposób do lekarzy, aby została wstrzymana produkcja ludzkich embrionów, zważywszy, że nie ma moralnie godziwego rozwiązania, które zapewniłoby ludzką przyszłość wielu tysiącom <<zamrożonych>> embrionów, choć przecież mają one i zawsze zachowują swoje podstawowe prawa i tym samym winny być chronione przez prawo jako ludzkie osoby” (cyt. za: Instrukcja Dignitas Personae, pkt 19).
Wiele trudności, również z prawnego punktu widzenia, wiąże się z fundamentalną jak się wydaje, a niestety zwykle pomijaną w debacie, problematyką prawa do poznania własnej tożsamości biologicznej przez dziecko poczęte metodą in vitro. Zanim jednak przejdę do omówienia problematyki prawnej konieczne jest uprzednie wskazanie – a przynajmniej zarysowanie – rozumienia człowieka i jego struktury, tj. stanowiska w obszarze antropologii filozoficznej, bowiem niemożliwa wydaje się jakakolwiek dyskusja o prawie, a już szczególnie o prawie tak głęboko dotykającym człowieczeństwa, bez odwołania się właściwego rozumienia człowieka jako bytu osobowego. Jak zauważył o. Mieczysław Krąpiec: „Fakt stworzenia ludzkiej duszy w materii ludzkiego ciała – objawiający się w połączeniu nasienia i jaja w ludzką komórkę, dziedziczkę kodu genetycznego – stoi u podstaw rozumienia ludzkiej osoby i jej naturalnej godności, która wzrasta z ludzką osobową działalnością” (M. A. Krąpiec, Człowiek jako osoba, Lublin 2009, s. 119). Człowiek, podobnie jak i inne byty, składa się z materii i formy. Formą w przypadku człowieka jest dusza rozumna, zaś materią ciało. Te składniki bytu występują u człowieka od momentu poczęcia. Dusza ludzka organizuje sobie materię (genom jest niejako ukierunkowaniem kształtowania się materii), która dopiero na pewnym etapie rozwoju pozwoli duszy na zaktualizowanie się przejawów rozumności. Innymi słowy, od początku istnienia człowieka, tj. od jego poczęcia, jest on osobą, zaś jego natura rozumna – istniejąca też od samego początku istnienia danego człowieka – przejawi się dopiero po odpowiednim ukształtowaniu sie materii. Co więcej, nawet w sytuacji niedorozwoju ciała (materii) spowodowanego chorobą, dusza człowieka zachowuje swoją rozumność. Z konstatacji o osobowym charakterze człowieka od momentu poczęcia wynika jego przyrodzona i niezbywalna godność, którą odczytuje i deklaruje także Konstytucja RP w art. 30.
Problematyka prawa do poznania własnej tożsamości genetycznej przez dziecko poczęte metodą in vitro aktualizuje się w sytuacji wykorzystania komórki rozrodczej pochodzącej od osoby trzeciej przez inne osoby, które chcą wziąć udział w procedurze zapłodnienia pozaustrojowego, niemniej komórki rozrodcze jednej z nich nie są do tego zdolne (zapłodnienie heterologiczne). W pojęciu zapłodnienia heterologicznego mieści się także stan faktyczny, w którym zarówno komórki rozrodcze męskie jak i żeńskie pochodzą od dawców trzecich, zaś implantacja następuje do organizmu innej kobiety, która sama lub wspólnie z inną osobą (obserwacja wydarzeń związanych z posługiwaniem się metodą in vitro na świecie uniemożliwia stosowania takich pojęć, jak „mąż” i ”żona”, bowiem do procedury dopuszcza się osoby samotne, konkubentów, czy też osoby żyjące w związkach homoseksualnych) chce wychować dziecko urodzone w efekcie zastosowania tej procedury.
Omawiając problematykę poznania tożsamości biologicznej należy poczynić jeszcze jedno zastrzeżenie, polegające na odróżnieniu prawnie relewantnego ustalenia pochodzenia dziecka (filiacji) od prawa do poznania własnej tożsamości biologicznej, z którym co do zasady nie wiążą się skutki prawne, a jedynie poznanie informacji o swoich rodzicach biologicznych, tj. dawcach komórek rozrodczych. Ustalenie pochodzenia dziecka jest jednym z podstawowych założeń prawa rodzinnego i opiekuńczego, bowiem ma to podstawowe znaczenie dla takich stosunków, jak np. władza rodzicielska, obowiązek alimentacyjny
i dziedziczenie. Prawo rodzinne przewiduje szereg unormowań, w tym domniemań, pozwalających na zrekonstruowanie stanu cywilnego dziecka poprzez umieszczenie go w określonym miejscu struktury więzi rodzinnoprawnych. Wśród tych regulacji można znaleźć także te, odpowiadające na wyzwania stawiane prawu przez medycznie wspomaganą prokreację, jak np. art. 619 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, w którym przesądzono, że matką dziecka jest kobieta, która je urodziła. Do problematyki ojcostwa nawiązano w tym kontekście w art. 68 kodeksu, który stanowi, że zaprzeczenie ojcostwa nie jest dopuszczalne, jeżeli dziecko zostało poczęte w następstwie zabiegu medycznego, na który mąż matki wyraził zgodę. Przywołane tu instrumenty rodzinnoprawne charakteryzują się tym, że z różnych przyczyn, a w założeniu ze względu na dobro dziecka, ich zastosowanie może prowadzić do ustalenia więzi rodzinnoprawnych pomiędzy osobami, których nie wiąże pokrewieństwo biologiczne. Ta konstatacja ma charakter kluczowy dla dalszych rozważań.
Pamiętając, że relacja rodzinnoprawna może być ustalona w sposób inny niż sugerowałyby więzi biologiczne, należy zastanowić się nad prawem do poznania przez dziecko informacji o rodzicach biologicznych, które nie skutkowałoby konsekwencjami prawnymi (np. w postaci obowiązku alimentacyjnego). Otóż, człowiek jest istotą świadomą antropologicznie, poznającą różnice dzielące ją od pozostałych stworzeń. Człowiek doświadcza samego siebie, ma możliwość niejako przekroczenia siebie i spojrzenia na swoje zachowanie z zewnątrz. Jest on także jedyną istotą żywą, która uświadamia sobie w jaki sposób została poczęta. Z godności człowieka – przejawiającej się w jego wolności i naturze rozumnej – wynika prawo do poznania własnej tożsamości, konieczne do udzielenia sobie odpowiedzi na pytania: kim jestem?, skąd pochodzę?. Dopiero odpowiedź na te pytania pozwala człowiekowi na odnalezienie się w zastanej rzeczywistości i podjęcie działań zgodnych z jego rozumną naturą, w myśl pytania: dokąd zmierzam?. Prawo do poznania własnej tożsamości biologicznej ma fundamentalne znaczenie z dwóch podstawowych względów, biologicznego i historycznego. W ramach aspektów biologicznych wskazuje się przede wszystkim cechy genetyczne otrzymywane od matki i ojca, natomiast do aspektów historyczno-kulturowych zalicza się wiedzę o swojej indywidualnej historii. Za M. Safjanem (Prawo wobec ingerencji w naturę ludzkiej prokreacji, Warszawa 1990, s. 285) można wskazać trzy grupy argumentów przemawiających na rzecz prawa dziecka do poznania własnej tożsamości biologicznej:
- osobisty interes dziecka do poznania rodziców biologicznych,
- interes zdrowotny dziecka, który może przejawić się w potrzebie ustalenia prawidłowej diagnozy, a także w przypadku konieczności dokonania transplantacji organów lub tkanek,
- ochrony przed zawarciem małżeństwa z osobą blisko spokrewnioną.
Polskie prawo nie reguluje problematyki zapłodnienia pozaustrojowego i tym samym nie odnosi się do zagadnienia poznania własnej tożsamości biologicznej przez dziecko poczęte metodą in vitro. Niemniej problematyka poznania tożsamości biologicznej nie jest obca polskiemu prawu w ogóle, bowiem ustawodawca dostrzegł jej istotną wagę konstruując instytucję tajemnicy przysposobienia. W polskim prawie rodzinnym wyróżnia się trzy rodzaje przysposobienia:
- przysposobienie pełne (rozwiązywalne) – prowadzi do nabycia nowego stanu cywilnego, natomiast nie powoduje utraty poprzedniego. Do aktu urodzenia wpisuje się wzmiankę o przysposobieniu. Sąd rodzinny może postanowić też o sporządzeniu nowego aktu urodzenia, niemniej przysposobiony po uzyskaniu pełnoletniości może żądać udostępnienia księgi stanu cywilnego w części dotyczącej pierwotnego aktu urodzenia.
- przysposobienie niepełne – jego skutki polegają wyłącznie na powstaniu stosunku między przysposabiającym a przysposobionym. Tajemnica przysposobienia jest w tym wypadku ograniczona, bowiem polega jedynie na wpisaniu do aktu urodzenia wzmianki dodatkowej o przysposobieniu, a także na wydawaniu aktów skróconych urodzenia, w których wymienia się przysposabiających jako rodziców przysposobionego.
- przysposobienie całkowite – ma ono miejsce, gdy rodzice dziecka wyrażają zgodę na przysposobienie swojego dziecka w przyszłości bez wskazania osoby przysposabiającego. Sporządza się wtedy nowy akt urodzenia, niemniej przysposobiony po osiągnięciu pełnoletności może uzyskać dostęp do pierwotnego aktu urodzenia.
Wskazane wyżej rodzaje przysposobienia oraz powiązane z nimi konstrukcje tajemnicy przysposobienia, prowadzą do wniosku, że wniosek o preferowaniu przez polskiego ustawodawcę prawa do poznania tożsamości biologicznej przez dziecko przysposobione jest usprawiedliwiony. Zasadna zatem wydaje się konstatacja, że także dziecko poczęte metodą in vitro powinno mieć taką możliwość, niezależnie od konsekwencji jakie mogłoby to wywołać dla samej procedury zapłodnienia ustrojowego, szczególnie w wersji heterologicznej. Prawa osób poczętych w ten sposób bez wątpienia przeważają nad wątpliwą wartością, w postaci pozyskiwania kolejnych dawców komórek rozrodczych, w celu wykorzystania ich w heterologicznym zapłodnieniu pozaustrojowym.
Ustawodawca powinien – niezależnie od ostatecznej decyzji w sprawie podejścia do zapłodnienia pozaustrojowego – umożliwić dzieciom poczętym metodą in vitro poznanie swojej tożsamości biologicznej, oczywiście tym, którego tego chcą i po spełnieniu odpowiednich przesłanek (głównie odpowiedniego wieku). Ustawodawca zakazując nawet przeprowadzania zapłodnienia pozaustrojowego, nie zmieni faktu, że już wiele dzieci w ten sposób poczęto, a zatem niezależnie od zakazu powinien umożliwić tym osobom realizację omawianego tu prawa.
Krzysztof Szczucki
Artykuł pochodzi z IMAGO – Czasopismo Fundacji Pro Humana Vita, które było wydawane w latach 2011-2012 w celu promocji bioetyki. Jest próbą wakacyjnego przypomnienia tego cennego dzieła i najciekawszych artykułów.