Jedna kobieta, dwudziestu urzędników i przymusowa aborcja

by

Jest rok 1997. He­idi Fu wraz ze swoim mę­żem Bo­bem de­cy­dują się na de­spe­racką ucieczkę z Chin. He­idi za­szła w ciążę bez obo­wiąz­ko­wego „po­zwo­le­nia na dziecko”. Gdyby po­zo­stała w kraju, nie­mal na pewno zmu­szono by ją do aborcji.

 

He­idi udało się uciec, gdyż ukryła swą ciążę i uda­jąc, że chce wy­je­chać na wa­ka­cje, wy­ku­piła wy­cieczkę za­gra­niczną. Dziś ra­zem z mę­żem Bo­bem miesz­kają w Sta­nach Zjed­no­czo­nych i sta­rają się po­ma­gać ro­da­kom po­przez za­ło­żoną przez sie­bie fun­da­cję China Aid. Bob Fu opi­sał ich hi­sto­rię w świet­nej au­to­bio­gra­ficz­nej książce „Tajny agent Boga”.

 

23-letnia Jian­mei Feng nie miała tyle szczę­ścia co Bob i He­idi. Sta­rała się unik­nąć obo­wiąz­ko­wych wi­zyt u gi­ne­ko­loga, do któ­rego Chinki mu­szą zgła­szać się re­gu­lar­nie, by udo­wod­nić, że nie są w ciąży. Mimo de­spe­rac­kich prób ukry­cia od­mien­nego stanu zo­stała od­na­le­ziona przez biuro pla­no­wa­nia ro­dziny w Zhen­ping w północno-środkowych Chi­nach. Siłą wy­wle­czono ją w domu, uśpiono za­strzy­kiem i za­bito jej – już wów­czas sied­mio­mie­sięczne – nie­na­ro­dzone dziecko. W szpi­talu od­na­la­zła ją bra­towa a zro­bione przez nią zdję­cie nie­przy­tom­nej dziew­czyny i le­żą­cego obok niej mar­twego ma­leń­stwa obie­gło ser­wisy spo­łecz­no­ściowe. Część ro­da­ków na­zwała Jian­mei zdraj­czy­nią, bo na­gło­śnie­nie jej hi­sto­rii za gra­nicą wy­wo­łało kry­tyczne ko­men­ta­rze na te­mat chiń­skiej po­li­tyki ludnościowej.

 

Bła­ga­nia o litość

 

33-letnia Liu Xi­ven zo­stała w środku nocy wy­cią­gnięta z łóżka i siłą prze­wie­ziona do pla­cówki, w któ­rej do­ko­nano abor­cji jej sze­ścio­mie­sięcz­nego dziecka. Po jedną ko­bietę przy­szło aż dwu­dzie­stu urzęd­ni­ków. Liu Xi­ven miała już kil­ku­let­niego syna i nie była w sta­nie za­pła­cić kary za dru­gie dziecko. Bła­ga­nia o li­tość nic nie pomogły.

 

Każ­dego dnia w Chi­nach za­bi­ja­nych jest 35 ty­sięcy nie­na­ro­dzo­nych dzieci. Pod­czas nie­bez­piecz­nych za­bie­gów wie­lo­krot­nie umie­rają rów­nież ko­biety. Ro­dzi­com za­leży na tym, żeby – je­śli do­stają po­zwo­le­nie tylko na jed­nego po­tomka – za­cho­wać przy ży­ciu syna, mo­gą­cego w przy­szło­ści utrzy­mać ro­dzinę. Ni­kogo nie dzi­wią ma­sowe za­bój­stwa dziew­czy­nek – przed i po na­ro­dze­niu. Ko­biety, które chcą zna­leźć pracę, mu­szą przed­sta­wić przy­szłym pra­co­daw­com spe­cjalny cer­ty­fi­kat pla­no­wa­nia ro­dziny, czyli do­ku­ment po­świad­cza­jący, że nie mają żad­nego „nie­le­gal­nego” dziecka. Je­śli przy oka­zji urzęd­nicy od­kryją, że ko­bieta jed­nak po­siada ta­kie „nie­le­galne” dziecko, zo­staje pod­dana przy­mu­so­wej ste­ry­li­za­cji a na­wet za­mknięta w wię­zie­niu. W cza­sie pro­cesu – w prze­ci­wień­stwie do wszyst­kich in­nych prze­stęp­ców – nie ma prawa do ad­wo­kata. „Nie­le­galne” dzieci nie mają prawa do opieki zdro­wot­nej ani do edu­ka­cji. Lu­dzie boją się mó­wić o ma­ka­brycz­nych za­bój­stwach, bo za ja­ką­kol­wiek kry­tykę ko­mu­ni­stycz­nej wła­dzy grożą ostre szy­kany. Trudno uwie­rzyć, że w cza­sie, kiedy pi­szę ten tekst, w Chi­nach zo­stało za­bi­tych kil­ka­set nie­na­ro­dzo­nych dzieci. Mię­dzy­na­ro­dowe or­ga­ni­za­cje zaj­mu­jące się pra­wami czło­wieka nie­zbyt chęt­nie po­ru­szają te­mat roz­gry­wa­ją­cego się w tym kraju bar­ba­rzyń­stwa. Chiny są dla wielu państw klu­czo­wym part­ne­rem go­spo­dar­czym. W cza­sie mię­dzy­na­ro­do­wych spo­tkań przy­wódcy świata mil­czą i w tro­sce o wła­sne in­te­resy przy­my­kają oczy na dra­mat mi­lio­nów Chińczyków.

 

Ewa Rej­man

 


Artykuł został opublikowany na łamach czasopisma DROGA, dwutygodnika młodzieży katolickiej. Źródło: www.droga.com.pl

You may also like

Facebook