W mediach pojawiła się informacja, że rodzice dziecka, którego nie zdecydował się uśmiercić prof. Bogdan Chazan, wysunęli wobec Szpitala Świętej Rodziny w Warszawie żądanie odszkodowania na ponad milion złotych.
Wcześniej, w 2015 r., prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko prof. Chazanowi w tej sprawie. Współczuję rodzicom dziecka, nikogo nie śmiałabym oceniać, bo nikt z nas do końca nie wie, jaką by podjął decyzję, stając w obliczu takiej tragedii. Niewiele jest gorszych w życiu rodziców sytuacji od informacji, że ich dziecko ma letalne wady rozwojowe. Zastanawiam się jednak, czy potrafiłabym skarżyć kogoś za to, że nie zabił mojego dziecka. Czy można w ogóle mieć pretensję do kogokolwiek, że drugiego nie zabił? Nawet jeżeli miałoby to skrócić jego cierpienie?
Sednem sprawy było oskarżenie prof. Chazana, że zgodnie z własnym sumieniem nie zgodził się zabić chorego dziecka. Może jednak rozżaleni rodzice powinni ciężar oskarżeń przenieść na tych, którzy w laboratorium doprowadzili do powstania ich dziecka? Czy rodzicom została udzielona rzetelna informacja o zagrożeniach dla matki i dziecka podczas procedury zapłodnienia IVF? Czy zostało im przedstawione całe spektrum badań naukowych dotyczących częstości wad rozwojowych po tej procedurze? Pytań jest wiele, ale co najmniej dziwny to bieg wydarzeń, by z kliniki in vitro dotrzeć akurat do prof. Chazana, zdecydować, żeby w jego szpitalu dokonano aborcji, a potem oskarżyć go o brak na nią zgody.
Mianowanie prof. Chazana na eksperta ministerstwa zdrowia opracowującego wytyczne dot. standardów okołoporodowych wywołało w kręgach „aborcyjnych” szał. Zdumiewa intensywność i częstość ataków. W niektórych istotnych kwestiach nie zgadzam się z prof. Chazanem, ale oskarżanie go o działanie na szkodę zdrowia pacjentek, robienie z niego potwora, to prawdziwa nagonka.
Kiedy rozpoznano u mnie poronienie zagrażające, świadomie do hospitalizacji wybrałam Szpital Świętej Rodziny. Nie zawiodłam się na lekarzach z tego szpitala, mimo że utraciłam dziecko. Dostałam tam – jak każda kobieta po poronieniu – podpisany przez prof. Chazana list. Dyrektor szpitala ubolewał w nim nad stratą dziecka i informował o możliwych formach pomocy w tym trudnym czasie. Zostałam poinformowana, jak mogę postąpić z poronionym dzieckiem, jakie mam w związku z tym prawa, podano mi adres do grupy wsparcia, zaproponowano pomoc psychologiczną i pomoc osoby duchownej, w zależności od mojej decyzji. Profesor Chazan zainicjował prawdziwie ludzkie podejście do kobiet roniących dzieci i przekonał o konieczności okazania szacunku dla ciał tych dzieci.
Za jego dyrekcji w szpitalu na Madalińskiego ratowało się nienarodzone dzieci. Nie wiem, jak jest dzisiaj, ale niedawny przypadek dziecka tam urodzonego w wyniku nieudanej aborcji pokazuje, że czasami nie ratuje się już nawet tych żywo narodzonych. W dziesięć lat ze szpitala miejskiego o nie najlepszej opinii prof. Chazan zrobił centrum zdrowia rodziny. Szpital powiększył się dwukrotnie, powstały nowe oddziały – pediatrii i chirurgii onkologicznej, zwiększyła się trzykrotnie liczba porodów. Umieralność okołoporodowa była znacznie niższa, nie było zgonów matek. W tym czasie zespół lekarzy i pielęgniarek ze Szpitala Świętej Rodziny pomagał charytatywnie na Haiti, a prof. Chazan uczestniczył w budowaniu położniczego szpitala w Kenii, w Isiolo. Wiem, ile serca i pracy temu poświęcał, ponieważ sama pomagałam w pozyskaniu używanego sprzętu medycznego, który popłynął do portu Mombasa i służy teraz kenijskim matkom i dzieciom.
Plotki, obmowy i oszczerstwa powodują nieodwracalne krzywdy. Ten „zły język”, niezależnie od wyznawanej religii, zabija tego, kto te słowa wypowiada, tego, kto ich słucha i tego, o kim się mówi. Jest wykroczeniem przeciwko piątemu przykazaniu. Niemożliwe jest naprawienie wyrządzonych nimi krzywd, tak, jak nierealne jest zebranie pierza porwanego przez wiatr. Profesor Chazan już nie zabija i żałuje, że kiedykolwiek to robił. Przestańmy wreszcie i my zabijać jego. Opowiedzenie się za życiem to wybór wielu ludzi, nie tylko katolików. Szanujmy się nawzajem, nie oskarżajmy, rozmawiajmy merytorycznie, nie ulegajmy mowie nienawiści. Osiągniemy znacznie więcej dobrego niż przez kłótnie, oskarżania i nienawiść.
Dagmara Dziarnowska