Lobbyści aborcyjni planują w najbliższych dniach podjęcie konkretnych działań prawnych, które dekryminalizują aborcję w Wielkiej Brytanii. Zmiany w Ustawie o przemocy domowej mogą uczynić ten kraj największym centrum aborcyjnym Europy. Wiele zależy od Brytyjczyków – czy podejmą trud poinformowania posłów o swoim sprzeciwie.
Działacze z największej brytyjskiej organizacji aborcyjnej BPAS ogłosili plan przejęcia ustawy o przemocy domowej poprzez wprowadzenie poprawek, które de facto unieważniają większość zapisów ustawy o aborcji. Proponowane przez nich poprawki zezwalają na przeprowadzenie aborcji na żądanie, z dowolnego powodu. Wejście w życie nowej ustawy oznaczałoby, że w Anglii i Walii nie ma żadnej ochrony dziecka, aż do 28 tygodnia jego życia. Włącznie z tym, że możliwe byłoby zabicie dziecka ze względu na jego płeć.
Jeśli ustawa z poprawkami zostanie przegłosowana w parlamencie usunie szereg gwarancji, chroniących zarówno kobiety, jak i nienarodzone dzieci. M.in. zniknie prawne ograniczenie co do miejsca, gdzie można dokonać aborcji. A to z kolei oznaczałoby trwałą legalizację tzw. „domowej aborcji”, przeprowadzanej za pomocą silnych środków farmakologicznych, po konsultacji z lekarzem on-line. Tzw. „aborcję DIY” wprowadzono w Anglii i Walii w pierwszych dniach pandemii koronawirusa, pod pretekstem ochrony życia kobiet. Konsekwencją tego kroku jest zwiększenie liczby kobiet, zmuszanych do aborcji.
Kolejny absurd to zniesienie prawnego wymogu okazania zgodnie brzmiącej opinii dwóch lekarzy, potwierdzających konieczność aborcji. I to nie lekarz przeprowadzałby aborcję, lecz asystenci opieki zdrowotnej, pielęgniarki i farmaceuci.
Głos w sprawie zabrał biskup John Sherrington – rzecznik episkopatu Anglii i Walii ds. ochrony życia, który apeluje do Brytyjczyków, aby pisali do swoich parlamentarzystów, wzywając ich do sprzeciwienia się poprawkom liberalizującym aborcję. Jak zauważył biskup Sherrington: przyjęcie tej poprawki skutkowałoby również usunięciem klauzul zawartych w ustawie o aborcji, które umożliwiają lekarzom odmowę przeprowadzenia aborcji ze względu na klauzulę sumienia. Przypomniał również, że działania brytyjskich aborcjonistów prowadzone są wbrew opinii publicznej. Sondaż przeprowadzony przez niezależny ośrodek Savanta ComRes wykazał, że tylko 1 procent kobiet chce liberalizacji obecnego prawa. Aż 70 procent pytanych opowiada się za zwiększeniem ochrony życia poczętego w Anglii i Walii.