Anna Kubacka: Według Komisji Parlamentu Europejskiego obrońcy życia „tłumią demokrację i walczą z prawami człowieka”

by FUNDACJA JZN
Choć stanowiska PE nie mają formy wiążącego prawa, nie usprawiedliwia to europosłów, którzy wyrażając nie tylko opinie, ale wręcz żądania wobec państw członkowskich ignorują podział kompetencji zgodzie z którym polityka zdrowotna (a zatem także kwestie związane z prawną ochroną życia) należą do kompetencji państw członkowskich UE – zwraca uwagę Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris.

 

„Antygender” stałym tematem komisji FEMM

Komisja Praw Kobiet i Równouprawnienia (FEMM) Parlamentu Europejskiego zorganizowała publiczne wysłuchanie nt. „Przeciwdziałania ruchom antygenderowym dzisiaj, aby zabezpieczyć równość genderową w Europie jutro”. Zaproszeni eksperci reprezentowali wyłącznie organizacje proaborcyjne i lobby LGBT. Byli to Martina Avanza (znana włoska działaczka proaborcyjna), Cianán Russell (specjalista ds. polityki w ILGA Europe – organizacji lobbystycznej LGBT), Neil Datta (działacz proaborcyjny) oraz Tatev Hovhannisyan (przedstawicielka Open Democracy – organizacji powiązanej z Georgem Sorosem). Nie zaproszono żadnego przedstawiciela krytykowanych środowisk.

Ideologiczne plany UE

Jak relacjonuje Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris, już na początku wysłuchania, Robert Biedroń, przewodniczący komisji FEMM, powiedział, że „widząc te ruchy antygenderowe Komisja Europejska nie tylko wdraża odpowiednie Strategie na rzecz równości, ale też rozpoczęła prace nad innymi instrumentami (…), bo w niektórych krajach dochodzi do ograniczania praw kobiet. Mowa tu jest o pomyśle przedstawienia Unijnej karty praw kobiet (…), jest też pomysł na Międzynarodową konwencję ochrony praw LGBT+”. Tym samym polski europoseł wprost przyznał, że działania UE zmierzają do narzucenia, wbrew woli państw członkowskich i ponad swoimi kompetencjami, rozwiązań ideologicznych, a niekiedy jawnie sprzecznych z konstytucjami państw – tak jak to jest w przypadku aborcji, czy zinstytucjonalizowanych związków jednopłciowych.

Podczas wysłuchania eksperci i członkowie komisji FEMM wielokrotnie zarzucali ruchom „antygenderowym” takie rzeczy jak niejasne finansowanie, chęć obalenia demokracji, czy niszczenie praw człowieka.

„Eksperci” o środowiskach pro-life i antygerderowych

Martina Avanza dowodziła w swej prelekcji, że feministki i środowisko LGBT mają „wspólnego wroga”, którym są antyaborcyjni aktywiści. Wskazała, że aktywiści ci dzielą się na „radykałów”, którzy np. pokazują publicznie szokujące zdjęcia oraz na „grupy powiązane z papiestwem i rządem”, których uznaje się za „partnerów cywilizowanych”. Przestrzegała, że także z nimi należy walczyć, gdyż „ci «cywilizowani»radykałowie wchodzą potem do rządów”. Jako przykład podała wybory we Włoszech w 2018 r., Polskę oraz Węgry. Nie wspomniała natomiast ani słowem o fakcie, że zarówno we Włoszech, w Polsce jak i na Węgrzech wybory odbywają się w sposób demokratyczny, a osoby „wchodzące potem do rządów” są przedstawicielami wybranymi w wolnych wyborach przez demokratyczną większość.

Puentą wystąpienia Avanzy było stwierdzenie, że poprzez możliwości wpływania na prawo np. poprzez podtrzymanie możliwości korzystania z klauzuli sumienia przez lekarzy, „ten «cywilizowany» ruch pro-life bardziej szkodzi kobietom niż radykałowie”. Przykładem była statystyka zgodnie z którą ponad 70 proc. ginekologów pracujących we włoskich szpitalach publicznych (a tylko tam można dokonywać legalnej aborcji) ma w tej chwili zadeklarowaną klauzulę sumienia. W ten sposób, zarzucając ruchom pro-life próbę niszczenia praw człowieka sama opowiedziała się za pozbawieniem lekarzy jednego z fundamentalnych praw człowieka – prawa do sprzeciwu sumienia.

Kolejny prelegent, Cianán Russell przekonywał, że celem ruchów antygenderowych jest „promocja kapitalizmu, tłumienie demokracji i walka z prawami człowieka”.

Następnie głos zabrał Neil Datta, aktywista podający się za sekretarza Europejskiego Forum Parlamentarnego ds. Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych (EPF), którego działalność opiera się na dezinformacji i insynuowaniu – poprzez nazwę swojej organizacji – że jest blisko związany z instytucjami Unii Europejskiej, co nie jest prawdą. Podczas swojej prezentacji, podobnie jak rok temu, przedstawił „szokujące” informacje na temat finansowania organizacji antygenderowych. Według jego ustaleń ruchy te finansowane są przez prywatnych darczyńców z całego świata – w tym z państw UE, co uznał za wyjątkowo skandaliczne.

Tatev Hovhannisyan, przedstawicielka Open Democracy, powiedziała, że podmioty antygenderowe mają „antydemokratyczne cele, chcą pozbawić ludzi praw podstawowych i demokracji”. Już w kolejnym zdaniu zaprzeczyła sama sobie podkreślając, że organizacje te mają swoje pieniądze (gdyż są wspierane przez konserwatywnych darczyńców), plany i są zdeterminowane, a co więcej są „częścią społeczeństwa obywatelskiego”. Oznacza to, zgodnie z prawdą, że istnienie organizacji sprzeciwiających się ideologii gender jest wynikiem poparcia demokratycznego społeczeństwa, którego obywatele z własnej woli decydują się finansowo wspierać organizacje realizujące cele zgodne z ich poglądami. Plany i determinacja tych ruchów świadczą natomiast o prawidłowym wykorzystywaniu środków finansowych przekazywanych przez darczyńców.

Obrady bez demokracji i pluralizmu

Ostatecznie próbę uzasadniania swoich działań walką o demokrację komisja FEMM pogrzebała słowami swojej byłej przewodniczącej. Samira Rafaela wprost stwierdziła, że „[m]usimy mówić kto stoi za finansowaniem tych grup. Bo wiemy, że stoją za tym organizacje i osoby prywatne podzielające te okropne poglądy”. W jej opinii ruchy konserwatywne, sprzeciwiające się aborcji czy ideologii gender nie tylko nie zasługują, wręcz nie mogą być wspierane finansowo – nawet z prywatnych pieniędzy, prywatnych darczyńców podzielających te poglądy.

Co więcej, komisji FEMM nie podoba się fakt, że niektóre organizacje nie podzielające ich poglądów korzystają ze środków unijnych. Również Rafaela pytała „jakim kijem możemy wykorzenić te praktyki?”, a działalność niezgodną z jej poglądami nazywała „nielegalną”, mimo że w rzeczywistości nielegalna jest np. próba ingerencji UE w regulacje prawne państw członkowskich związane z ochroną życia od poczęcia.

W czasie całego wysłuchania padły tylko dwa wolne od ideologii głosy. Europosłanka Margarita de la Pisa Carrión wskazała, że komisja nie ma żadnego prawa do etykietowania tych, którzy myślą inaczej. „Ja jestem antygenderowa, czy to znaczy, że należy mnie wyeliminować? I tych, którzy na mnie głosowali? To nie jest demokratyczne. (…) Kiedy nas się oskarża o naruszanie praw człowieka, to wy nie respektujecie wolności słowa i chcecie nam zafundować ideologiczne społeczeństwo” – mówiła de la Pisa Carrión. Simona Baldassarre wprost nazwała spotkanie „absurdalnym” jako że nie zaproszono nikogo reprezentującego odmienne stanowisko.

Bezprawne działania PE

Robert Biedroń podkreślił na koniec, że wysłuchanie w tej formie zostało zorganizowane jako zgodne z oficjalnymi stanowiskami PE – co jest prawdą. Parlament Europejski w ostatnich latach podjął szereg rezolucji wprost żądających od państw członkowskich (a nawet państw spoza UE!) wprowadzenia tzw. aborcji na życzenia, a nawet określających aborcję „prawem człowieka”.

Choć stanowiska PE nie mają formy wiążącego prawa, nie usprawiedliwia to europosłów, którzy wyrażając nie tylko opinie, ale wręcz żądania wobec państw członkowskich ignorują podział kompetencji zgodzie z którym polityka zdrowotna (a zatem także kwestie związane z prawną ochroną życia) należą do kompetencji państw członkowskich UE. Formułując nieuzasadnione zarzuty o naruszanie praw człowieka i zasad demokracji, europosłowie sami notorycznie wydają i powołują się na swoje niezgodne z prawem działania.

Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris / ordoiuris.pl

You may also like

Facebook