Ciężko chora dziewczynka do końca swoich dni rozdawała uśmiech i miłość

by FUNDACJA JZN
Historią Seraphiny Harrell 8 lat temu żył cały świat. Wówczas kobieta wynajęta do jej urodzenia przez parę bogatych Amerykanów, odmówiła abortowania dziewczynki z przyczyn zdrowotnych. „Jej życie miało być jednym wielkim cierpieniem, pozbawionym jakiegokolwiek sensu. A jednak ofiarowała ona nie tylko wiele miłości swoim adopcyjnym rodzicom, ale też prowadziła szczęśliwe jak mało kto – życie – pisze Tomasz Terlikowski.

Seraphina Harrell zmarła kilkanaście dni temu w Bostonie. Jak pisze w swoim artykule T.Terlikowski, w 2013 roku badanie USG wykazało, że obarczona jest poważnymi wadami rozwojowymi. Wtedy „zamawiający” dziecko zaoferowali surogatce Crystal Kelley 10 tysięcy dolarów za przeprowadzenie aborcji. Gdy kobieta odmówiła, otrzymała list od prawnika z pogróżkami: „Marnujesz cenny czas rodziny”. W końcu kobieta przeniosła się do innego stanu, by tam zostać uznaną za legalną matkę dziecka, któremu uratowała życie.

Po narodzinach dziewczynka została adoptowana przez inną parę, państwa Harrellów. W rodzinie było już siedmioro dzieci. T.Terlikowski podkreśla, że decyzja o adopcji dziewczynki nie była dla nich łatwa ze względu na poważny stan dziecka:

Seraphina urodziła się z zespołem heterotaksji. Wiele z jej organów wewnętrznych, m.in. żołądek i wątroba, znajdowało się w nieprawidłowych miejscach. Miała kilka wad serca i dwie śledziony, z których żadna nie działała prawidłowo. Ale to nie wszystko. Dziewczynka miała także wadę mózgu nazywaną holoprosencefalią, w jej efekcie mózg nie dzieli się całkowicie na odrębne półkule. Jednym słowem dziewczynka była dzieckiem ciężko chorym i głęboko upośledzonym.

Choć dziewczynka przeszła wiele operacji i nigdy nie nauczyła się mówić więcej niż kilku słów, to jednocześnie posługiwała się językiem migowym, a najczęściej pokazywanym przez nią znakiem było… „kocham Cię”.

Publicysta podkreśla, że dziś jednym z argumentów za aborcją jest rzekome cierpienie, które czekać ma niepełnosprawne dzieci, a także troska o ich jakość życia:

Tyle tylko, że ta (i wiele innych historii) rozbija ten argument w pył. Jakość życia Seraphine, w porównaniu do innych dzieci, była – z perspektywy czysto utylitarnej – zapewne niższa, ale w niczym nie zmienia to faktu, że prowadziła one szczęśliwe, spełnione życie, w którym poza niewątpliwym cierpieniem (obecnym w życiu każdego z nas) było również szczęście, radość i miłość. Argument, że powinna ona umrzeć, bo nie będzie szczęśliwa, może cokolwiek znaczyć tylko jeśli za godnych życia uznamy wyłącznie zdrowych, pełnosprawnych i chcianych. Tyle, że w takiej sytuacji każdy z nas może nagle obudzić się w sytuacji, w której chciany, zdrowy i pragmatycznie potrzebny już nie będzie. Czy wtedy można go zabić? Czy jego życie, gdy będzie chory i cierpiący przestanie być znaczące?

Źródło: T.Terlikowski/www.tysol.pl

You may also like

Facebook