Fundacja Bezcenni ratuje życie małych, bezcennych ludzi

by FUNDACJA JZN
Mamy 13 podopiecznych i ich 37 dzieci. Obejmujemy opieką przede wszystkim kobiety, które myślą o aborcji, aby nie musiały posuwać się do tak tragicznych rozwiązań. Pomagamy również ofiarom przemocy oraz rodzinom w trudnej sytuacji materialnej –  mówi Magdalena Laryś, szefowa Fundacji Bezcenni.

Fundacja Bezcenni nie tylko ratuje dzieci nienarodzone, ale dba także, by matki godnie przeżywały swoje macierzyństwo:

Nawiązaliśmy współpracę z Domem Małego Dziecka, który znajduje się na terenie zakładu karnego w Grudziądzu. Tam przebywają dzieci osadzonych do lat trzech. Ich mamy nie są w stanie zapewnić im tego, z czym wchodzą w życie dzieci urodzone na wolności. Kobiety, które do nas trafiają, mogą liczyć na zindywidualizowaną pomoc, dopasowaną do ich sytuacji. Zapewniamy pomoc prawną, psychologiczną, duchową, a także wsparcie materialne. Najważniejsze jednak jest to, że kobiety w różnych dramatycznych sytuacjach mogą u nas doświadczyć, że każda z nich jest bezcenna i ma godność Bożego dziecka – mówi prezes Fundacji.

W rozmowie z Magdaleną Dobrzyniak z krakowskiego oddziału Gościa Niedzielnego M.Laryś zwraca uwagę, że kobiety, które zgłaszają się po pomoc, mają często duże deficyty emocjonalne, które przekładają na swoje decyzje, ale także na relacje z narodzonymi już dziećmi:

Zanim nowe zachowania wejdą im w krew, to trwa. Nie wolno krzyczeć na dzieci, nie wolno ich przeganiać, odtrącać, ale tego w jeden dzień się nie zmieni. Uczymy nasze podopieczne, jak mają sobie w życiu radzić z codziennymi obowiązkami. Sprzątamy z nimi, robimy budżet, ustalamy priorytety. Pomoc materialna jest potrzebna, bo sprawia, że one nie muszą się martwić tym wycinkiem rzeczywistości, ale to nie rozwiązuje problemu. Pomoc polega na długofalowej, cierpliwej pracy z emocjami.

Efekty takiej pomocy już dziś widać:

Kobiety odzyskują wiarę w siebie. Kończą studia. Odkrywają, że dobro wraca. Gdy ktoś im pomoże, one też chcą pomagać – dopowiada M. Laryś.

Magdalena Laryś założyła Fundację z potrzeby serca działając we współpracy z Ruchem Domowego Kościoła, do którego należy wraz z mężem. Po konsultacji z ks. Tomasza Kancelarczykiem z Fundacji Małych Stópek podjęto decyzję, by sformalizować niesienie pomocy, które na początku było spontanicznym działaniem. Osobista historia założycielki Fundacji jest dla niej potwierdzeniem na Boży plan dla tego dzieła:

Przyjechała kiedyś do nas moja mama. Opowiedziałam jej o fundacji. Ona jest emerytowaną położną. Ze łzami w oczach wyznała mi wtedy, że miałam być abortowana. Wcześniej, przede mną, kilka razy poroniła i lekarze uznali, że ta ciąża jest dla niej zbyt niebezpieczna. W 8. tygodniu, kiedy zaczęły się problemy, trafiła do szpitala. Następnego dnia był zaplanowany zabieg, ale ona wieczorem postanowiła opuścić szpital. Leżała ze mną całą ciążę i modliła się Różańcem. Zrozumiałam wtedy, że urodziłam się po coś, że mam tutaj coś do zrobienia.

Na pytanie o to, czego dziś potrzeba Fundacji, M.Laryś odpowiada:

Modlitwy, bo ona działa cuda. Trzeba nam wolontariuszy, ludzi o wielkich sercach. W fundacji działają młode dziewczyny, ale nie mogę ich wysłać do podopiecznych. One mogą pomóc w kompletowaniu paczek. Szukamy ludzi ukształtowanych duchowo i emocjonalnie, dojrzałych, otwartych na życie. Potrzebujemy też zaplecza finansowego.

Źródło: www.wiara.pl

You may also like

Facebook