Jeevodaya: żyć wśród trędowatych – niezwykła historia polskich misjonarzy w Indiach

by FUNDACJA JZN
Postać brata Damiana, który żył na Molokai wśród trędowatych, opiekował się nimi, a w końcu zaraził się i zmarł na trąd znana jest wielu ludziom, przynajmniej z filmu. O wiele więcej wiemy o pracy Matki Teresy z Kalkuty. Jednak już tylko redemptoryści znają swojego bł. Piotra Dondersa i jego wielkie poświęcenie dla trędowatych. A czy są Polacy, którzy pracowali bądź pracują wśród ludzi chorych na trąd, zapomnianych i wypchniętych poza społeczeństwo? Na to pytanie zwykle odpowiada cisza. „Cudze chwalicie, swego nie znacie”, chciałoby się powiedzieć. Owszem, byli i są Polacy, którzy poświęcili swoje życie – dosłownie – dla tych wykluczonych ze społeczeństwa. Misjonarze, zakonnicy i zakonnice, ale także osoby świeckie.

W 1969 r. w Indiach powstał ośrodek Jeevodaya założony przez ks. Adama Wiśniewskiego, pallotyna i lekarza. Warto podkreślić, że powstał dzięki składkom polskich emigrantów rozproszonych na całym świecie, jako dziękczynne dzieło za Milenium Chrztu Polski. Od samego początku założyciel stawiał na edukację dzieci trędowatych wiedząc, że tylko ona otworzy przed nimi bramy do godniejszego życia. Tak też się stało. W ciągu pół wieku w świat poszły tysiące dzieci, które zdobyły w Jeevodaya wykształcenie, kręgosłup moralny i wartości, które teraz przekazują w swoich rodzinach. Polacy wsparli ośrodek także w 1989 roku, gdy po śmierci założyciela przyjechała do niego doktor Helena Pyz z Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. Jak wspomina był to dla mieszkańców ośrodka czas wielkiego głodu. Ośrodek Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya od pół wieku pozostaje dziełem Polaków. Chodzi zarówno o ks. Wiśniewskiego i dr Pyz, która nadal ofiarnie służy na miejscu, ale także o tysiące rodziców adopcyjnych, dzięki wsparciu których ośrodek zwycięsko przeszedł różne trudne chwile. Świt życia otworzył się przed kilkoma pokoleniami ludzi odpowiedzialnych za swój los, co w przypadku osób naznaczonych trądem jest wyjątkowe.

Jeevodaya znaczy „świt życia”. Założyciel pragnął bowiem, by dzieci miały szansę na lepszą przyszłość właśnie dzięki edukacji. Ośrodek prowadzi szkołę dającą wykształcenie od przedszkola aż do matury. Wybuch pandemii radykalnie zmienił wszystko.

„Nasze dzieci od początku pandemii ani razu nie usiadły w szkolnej ławce. Nie mogą uczestniczyć w zdalnym nauczaniu ponieważ nie mają odpowiedniego sprzętu i dostępu do internetu” – mówi dr Helena Pyz, która kieruje ośrodkiem. Większość dzieci z pięciu najstarszych klas  uczyła się w czasie pandemii dzięki pożyczonym telefonom komórkowym.

Doktor Helena Pyz postanowiła raz jeszcze zwrócić się do rodaków z prośbą o pomoc w zakupie tabletów.

„Rodziny trędowatych żyją w wydzielonych miejscach na obrzeżach miast, zwykle w prymitywnych warunkach, utrzymują się z żebraniny. Los ich dzieci jest przypieczętowany: do szkoły publicznej nie zostaną przyjęte, bo inne dzieci nie zasiądą w ławce z dzieckiem trędowatego. Te dzieci najpierw wędrują z rodzicami w celu użebrania kawałka chleba, potem wykorzystywane są do różnych posług. Taka szkoła, jak nasza w Jeevodaya, jest dla nich ogromną szansą na godniejsze życie. Większość naszych uczniów jest pierwszą osobą w rodzinie potrafiącą czytać i pisać. To robi różnicę. Niestety z powodu pandemii najbardziej ucierpieli najubożsi. Nie mają sprzętu, by móc uczestniczyć w zdalnym nauczaniu, a szkoły w Indiach są  zamknięte od roku. Stąd moja prośba do Rodaków, by pomogli nam w zakupie potrzebnych tabletów. Nieraz już się przekonałam, że mają ogromne serca!” – apeluje misjonarka.

Dla dzieci przerwa w nauce to wielki dramat.

„Mam na imię Srawani. Uczę się w 12 klasie. Z powodu koronawirusa nasza szkoła została zamknięta. Dlatego do niej nie chodzimy. Z powodu braku telefonu nie mogę się właściwie uczyć. Używamy telefonów innych osób. Czasem nie możemy uczestniczyć w zajęciach online, bo jeżeli to jest telefon kogoś innego, to nie możemy robić różnych zadań do szkoły, projektów. To jest dla nas duży problem. Gdybym miała swój smartfon albo tablet to mogłabym się dobrze uczyć i bez problemu robić swoje zadania domowe, projekty do szkoły. Dziękuję” – wskazuje jedna z uczennic.

Podobnie wypowiada się Ganesh.

„Nazywam się Ganesh Bhagat. Uczę się w 12 klasie. Z powodu lockdownu zamknięte były szkoła i internat, dlatego zostałem w domu. Nie uczyłem się. Niewiele mogłem robić ponieważ nie mam własnego smartfonu ani tabletu.  Jak dowiedziałem się, że za miesiąc jest egzamin i zaczęło się nauczanie online, to wróciłem do internatu w Jeevodaya i znowu zacząłem się uczyć. W internacie ja i moi koledzy mieliśmy podobny problem jak w domu ze sprzętem. Egzamin zbliżał się coraz bardziej. Jakoś sobie z kolegami radziliśmy z zadaniami i zajęciami praktycznymi. Gdybym posiadał własny telefon lub tablet, to nauka byłaby dużo łatwiejsza. Dziękuję” – mówi uczennica.

„Najbiedniejsi ucierpieli w pandemii najbardziej” – wskazuje doktor Pyz prosząc o pomoc dla swoich dzieci. „Czy można próbować nakarmić dziś człowieka, nie troszcząc się o jego jutro? Edukacja jest właśnie tą troską o czas popandemiczny. Nie możemy pozwolić, żeby ponownie ta najbiedniejsza część społeczeństwa zapadła się pod ziemię. My tu nie tylko żywiliśmy, odziewaliśmy i leczyliśmy, ale też dawaliśmy szasnę na poprawę bytu w przyszłości. Teraz potrzebujemy pomocy” – podkreśla lekarka.

Zbiórkę pt. „Tablet dla dzieci trędowatych” można wesprzeć na portalu zrzutka.pl

Do akcji przyłączyli się Polacy w Hiszpanii.

„Kiedyś to my otrzymywaliśmy pomoc, teraz kolej na nas, aby pomóc innym, a szczególnie dzieciom” – mówi Antoni z Madrytu.

12 września br. zostanie beatyfikowany ks. kard. Stefan Wyszyński. Owocem Milenium Chrztu Polski jest ośrodek Jeevodaya. Pomoc w zakupie tabletów dla dzieci byłby wspaniałym darem dziękczynnym za beatyfikację Prymasa Tysiąclecia.

o. Marek Raczkiewicz CSsR
Źródło: radiomaryja.pl

You may also like

Facebook