Kapłan nie może towarzyszyć przy śmierci osoby, która dokonuje wspomaganego samobójstwa lub jest poddawana eutanazji. W ten sposób mógłby sugerować, że on sam nie ma z tym problemu oraz, że nauczanie Kościoła przywala na to w pewnych okolicznościach – powiedział kard. Wilhelm Eijk. Arcybiskup Utrechtu ma na tym polu duże doświadczenie. Z wykształcenia jest bowiem lekarzem. Już w latach 80-tych napisał doktorat o eutanazji, a aktualnie jest prymasem Holandii, kraju, w którym eutanazja jest praktykowana od lat 70-tych, a w 2002 r. została oficjalnie zalegalizowana.
Kard. Eijk podkreśla, że rozmawiając z osobą, która zdecydowała się na eutanazję, kapłan musi jasno powiedzieć, że akt ten godzi w wartość ludzkiego życia i jest grzechem ciężkim. W takiej sytuacji ksiądz nie może również udzielić sakramentów ani planować z taką osobą jej pogrzebu. „Kto przyjmuje sakramenty, oddaje swoje życie w ręce Boga, a ten, kto zadaje sobie śmierć (wspomagane samobójstwo) lub ją zleca (eutanazja), chce wziąć życie w swoje ręce” – mówi holenderski kardynał.
Zapytany przez agencję ACI, czy osoba, która poddała się eutanazji może mieć katolicki pogrzeb, kard. Eijk powiedział, że z zasady nie jest to słuszne. Jednakże już od dawna dopuszcza się kościelny pogrzeb w przypadku osób, które odebrały sobie życie w stanie depresji lub innych zaburzeń psychicznych, kiedy wolność jest ograniczona i nie może być pewności co do popełnienia grzechu ciężkiego. W sytuacji eutanazji kapłan musi więc rozważyć, czy mamy do czynienia z ograniczeniem wolności.
Kard. Eijk zauważył, że w obecnych czasach, kiedy dochodzi do upowszechnienia eutanazji, Kościół musi jasno głosić naturalny porządek stworzenia, który obejmuje również prawo naturalne. Inną odpowiedzią na tę tendencję jest rozwój opieki paliatywnej, która obejmuje pomoc medyczną, psychologiczną, społeczną i duszpasterską. Kościół jest na tym polu bardzo aktywny. Ważna jest także walka z coraz dotkliwszym osamotnieniem. Istotne znaczenie ma też rozwój życia duchowego. Wiara jednoczy nas bowiem z cierpiącym Chrystusem. Dzięki temu w naszym cierpieniu nigdy nie jesteśmy sami – dodał kard. Eijk.