Ks. Ryszard Halwa: Czytelnym kryterium humanizmu człowieka jest stosunek do życia

by FUNDACJA JZN
– Jeśli ktoś jest za prawem do zabijania dzieci, za bezprawiem, to nie jest żadnym humanistą. Uważam, że obrońcy życia powinni mówić jednym głosem, naciskać na polityków, żeby wprowadzili prawo szanujące życie każdego człowieka – mówi ks. Ryszard Halwa SAC – twórca Fundacji SOS Obrony Poczętego Życia.

 

Jak to się stało, że sprawa obrony życia stała się Księdzu bliska?

Moim pierwszym powołaniem było powołanie misyjne. W 1979 r. pracowałem m.in. w umieralni św. Matki Teresy w Kalkucie, w sierocińcu w slamsach. Później do Indii nie można było wyjeżdżać, więc jako kleryk założyłem w seminarium ruch SOS Obrony Poczętego Życia. Zapraszałem m.in przedstawicieli ministerstwa zdrowia. Gdy powstał Komitet Obrony Życia Rodziny i Narodu Mariana Barańskiego, to w seminarium rozprowadzałem wydawane przez nich biuletyny wśród kleryków.

Postanowił Ksiądz, że jednak nie wyjedzie na misje, ale w Polsce będzie zajmował się obroną życia.

W 1989 r., kiedy było to już możliwe, założyłem Fundację SOS Obrony Poczętego Życia. Chodziło o to, żeby móc nie tylko mówić, że życie ludzkie jest święte, ale żeby również nieść pomoc samotnym matkom czy ofiarom przemocy domowej. Zaczęliśmy tworzyć domy samotnej matki – w Borach Tucholskich, w Puszczy Kampinoskiej pod Warszawą. Później utworzyliśmy poradnię lekarską im. Jana Pawła II zajmującą się leczeniem niepłodności. W czasach trudnych robiliśmy co roku dwie konferencje – jedną ogólnopolską, drugą międzynarodową. Bywali na nich tacy ludzie jak prof. Jérôme Lejeune, odkrywca zespołu Downa, John Kippley twórca amerykańskiej Ligi Małżeństwo Małżeństwu czy czołowi politycy. Razem z duszpasterstwem rodzin w 15 miejscach w Polsce organizowaliśmy spotkania z służbą zdrowia, księżmi i klerykami. Na jednym z nich był m.in. ks. Paul Marx, założyciel Human Life International (to po jednym z takich spotkań państwo Ewa i Lech Kowalewscy namówili go do stworzenia Human Life Europa). Byliśmy pionierami pro-life w Polsce. Myślę, że to od nas uczyli się, a później rozwijali własne organizacje obrony życia inż. Antoni Zięba czy właśnie państwo Kowalewscy.

Ksiądz był też zaangażowany w zmiany prawne dotyczące obrony życia na przełomie lat 80. i 90.

Jeszcze w czasach komunistycznych, razem z docentem Marianem Szatybełko związanym z Polskim Związkiem Katolicko-Społecznym, organizowałem spotkania w Sejmie, także z polskimi biskupami. Bp Władysław Miziołek poprosił, żebym przygotował dla niego wystąpienie, bo wiedział, że znam się na sprawach obrony życia. Głos na sesji plenarnej w tej sprawie zabierał m.in. Szatybełko. Po tych spotkaniach do Episkopatu zostało skierowane zaproszenie do rozmów na temat obrony życia. To były początki wykuwania się ustawy z 1993 r. łagodzącej ustawę dopuszczającą aborcję ze względów społecznych. Nie jesteśmy zadowoleni z tej ustawy, wiemy, że nie chroni ona w pełni ludzkiego życia. Dziś potrzebny jest kolejny krok – trzeba wyeliminować przesłankę eugeniczną.

Wróćmy jeszcze na moment do początków Księdza działalności pro-life. Co wydarzyło się w Kalkucie, że całe swoje kapłańskie życie poświęcił Ksiądz obronie ludzkiego życia?

Mieszkałem u braci Matki Teresy, spotykałem się z nią samą. Mówiła wtedy: „jeśli jest prawo pozwalające zabijać poczęte dzieci, to co stoi na przeszkodzie, żeby zabijać innych ludzi? Największym zagrożeniem dla pokoju świata jest zabijanie dzieci”. Matka Teresa uzależniała światowy pokój od podejścia do kwestii obrony życia. Ona była osobą, która zarażała ludzi miłością do Pana Boga i do biednych. Wstawaliśmy o 4 rano. Były modlitwy, często adoracja. Dopiero później zaczynaliśmy pracę w slumsach i w umieralni. Do Kalkuty przyjeżdżali studenci z całego świata na wolontariat.

Robiłem tam drobne rzeczy – strzygłem, karmiłem, opatrywałem rany. W umieralni był taki zaduch, że często zbierało się na wymioty. Ale nieraz można było dostrzec uśmiech tych umierających, bo doświadczali miłości od drugiego. Był tam też wielki wizerunek Chrystusa cierpiącego z krzyżem na ramionach, a obok napis „body of Christ” – „ciało Chrystusa”. Ci cierpiący ludzie to cierpiący Chrystus, który cierpi za mnie, za ciebie, za innych ludzi. Zaraziłem się tam miłością do drugiego człowieka, do biednego i do Pana Boga. 

Co było największym wyzwaniem dla obrońców życia wtedy, kiedy Ksiądz zaczynał swoją działalność?

Ponieważ wtedy istniała jeszcze PRL-owska ustawa, to najważniejsze było mówienie o tym, że zabijanie poczętych dzieci jest złem. Tym zajmowałem się nie tylko na wielkich konferencjach. Organizowałem też szereg spotkań w szkołach. Byłem członkiem Polskiego Towarzystwa Demograficznego. Nawet w stanie wojennym, kiedy wymagano zgody dyrektora, mogłem – jako ksiądz – występować z wykładem. Dopiero jak jakieś służby doniosły, że jestem księdzem, to nie wpuszczano mnie do szkół. Jako ksiądz organizowałem też tematyczne spotkania pro-life w miejscach, gdzie głosiłem rekolekcje. To była skromna działalność, ale przynosząca błogosławione owoce.

Jeszcze zanim założyłem fundację, z własnych środków, starałem się nieść pomoc. Jedna dziewczyna napisała, że chce zabić dziecko. Telegramem wysyłałem jej zapewnienie o gotowości niesienia pomocy i plakaty o brutalności aborcji. Dostałem później informacje, że Jola jest szczęśliwą mamą uroczej córeczki. Innym razem ktoś zadzwonił, że w Ożarowie jest kobieta, która chciała zabić swoje dziecko. Pojechałem tam, żeby powiedzieć tej kobiecie, że zajmiemy się tym dzieckiem. Przyszedł jej mąż i powiedział, że nie odda „swojej krwi”. Zaakceptował dziecko, które przyszło na świat.

Rola mężczyzny w obronie życia często jest pomijana…

Gdyby każdy mężczyzna zajął postawę odpowiedzialną, żadna kobieta nie zabiłaby swojego dziecka. Z natury kobieta ma instynkt macierzyński nastawiony na rodzenie. Mam taką koncepcję, że feministki, które są za masowym zabijaniem dzieci, poprzez zwielokrotnienie zła chcą usprawiedliwić swoje sumienie. Ale nawrócenie jest możliwe. Pokazuje to przykład Bernarda Nathansona czy Abby Johnson. Doświadczenie zmienia postawy. Trzeba wyraźnie o tym mówić. Nasza postawa powinna być biblijna – „tak-tak, nie-nie”. Uważam, że czytelnym kryterium humanizmu człowieka jest stosunek do życia. Jeśli ktoś jest za prawem do zabijania dzieci, za bezprawiem, to nie jest żadnym humanistą. Uważam, że obrońcy życia powinni mówić jednym głosem, naciskać na polityków, żeby wprowadzili prawo szanujące życie każdego człowieka.

Ksiądz powiedział, że na początku jego działalności najważniejsze było uświadomienie, że aborcja jest złem. Wydaje się, że dziś wiemy o wiele więcej kiedy zaczyna się ludzkie życie i jak jego rozwój przebiega w pierwszych fazach. Czy dziś nadal potrzebna jest edukacja pro-life?

Na tym polu wiele się zmieniło, ale nadal ludziom trzeba uświadamiać, że życie jest wartością, że w momencie kiedy łączą się dwie komórki rozrodcze mamy do czynienia z początkiem nowej istoty ludzkiej. To już w tym momencie w człowieku zakodowane zostają jego płeć, kolor włosów, oczu itd; później następuje tylko rozwój. Trzeba przyznać, że to przeciwnicy zmusili nas do licznych dyskusji i debat w obronie życia. Kiedyś organizowaliśmy wielkie konferencje na Jasnej Górze czy w Niepokalanowie; dziś one są mniej liczne, bo coraz więcej materiałów publikowanych jest w sieci – my robimy to np. za pośrednictwem portalu prawy.pl.

Ważne jest także to, żeby w polityce popierać ludzi pro-life. Mniej istotne są tutaj deklaracje polityczne, bo jeśli ktoś jest prawicowcem, a jest przeciw życiu, to jest złym człowiekiem. Ale do tych, którzy są nam przeciwni trzeba podchodzić z dużą miłością, bo Pan Bóg chce zbawić każdego – każdemu daje szansę na nawrócenie. Istotna jest w tej sprawie oczywiście modlitwa. My od 2 kwietnia – od rocznicy śmierci św. Jana Pawła II – codziennie o godz. 15.00 mamy międzynarodowy różaniec. Można do nas dołączyć za pośrednictwem platformy ICIA.media. Modlimy się o oddalenia epidemii koronawirusa, w obronie życia, za Polskę i świat. W tym jest nasza siła.

Stworzony przez Księdza ruch, a później fundacja, od początku są pro-life także w praktyce.

Prowadzimy ośrodek dla samotnych matek, ofiar przemocy; oferujemy też wsparcie psychologiczne. Często reagujemy w sytuacjach kryzysowych, kiedy w ciągu kilku godzin trzeba znaleźć miejsce dla całej rodziny doświadczającej przemocy.

Co Ksiądz uważa dziś za największe wyzwanie obrońców życia?

Dziś najważniejsze wydają mi się takie działania, które wpłyną na polityków, żeby udało się skutecznie zmienić prawo chroniące życie. Prawo jest bardzo ważne. Niektórzy mówią, że kobiety nie są przecież przymuszane do zabijania swoich dzieci, a tylko mogą to legalnie zrobić w określonych sytuacjach. Ale dobre prawo chroni życie. Gdy obowiązywała ustawa z 1956 r. odnotowywano rocznie około miliona aborcji. Po zmianie prawa było to zaledwie kilka tysięcy. Pokazuje to też przykład krajów zachodnich – tam gdzie prawo pozwala zabijać nienarodzone dzieci, tam ich de facto zabija się więcej. Chciałbym, żeby politycy nie bali się, że utracą wyborców, ale żeby myśleli raczej, że zyskają tych, którzy są za obroną życia i rodziny.

Rozmawiał Przemysław Radzyński

You may also like

Facebook