Psychiczne konsekwencje poczęcia człowieka metodą in vitro
Proces przekazywania życia określany jest w języku polskim przy pomocy dwóch słów: „reprodukcja” i „prokreacja”. Wyrażenie „reprodukcja” ma wyraźnie biologiczny odcień i stosowane jest zwykle w odniesieniu do zwierząt, natomiast wyrażenie „prokreacja” (od łacińskiego słowa procreo – rodzić) ma bogatsze znaczenie i używane jest zwykle w odniesieniu do człowieka. Istnieje bowiem różnica między przekazywaniem życia w przypadku zwierzęcia i w przypadku człowieka. O ile bowiem słowo „reprodukcja” podkreśla, że chodzi w tym przypadku o stworzenie kopii oryginału, o rozmnażanie w celach użytkowych, to słowo „prokreacja” wskazuje na świadome i wolne działanie człowieka, który zgodnie z własną naturą angażuje swojego ducha (miłość) i ciało (akt seksualny), aby dać początek nowej osobie.
Człowiek w swej zdolności przekazywania życia różni się od innych stworzeń. Przede wszystkim samo działanie płciowe nie jest u człowieka ograniczone do okresów płodności, ma zatem inne jeszcze funkcje niż przekazywanie życia. Pragnienie dziecka może być samo w sobie czymś ogromnie wartościowym, ale nie oznacza to, że automatycznie prowadzi do akceptacji każdego środka umożliwiającego realizację tego pragnienia.
Prawo dziecka
Dojrzali biologicznie ludzie (mężczyzna i kobieta) mają różne prawa, na przykład prawo wyborcze czy prawo do wolności słowa i sumienia. Ale nie mają prawa do posiadania dziecka z tego oczywistego powodu, że nikt nie ma prawa do posiadania jakiejkolwiek osoby. To nie małżonkowie mają prawo do dziecka, lecz to ono – jeśli przyjdzie na świat – ma prawo do tego, by było kochane i chronione obecnością, czułością oraz mądrością swoich rodziców. Małżonkowie nie są producentami, lecz stróżami dziecka od chwili, gdy ono zaczyna istnieć. Właśnie dlatego odpowiedzialni małżonkowie nie próbują „zaprogramować” cech dziecka tak, jak konfiguruje się właściwości techniczne komputera. Jakakolwiek próba takiej „konfiguracji” byłaby zamachem na godność osoby i zaprzeczeniem miłości rodzicielskiej.
Analizując psychologiczny kontekst tej sytuacji, należy podkreślić, iż jest on bardzo zróżnicowany. Przeżycia małżonków i konsekwencje psychiczne skorzystania ze wspomaganej prokreacji zależą na przykład od osobowości małżonków, ich odporności na trudne sytuacje i sposobów radzenia sobie z nimi, siły więzi i sposobów komunikacji małżeńskiej, zadowolenia z życia małżeńskiego, stopnia zagrożenia rozwodem, wspólnej zgody co do skorzystania ze sztucznego zapłodnienia. Kobieta może ukrywać, iż czuje presję męża w tym kierunku. Przeżycia małżonków zależą również od czasu i sposobów leczenia niepłodności, rodzaju procedury sztucznego zapłodnienia (z użyciem nasienia męża czy dawcy/jajeczka dawczyni), liczby podjętych prób, doświadczeń z kontaktów ze służbą zdrowia.
Skutki psychiczne ART
Psychiczne konsekwencje poczęcia człowieka metodą in vitro można podzielić na te, które mogą wystąpić w okresie podejmowania decyzji o takiej formie poczęcia, „przygotowywania” małżonków do wyselekcjonowania komórek i inseminacji kobiety, w okresie ciąży oraz po urodzeniu dziecka (postawy rodzicielskie, metody wychowawcze stosowane przez rodziców i przeżycia samych dzieci poczętych w ten sposób):
Postawa: „za wszelką cenę mieć dziecko” zamiast „być matką”.
W sztucznym zapłodnieniu nie zapoczątkowuje się istnienia własnego dziecka aktem wyrażającym miłość małżeńską. Nie funduje mu się miłości. Wprawdzie dużo mówi się o szlachetnym pragnieniu potomstwa u osób decydujących się na zapłodnienie in vitro, jednak ani dziecko, ani współmałżonek nie powinni być środkiem do zaspokojenia, nawet szlachetnych, pragnień rodziców. Pojawienie się dziecka w rodzinie winno być znakiem więzi łączącej małżonków, a zatem ojcostwo i macierzyństwo powinny mieć źródło w akcie wyrażającym tę więź.
Nadmierna koncentracja na jednym problemie (bezdzietności i staraniach o to, by mieć dziecko).
Miłość małżeńska musi być ludzka (por. Humanum Vitae 9), czyli obejmować całego człowieka ze wszystkimi jego elementami (duch, intelekt, emocje, fizyczność). Każda z tych sfer domaga się odpowiedniego dla siebie aktu miłości, a więc dobra, by mogła rozwijać się w sobie właściwym kierunku.
Tymczasem małżonkowie, którzy decydują się na in vitro, zmuszeni są do podporządkowania dotychczasowego życia zabiegom związanym z poczęciem dziecka. Brak im czasu na spotkania towarzyskie ze znajomymi, bardzo prawdopodobne częstsze konflikty z teściami czy między małżonkami itp.
Napięcie emocjonalne i stres związany z oczekiwaniem na rezultaty kolejnych zabiegów.
Kiedy mówi się o stosowaniu ART, często zapomina się powiedzieć, ile cierpień i upokorzeń niosą dla rodziców te metody. W klinikach często traktuje się kobietę jak rzecz i podaje zarodki jak na taśmociągu. W literaturze psychologicznej podkreśla się, że korzystanie z procedur wspomaganej prokreacji jest sytuacją trudną, która wymaga nakładu energii psychicznej, zmierzenia się ze stresem i ewentualną porażką, utratą nadziei na dziecko, poczuciem odarcia z intymności współżycia seksualnego, wymaga radzenia sobie z napięciem, lękami, dolegliwościami fizycznymi. Z tych powodów w owej sytuacji radzą sobie tylko pary dojrzałe psychiczne, o bardzo silnej więzi małżeńskiej i wsparciu społecznym.
Patologizacja postawy macierzyńskiej (matka nie chroni wszystkich dzieci, ale naraża je na śmierć i rozmaite zaburzenia; traktuje dziecko jak przedmiot, który musi zdobyć).
Dziecko zamiast ciepła ciała i miłości rodziców zastaje szklane probówki i lodówki. Para dąży do celu „po trupach”, godząc się na śmierć wielu embrionów.
Uprzedmiotowienie kobiety poprzez poddawanie jej sztucznej inseminacji, jak zwierzęcia.
Ryzyko zdrowotne populacji kobiet poddających się metodom sztucznego wspomagania prokreacji nie jest do końca określone. Dzięki analizie przeprowadzonej w wielu ośrodkach europejskich i w USA wiadomo, że oprócz powikłań fizycznych u ponad 40 procent kobiet poddających się procedurze in vitro pojawiają się zaburzenia emocjonalne i psychiczne, podobne jak w przypadku zespołów poaborcyjnych. U matek zaobserwowano syndrom in vitro, polegający na neurotycznym skupieniu na powodzeniu zabiegu, co wywołuje napięcia emocjonalne, stres, wzrost konfliktów małżeńskich, zerwanie relacji z otoczeniem, w razie powodzenia procedury – nadopiekuńczość wobec dziecka.
Ponieważ w procedurę wspomaganej prokreacji jest przede wszystkim zaangażowana kobieta, stąd też dla niej jest ona znacznie większym obciążeniem fizycznym i psychicznym. Dlatego kobiety częściej niż ich mężowie oceniają tę procedurę jako stresującą i krzywdzącą.
Dewiacja ojcostwa – poczęcie bez osobowego kontaktu z matką.
Dochodzi do instrumentalizacji mężczyzny związanej z pozyskiwaniem plemników poprzez masturbację. Z punktu widzenia psychologicznego na szczególną uwagę zasługują dawcy komórek rozrodczych, zwłaszcza nasienia. Z badań prowadzonych na Zachodzie wynika, że oddając spermę do banku, mężczyzna kieruje się głównie motywacją finansową. Dewiacja ojcostwa polega na tym, że do poczęcia dziecka dochodzi bez jakiejkolwiek relacji z matką. Ten typ ojcostwa prowadzi do rozdziału między męską seksualnością a płodnością; oraz między płodnością a odpowiedzialnością za jej konsekwencje. Oddanie nasienia do banku spermy oznacza traktowanie zdolności do przekazania życia jako nic nieznaczącej przypadłości biologicznej, a tym samym świadczy o braku tożsamości ojca. Wskazuje na przedmiotowe traktowanie siebie samego, brak poczucia osobistej godności i wartości, szacunku do siebie i swoich genealogicznych korzeni, a tym samym na brak głębszego poczucia sensu i wartości życia.
Zmęczenie i zniechęcenie.
Im dłużej trwa leczenie niepłodności i kontakt z kliniką zajmującą się sztucznym zapłodnieniem, tym silniejsze jest poczucie bycia królikiem doświadczalnym oraz ingerencji w intymność związku, poczucie krzywdy ze strony niesprawiedliwego losu, skrywanej złości i gniewu, smutek aż po depresję, niezadowolenie z pożycia seksualnego i zmniejszenie częstotliwości kontaktów, zaburzenia seksualne, lęk przed negatywnymi konsekwencjami dla zdrowia stosowanych środków farmakologicznych.
Dyskomfort spowodowany wielokrotnymi iniekcjami, pobieraniem krwi, badaniami ultrasonograficznymi.
Jeśli procedura sztucznego zapłodnienia kończy się sukcesem i para spodziewa się urodzenia dziecka, ciąża jest narażona na większe ryzyko komplikacji i niepowodzeń, dlatego wymaga bardziej intensywnego monitorowania, większej liczby badań i wizyt lekarskich. Wymarzona ciąża okazuje się pełna niepokoju, ambiwalentnych uczuć, trudnych decyzji. Podobnie doświadczenia rodzicielskie po urodzeniu dziecka okazują się często nie tak idealne jak w fantazjach. Trudności związane z jego pielęgnacją i wychowaniem burzą wyobrażenia o macierzyństwie.
„Genealogiczna dezorientacja” dziecka.
Tracą na znaczeniu więzi biologiczne, a rodzicielstwo okazuje się czymś niedookreślonym – kto inny może być moim rodzicem genetycznym (czyje komórki rozrodcze?), kto inny biologicznym (kto był matką nosicielką i urodził?) i kto inny społecznym (kto mnie wychowuje?). Jeśli małżonkowie korzystają z komórek rozrodczych dawców, to rodzą się pytania na temat tego, kim jest dawca, jakie predyspozycje zdrowotne, intelektualne, osobowościowe, jakie zdolności mógł przekazać dziecku. Czasem pojawia się lęk przed chorobami lub negatywnymi cechami, które mogą ujawnić się u dziecka, uczucie zazdrości wobec dawcy u jednego ze współmałżonków czy poczucie zdrady, a także usilne poszukiwanie u dziecka własnych cech.
Jednym z trudnych dla rodziców problemów jest ujawnienie własnemu dziecku tajemnicy dotyczącej jego poczęcia, zwłaszcza jeśli jedno lub nawet oboje rodzice nie są jego genetycznymi rodzicami. Zdecydowana większość preferuje zachowanie tajemnicy, a im dziecko starsze, tym większy mają opór przed ujawnieniem sekretu. Coraz częściej zwraca się uwagę, że trzymanie w tajemnicy przed dzieckiem tak ważnej kwestii, jaką jest jego pochodzenie, może działać destrukcyjnie na niego i całą rodzinę. Sekret stwarza sytuację psychologicznie i społecznie szkodliwą oraz krzywdzącą dla dziecka. Zwolennicy utrzymania tajemnicy uważają, że świadomość niewiadomego pochodzenia może być zbyt trudna dla dziecka, gdyż nie ma ono szans dowiedzieć się, kto był dawcą.
Dylematy religijne i moralne u rodziców.
Jeśli pojawią się dylematy religijne, rodzice, aby uniknąć konfliktu sumienia, uruchamiają podświadome mechanizmy obronne, na przykład mechanizm racjonalizacji („muszę to zrobić w tej sytuacji”, „to jedyne wyjście”, „jest to najlepsze dla nas rozwiązanie”), zaprzeczania („nie mam żadnych problemów moralnych”), bagatelizowania („nie jest ważne, w jaki sposób dziecko się poczyna”), projekcji („wszyscy tak robią w podobnej jak ja sytuacji”), słodkiej cytryny („tak wiele zyskam dzięki temu”), tłumienia poczucia konfliktu i unikania sytuacji przypominających o nim (na przykład poprzez rezygnację z praktyk religijnych, zerwanie osobistego związku z Kościołem, negatywny stosunek do instytucji kościelnych), agresji (na przykład ostra krytyka nauczania Kościoła w tym względzie).
Nadopiekuńczość lub nadmierne wymagania wobec dzieci.
Matki, które „uzyskały” dziecko po intensywnym leczeniu i zainwestowaniu w sztuczne zapłodnienie, w szczególnym stopniu pragną być perfekcyjne. Są one już zwykle dojrzałe, cenią sobie macierzyństwo i są troskliwe. Dzieci zwykle ogromnie na tym korzystają. Jednak może to też sprzyjać przyjmowaniu postawy nadopiekuńczości, przesadnej troski o zdrowie i bezpieczeństwo dziecka, ograniczaniu jego swobody, nadmiernej koncentracji uczuciowej nad nim, poczuciu przeciążenia opieką nad dzieckiem. Dzieci te są również narażone na problemy emocjonalne z powodu bycia „drogocennym dzieckiem”. Część badań wskazuje na większe u tych dzieci ryzyko zaburzeń neurologicznych w przystosowaniu emocjonalno-społecznym.
Ponadto, przy mniejszej liczbie dzieci w rodzinie można zaobserwować u rodziców, zwłaszcza matek, tendencję do zawładnięcia dzieckiem, a następnie utrzymywania go na poziomie całkowitej zależności od rodziców. To jest jeden z efektów małej rodziny, szczególnie niepełnej. W wyniku zabiegu in vitro wzrasta świadomość „to jest moje dziecko”, bo „ja się poddałam stymulacji”, „ja zapłaciłam”, co może wzmacniać powyższą tendencję. Dziecko przestaje być darem, staje się cennym obiektem posiadania. Rodzice tracą wobec niego konieczny szacunek i dystans.
Możliwość powstania zespołu „ocaleńca”.
Obserwacje kliniczne wskazują, że dzieci „wybrane” podczas selekcji embrionów do tego, by żyć, mają takie same problemy jak te, które uniknęły aborcji. Zadają sobie przez całe życie pytania w rodzaju: „Czy rzeczywiście to ja powinienem żyć?”, „Czy mam do tego prawo?”. Powoduje to zamęt wokół własnego istnienia i wynikający z tego cały kompleks problemów psychicznych, począwszy od tego, że te osoby nie wiedzą, czy mają prawo się rozwijać, kochać, a kończąc na poczuciu, że w każdej chwili mogą umrzeć, na przykład jeśli staną się mało wartościowe i użyteczne.
O problemach osób ocalonych od aborcji wiemy z zakrojonych na szeroką skalę badań przeprowadzonych przez psychiatrę dziecięcego i psychologa klinicznego prof. Philipa Neya, związanego m.in. z takimi uczelniami jak The University of British Columbia, The McGill University, The University of London, The University of Illinois. Z jego badań wynika, iż głównym problemem osób ocalonych od aborcji jest wina egzystencjalna: „Czy na pewno to ja powinienem istnieć, czy może ktoś inny?”. Osobę ocaloną trapi ogromna złość z tego powodu, że nie jest „przyjęta” jako „taka, jaka jest”. „Wybraństwo” powoduje patologiczny rozwój więzi między rodzicami a dziećmi, wynikający z niezrozumiałego i nieświadomego lęku przed rodzicami. Dzieci te na przykład nie lubią się przytulać do rodziców, ale są zbyt silnie z nimi związane. Z jednej strony chcą zadowolić swoich rodziców, z drugiej czują do nich wstręt i niechęć, bojąc się, że mogłyby stracić życie. Będąc dziećmi, a następnie ludźmi dorosłymi, boją się śmierci, a jednocześnie ryzykują ją na każdym kroku.
Literatura psychoanalityczna przestrzega, iż sposób poczęcia jest elementem matrycy komunikacyjnej na dalsze życie dziecka. Dziecko sztucznie wyprodukowane, chociaż nie zdaje sobie z tego sprawy, zostało tym zranione.
Komercjalizacja seksualności (współżycie seksualne oderwane od poczęcia, poczęcie bez związku z seksem).
Trudności z nastolatkiem w okresie tzw. buntu młodzieńczego.
Szczególnie ważnym okresem rozwoju jest adolescencja, kiedy to młody człowiek poszukuje swojej tożsamości i jest spragniony prawdy o sobie i bliskich. W okresie buntu nierzadko zdarza się, że nastolatek we wzburzeniu mówi rodzicom: „Lepiej, żeby mnie tu nie było! Po co mnie urodziłaś! Co to za życie!” Jakże trudno musi być rodzicom tych dzieci, których poczęcie okupione zostało tak wielkimi „nakładami” (emocjonalnymi, finansowymi i innymi). Problemy narastają szczególnie wtedy, gdy dziecko rozwija się niezgodnie z oczekiwaniami rodziców. W takiej sytuacji bowiem może pojawić się u obu stron poczucie winy i żalu.
Zaprezentowane wyżej problemy natury psychicznej związane z zapłodnieniem in vitro dotykają pojedynczego człowieka: matki, ojca, dziecka. Warto wziąć je pod uwagę w dyskusjach na temat „dobrodziejstwa” wspomaganej prokreacji. Mądrością człowieka jest bowiem przewidywanie konsekwencji swoich działań.
Maria Jakimiuk – psycholog-psychoterapeuta, członek Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich.
Od autorki:
W swojej praktyce psychoterapeutycznej spotkałam się z parami, które zdecydowały się na procedurę in vitro głównie ze względu na presję społeczną. Jako małżeństwo bezdzietne byli postrzegani jako niepełnowartościowi, często suponowano im wygodnictwo, egoizm. Ich pomysły na adopcję były krytykowane, czasem nawet ośmieszane. W związku z tym wysuwam postulat o kształtowanie pozytywnej, akceptującej postawy wobec małżeństw bezdzietnych oraz różnych form rodzicielstwa zastępczego. Każdy może dołożyć swoją cegiełkę do budowania cywilizacji życia i miłości.
Wiele dzieci czeka dziś na swoich nowych rodziców. Wypatrują, marzą, modlą się. Obecnie istnieje wiele form pomocy dzieciom – od adopcji, przez rodzinę zastępczą, aż po rodzinny dom dziecka. Decyzja, w jaki sposób chcemy realizować ojcostwo i macierzyństwo, należy do nas. Szczególnie wtedy, gdy niedostępne jest rodzicielstwo naturalne. Warto rozmawiać z tymi, którzy wyciągnęli rękę do dzieci, czekających na pomoc – na dom, na mamę i tatę. Zdanie tych par na pewno będzie bardzo pomocne przy podejmowaniu decyzji przez inne małżeństwa.
Artykuł pochodzi z IMAGO – Czasopismo Fundacji Pro Humana Vita, które było wydawane w latach 2011-2012 w celu promocji bioetyki. Jest próbą wakacyjnego przypomnienia tego cennego dzieła i najciekawszych artykułów.