Mary Wagner dla „Naszego Dziennika”: katolicy nie mogą być bierni w sferze obrony życia

by FUNDACJA JZN
Katolicy nie mogą być bierni w sferze obrony życia – mówi w specjalnym wywiadzie dla „Naszego Dziennika” Mary Wagner, obrończyni życia z Kanady.

***

Od kiedy jest Pani wolna?

– Zwolniono mnie we wrześniu tego roku.

W świecie zachodnim narasta wrogość wobec obrony życia. To zjawisko dotyka także Kanady?

– Wydaje się, że w pewnych kręgach i w bardzo wielu mediach wzrosła wrogość czy też sprzeciw wobec obrony prawa do życia tych najmniejszych. A jednak prawda się nie zmienia.

Czy film „Nieplanowane” sprowokował dyskusje w Kanadzie?

– Nie wiem w pełni, jaki wpływ wywarł ten film w Kanadzie, ale początkowo nie miał w ogóle być tu wprowadzony do kin. Dopiero po wytrwałych staraniach o jego dystrybucję został pokazany w wybranych kinach w całym kraju. Mam nadzieję, że będzie motywował ludzi, aby byli obecni w modlitwie i dawali świadectwo Miłości i Prawdy tam, gdzie dokonuje się tych zabójstw.

Po ostatnim zwolnieniu z więzienia nadal modli się Pani pod centrami aborcyjnymi?

– W październiku uczestniczyłam w 40 Dniach dla Życia w Wiktorii, ale ostatnio, po modlitwie, najbardziej zajmują mnie sprawy rodzinne.

Pani poglądy są tak bardzo spójne z tym, w co Pani wierzy. To niby normalne, ale bardzo dziś rzadkie. Gdzie tkwią źródła Pani wytrwałej postawy?

– Bóg tak hojnie mnie obdarza swoją miłością i dobrocią, że chcę odpłacić Mu miłością, chociaż mogę dać tylko to, co wcześniej właśnie od Niego otrzymałam. A nawet w tym często zawodzę.

Jak pojmuje Pani odwagę w kontekście działań w obronie życia?

– Tym, co pomaga mi zrozumieć odwagę, jest myślenie o niej w kontekście wiary. Jezus mówi nam: „Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę. Jam zwyciężył świat” (J 16,33). Wszystko, czego doświadczamy, żyjąc Ewangelią Życia, powinniśmy postrzegać w świetle tego, co Jezus dla nas uczynił i co nam obiecuje poprzez swoje życie, śmierć i zmartwychwstanie.

Materializm i konsumpcjonizm rozleniwiają katolików. Jak udaje się Pani zachować prostotę i głębię ducha, tak by dostrzegać sprawy, których nie wolno porzucić?

– Ja także zmagam się z tymi pokusami i aby je przezwyciężać, muszę uświadamiać sobie i pamiętać, jak jestem słaba i jak potężny jest On; muszę się modlić, a szczególnie rezerwować sobie czas na modlitwę w ciszy.

Dlaczego katolicy nie mogą być bierni w sferze obrony życia?

– Nie możemy być bierni, ponieważ Ewangelia wzywa nas, byśmy miłowali bliźniego i w ten sposób okazywali miłość Bogu. Jeżeli chcemy służyć ubogim, jak możemy zapomnieć, że dziecko w łonie matki, zagrożone aborcją, albo osoba starsza czy chora, narażona na eutanazję, to najubożsi z ubogich, najbardziej potrzebujący naszej miłości i uwagi, ponieważ samo ich życie jest w niebezpieczeństwie?

Jakie głównie usprawiedliwienia katolicy powinni porzucić, by zrobić coś dla ochrony życia?

– Jest wiele wymówek, które odciągają nas od życia prawdziwie chrześcijańskiego. Łatwo jest zapomnieć o naszych najbiedniejszych braciach i siostrach, ponieważ nie słyszymy ich cichego wołania. Ale jeśli jako katolicy przyjmujemy, że Najświętszy Sakrament jest naprawdę Ciałem i Krwią Chrystusa i trzeba Go cenić i chronić, choć nie potrafimy zobaczyć Jego wartości na własne oczy, to powinno pomóc nam w uświadomieniu sobie naszego zobowiązania, by kochać i chronić dzieci nienarodzone, szczególnie poprzez zwracanie się do matek tam, gdzie dzieci mają być zabite; powinno także uczynić nas gotowymi, by mówić prawdę, kiedy nie jest to wygodne. Jeśli nie jest jasne, co moglibyśmy zrobić, nie wahajmy się pytać Boga na modlitwie, czego On by pragnął.

Często walka o to, by dzieci poczęte nie były zabijane, przeciwstawiana jest konkretnej pomocy kobietom w ciąży i po urodzeniu dziecka. Jak rozumie Pani kompleksową postawę pro-life?

– U chrześcijanina postawa pro-life zakorzeniona jest w Ewangelii, jest ona świadectwem tej miłości, od której „nie ma większej”, a którą Bóg obficie wylewa na nas. To normalne, że jako chrześcijanie nie tylko znamy Prawdę, ale żyjemy nią w miłości Boga i bliźniego, również naszych „wrogów”. Jak powiedziała Matka Teresa: „Miłość, aby była prawdziwa, musi boleć… Musimy dawać aż do bólu”. Do czegokolwiek jesteśmy wezwani w budowaniu kultury życia, najpierw i przede wszystkim wezwani jesteśmy do tego, by obfitować w miłość, ponieważ, jak mówi św. Paweł, „bez miłości byłbym niczym”.

Czy w Kanadzie matki oczekujące dziecka w trudnych sytuacjach mogą liczyć na pomoc?

– Tak, w miastach są centra pomocy, prowadzone zazwyczaj przez stowarzyszenia chrześcijańskie, gdzie można otrzymać wsparcie, ubranka dziecięce i zaznać przyjaznego przyjęcia. W Toronto działają Siostry Życia, których misją jest modlitwa i pełna miłości służba wspierająca godność osoby ludzkiej, szczególnie poprzez pomoc oczekującym dziecka matkom w trudnych sytuacjach. Myślę, że wszyscy powinniśmy być gotowi wspierać kobiety w stanie błogosławionym, jak tylko możemy.

Myśli Pani, że choćby tylko jedna osoba broniąca życia ma wielką wartość w oczach Bożych i może zmienić niektóre beznadziejne sytuacje?

– Skoro, jak mówi Jezus, musimy stać się jak dzieci, aby wejść do Królestwa Niebieskiego, to pomyślmy o małych dzieciach: wiemy, że każde z nich jest bardzo cenne w oczach Bożych, choć przecież niewiele może zdziałać. Wartość w oczach Bożych ma właśnie nasza dziecięca ufność w Nim i miłość, jaką mamy w sercach.

Proszę nam powiedzieć, kto był i jest inspiracją dla Pani w działaniach na rzecz obrony życia?

– Bardzo wiele osób mnie inspiruje, zarówno spośród tych uznanych za świętych, jak Matka Teresa, Papież Jan Paweł II, św. Tereska z Lisieux, jak i osób mi bliskich, takich jak moja mama czy przyjaciółki, Joan Bell i Linda Gibbons, a ostatnio w USA osoby przychodzące w imię miłości w miejsca, gdzie zabija się umiłowane dzieci Boże.

Z czym w sercu wchodzi Pani w ten nowy rok?

– Chcę mieć serce coraz bardziej wdzięczne, ponieważ zbyt często przyjmuję Boga i Jego dary jako coś oczywistego.

Dziękuję za rozmowę.

Beata Falkowska
Źródło: Nasz Dziennik / radiomaryja.pl

You may also like

Facebook