Ontario w USA: lekarze wycofują się z przeprowadzania wspomaganego samobójstwa

by

W Ontario w USA od ośmiu miesięcy można legalnie przeprowadzać procedurę wspomaganego samobójstwa. Została w tym celu stworzona specjalna lista lekarzy praktykujących ten proceder, ich liczba w dniu 17 lutego 2017 wynosiła 137. Obecnie 24 z nich zgłosiło wniosek o usunięcie z listy swoich nazwisk. 30 innych specjalistów zadeklarowało wstrzymanie się od wykonywania tej czynności.

 

Jako powód swojej decyzji lekarze podają, iż jest to procedura  jest zbyt stresująca i przytłaczająca. Niektórzy lekarzy prosząc o wypisanie z listy stwierdzali, że nigdy więcej nie będą w stanie tego zrobić ponownie. Borykali się oni również z lękiem przed pozwaniem do sądu, a także podkreślali, iż procedura ta „jest zbyt bolesna”.

 

Prawo federalne, które weszło w życie w czerwcu ubiegłego roku, zezwala na eutanazję i wspomagane samobójstwo w przypadku osób, które znajdują się w „ciężkim i nieodwracalnym” stanie oraz ze względu na „trwałe cierpienie”. Jednakże procedura ta ogranicza się tylko do osób, których śmierć jest „możliwa do przewidzenia”.

 

Według  dra Jamesa Downara, lekarza opieki paliatywnej z Uniwersytetu w Toronto, „ciężkie i nieodwracalne” znaczy „poważne i nieuleczalne”. To kryterium może dotyczyć większości przewlekle chorych pacjentów. W przypadku zaawansowanej choroby nowotworowej  wiele osób ma realną szansę na wyleczenie lub stabilizację stanu zdrowia. Powstaje pytanie, czy jeśli to jest 1, 2 lub 5% szansy, to czy możemy uznać czyjąś chorobę jednak za „uleczalną”?

 

Kryterium mówiące o tym, że śmierć musi być „możliwa do przewidzenia” jest bardzo nieprecyzyjne i rodzi zamieszanie. Słowa te nie pojawiają się w każdym podręczniku medycznym – wskazuje na to dr Jonathan Reggler z Vancouver Island. Prawnicy doradzają lekarzom określenie tego czasu jako sześciu miesięcy, jednak w rzeczywistości  – podkreślają lekarze – nie można racjonalnie przewidzieć momentu śmierci konkretnego pacjenta.

 

Źródło: www.genethique.org oraz www.nationalpost.com

You may also like

Facebook