Przeżyła aborcję

by

Me­lissa Ohden miała się ni­gdy nie uro­dzić. Miała umrzeć w ło­nie matki, po­pa­rzona roz­two­rem soli. Jed­nak prze­żyła nie­udaną abor­cję, a te­raz jest szczę­śliwą żoną, mamą i dzia­łaczką pro-life.

 

Mama Me­lissy miała 19 lat, kiedy za­szła w ciążę. Jej ro­dzice bar­dzo mocno na­ci­skali, aby zgo­dziła się do­ko­nać abor­cji. Po kilku dniach od wstrzyk­nię­cia roz­tworu soli do ma­cicy Me­lissa za­częła się ro­dzić. W tym cza­sie w szpi­talu dy­żur pie­lę­gniar­ski peł­niła jej bab­cia. Kiedy zo­ba­czyła, że dziew­czynka uro­dziła się żywa, odło­żyła ją i po­zo­sta­wiła bez po­mocy, aby umarła. Ży­cie Me­lissy ura­to­wały dwie inne pie­lę­gniarki, które nie mo­gły znieść wi­doku sa­mot­nie umie­ra­ją­cego maleństwa.

 

Pierw­sze dni były walką o prze­trwa­nie. Me­lissa – je­śliby prze­żyła – miała być ciężko upo­śle­dzona, nie­wi­doma, głu­cha. Po dwóch mie­sią­cach tra­fiła do ro­dziny ad­op­cyj­nej, gdzie do­świad­czyła tro­skli­wej opieki i mi­ło­ści. Udało jej się prze­zwy­cię­żyć kło­poty fi­zyczne i obec­nie jest w pełni zdrową, do­ro­słą ko­bietą. Wie­działa, że zo­stała ad­op­to­wana, ale nie miała po­ję­cia o oko­licz­no­ściach swo­ich narodzin.

 

Kiedy jej ad­op­cyjna sio­stra za­szła w ciążę i pla­no­wała do­ko­nać abor­cji, bo­jąc się, że nie po­ra­dzi so­bie z dziec­kiem pod­czas stu­diów, ro­dzice zde­cy­do­wali się opo­wie­dzieć hi­sto­rię Me­lissy. Jej sio­stra od­stą­piła od za­miaru za­bi­cia swo­jego dziecka. Me­lissa czuła po­cząt­kowo żal i złość, ale po raz ko­lejny otrzy­mana mi­łość po­zwo­liła jej w du­żej czę­ści prze­zwy­cię­żyć te uczu­cia. Ko­niecz­nie chciała od­na­leźć swo­ich bio­lo­gicz­nych ro­dzi­ców. Naj­pierw tylko po to, aby spoj­rzeć im w oczy i za­py­tać: „dla­czego”? Póź­niej także po to, aby po­wie­dzieć, że im przebaczyła.

 

Na po­szu­ki­wa­niach spę­dziła ko­lejne szes­na­ście lat swo­jego ży­cia. Do­wie­działa się, że jej oj­ciec mieszka w tym sa­mym mie­ście, co ona. Na­pi­sała do niego list, ale ni­gdy nie otrzy­mała od­po­wie­dzi. Wkrótce jej oj­ciec zmarł. Pró­bo­wała skon­tak­to­wać się rów­nież ze swoją matką, naj­pierw po­przez dziad­ków, tych sa­mych, któ­rzy tak bar­dzo na­le­gali na abor­cję. Od­po­wie­dzieli na jej list, ale nie chcieli po­zwo­lić jej na kon­takt z córką. Wy­słali Me­lis­sie je­dy­nie jej zdję­cie. Po pew­nym cza­sie prze­stali od­po­wia­dać na wiadomości.

 

Me­lissa wy­szła za mąż i bar­dzo chciała uro­dzić dziecko, ale w ir­ra­cjo­nalny spo­sób bała się, żeby nie oka­zać się w czym­kol­wiek po­dobną do swo­jej matki. Po­mo­gła jej wiara w Boga i w to, że On stwo­rzył ją w kon­kret­nym celu. Swoją pierw­szą có­reczkę – Oli­vię – uro­dziła w tym sa­mym szpi­talu, w któ­rym wiele lat wcze­śniej miała zo­stać zabita.

 

Me­lissa Ohden za­ło­żyła or­ga­ni­za­cję wpie­ra­jącą osoby, które prze­żyły abor­cję. W tej chwili sku­pio­nych jest w niej około dwu­stu osób, a to za­le­d­wie ma­leńka część oca­la­łych z tego pro­ce­deru. W wielu sta­nach USA abor­cja jest le­galna aż do dzie­wią­tego mie­siąca ciąży. Pie­lę­gniarka Jill Sta­nek, która ujaw­niała, co dzieje się z dziećmi, które prze­ży­wają, zo­stała zwol­niona z pracy.

 

– Kiedy Ba­rack Obama był se­na­to­rem stanu Il­lo­nois, za­gło­so­wał prze­ciwko pod­sta­wo­wej, kon­sty­tu­cyj­nej ochro­nie dzieci, które prze­żyły abor­cję. Nie raz, tylko cztery razy. Wiem, że żyję dziś dzięki ła­sce Boga i chcia­ła­bym tylko za­dać Ame­ry­ka­nom py­ta­nie: czy ta­kie kie­row­nic­two po­su­nie nas na­przód? Przy­wódz­two, które po­zbywa się naj­mniej­szych i naj­słab­szych po­śród nas? – pyta Me­lissa Ohden.

 

Inny wielki obrońca ży­cia – prof. Jérôme Le­jeune – po­wie­dział kie­dyś, że miarą ja­ko­ści da­nej cy­wi­li­za­cji jest spo­sób, w jaki trak­tuje ona swo­ich naj­słab­szych człon­ków. Nie ma in­nego kryterium.

 

Ewa Rej­man

 

https://www.youtube.com/watch?v=I4WJIvbEdWk

 

Źródło: www.droga.com.pl

 

 

You may also like

Facebook