Spadł nam ogólny wskaźnik dzietności – podaje Dziennik Gazeta Prawna. Rodzą się kolejne dzieci w rodzinach wielodzietnych, jednocześnie rośnie liczba rodzin bez dzieci. W 2019 r. na świat przyszło o 12 tys. mniej pierworodnych niż w poprzednim.
Z badań Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że jedynacy nie mogą liczyć na rodzeństwo. Baby boom widać dopiero w przypadku narodzin kolejnych dzieci w rodzinach wielodzietnych – trzecich, czwartych i piątych. Przy ogólnym spadku liczby nowych urodzeń w 2019 r. trzecich potomków przybyło niemal 8 tys., czwartych – 4,5 tys. a piątych – tysiąc.
Badania pokazują również, że coraz częściej młodzi ludzie decydują się na świadomą rezygnację z potomstwa, a jednocześnie rośnie liczba osób, które mają kłopoty z niepłodnością i liczba singli.
2019 był kolejnym rokiem spadku współczynnika dzietności, czyli liczby dzieci na matkę w wieku rozrodczym. Autorzy programu „Rodzina 500 plus” jako cel stawiali sobie, by osiągnął on 1,6 dziecka na matkę. Na razie daleko do tej liczby.
Jednym z powodów zmniejszenia tego współczynnika jest zmiana pokoleniowa. Kobiety z wyżu demograficznego w latach 80. zbliżają się do wieku 40 lat i rodzą mniej. Kolejnym jest to, że kobiety coraz później decydują się na urodzenie pierwszego dziecka, co zmniejsza szansę na urodzenie kolejnych.
W badaniach uwagę zwraca wysoki wskaźnik dzietności w dużych miastach – w Gdańsku czy Warszawie przekracza 1,5 dziecka na parę. I to często w grupie osób po trzydziestce. Coraz częściej na trzecie i kolejne dziecko decydują się też pary, w których oboje rodziców pracuje.
Średnia dzietność w Unii Europejskiej od dekady utrzymuje się na podobnym poziomie – między 1,5 a 1,6. W krajach, które do tej pory były w czołówce (Francja, Irlandia), dzietność jednak spada. Za to rośnie m.in. na Słowacji (która do tej pory była w ogonie) i w Czechach, które się wysforowały, przekraczając współczynniki 1,6. Polska coraz bardziej przybliża się do średniej UE.