Spada liczba przedwczesnych zgonów z powodu chorób sercowo-naczyniowych. W 2016 r., wg najnowszych danych GUS, zmarło z tego powodu 168 tys. Polaków – poinformowano w piątek na konferencji prasowej w Warszawie. zorganizowanej pod hasłem „Czas na wydolność serca”.
„W naszym kraju spada liczba przedwczesnych zgonów z powodu chorób sercowo-naczyniowych, ale wciąż jest ich więcej, niż w innych krajach, np. w Danii” – powiedział dr n. med. Jakub Gierczyński z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie.
Dodał, że liczbę zgonów z powodu niewydolności serca można byłoby u nas zmniejszyć o jedną czwartą.
Według przedstawionych przez specjalistę najnowszych dostępnych danych GUS, z powodu chorób sercowo-naczyniowych w 2016 r. zmarło 168 tys. Polaków (w 2013 r. ponad 177 tys.). Z powodu niewydolności serca zmarło 40 tys. osób, a udar mózgu był odpowiedzialny za 30 tys. zgonów.
Zdaniem dr Gierczyńskiego największym osiągnięciem polskiej kardiologii jest spadek zgonów na skutek tzw. ostrych zespołów wieńcowych (zawałów serca – PAP): „W ostatnich 20 latach śmiertelność z tego powodu zmniejszyła się o 40 tys., do zaledwie 12 tys. rocznie”. Uważa on, źe jest to zasługa rozszerzenia zabiegów kardiologii interwencyjnej (angioplastyki – PAP), wykonywanych w całym kraju na najwyższym poziomie europejskim.
Według specjalisty podobne efekty można uzyskać w leczeniu niewydolności serca, na którą cierpi co najmniej 700 tys. Polaków. „Liczbę zgonów z powodu tej choroby można zmniejszyć o 25 proc., czyli o 10 tys. rocznie” – podkreślił. Trzeba jednak usprawnić poszpitalną opiekę na chorymi z tym schorzeniem.
Eksperci przekonywali, że niewydolność serca to nie tylko choroba ludzi starszych. Z danych przedstawionych podczas spotkania z dziennikarzami wynika, że spośród 40 tys. zgonów na skutek niewydolności serca, aż 6 tys. dotyczyło osób w wieku produkcyjnym. Spośród wszystkich pacjentów pięć lat przeżywa około 50 proc. chorych, a 11 proc. umiera w pierwszym roku po opuszczenia szpitala.
Kardiolog ze Szpital MSWiA w Warszawie dr n. med. Agnieszka Pawlak powiedziała, że jednym z głównych tego powodów jest niewłaściwa opieka po zakończeniu hospitalizacji. „Chory często czeka trzy miesiące na wizytę u kardiologa, tymczasem kiedy jego stan się pogarsza, powinna się ona odbyć w ciągu kilku dni” – dodała.
Sytuacje ma zmienić Kompleksowa Opieka Nad Osobami z Niewydolnością serca (KONS). „Opieka tą mają być objęci pacjenci po opuszczeniu szpitala, a będą się nimi zajmować lekarze podstawowej opieki zdrowotnej oraz przychodni” – wyjaśniała dziennikarzom kierownik Kliniki Choroby Wieńcowej i Niewydolności Serca Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego prof. Jadwiga Nessler.
Specjalistka poinformowała PAP, że w najbliższych miesiącach ruszy pilotażowy program KONS, która ma wypracować system kompleksowej opieki nad pacjentami z niewydolnością serca. „Na początek obejmie on 5 tys. chorych w sześciu ośrodkach: w Gdańsku, Krakowie, Warszawie, Wrocławiu i Zabrzu. Sieć takich placówek w całym kraju może powstać najwcześniej za dwa lata” – dodała.
Specjaliści przewidują, że KONS poprawi jakość i długość życia pacjentów. Ma się przyczynić także do obniżenia kosztów leczenia. Z przypomnianego podczas konferencji prasowej raportu „Ocena kosztów niewydolności serca w Polsce z perspektywy gospodarki państwa” wynika, że roczne koszty leczenia tej choroby ponoszone przez Narodowy Fundusz Zdrowia w latach 2014-2015 sięgały od 760 mln do 900 mln zł.
„Jednocześnie wyliczono, że koszty pośrednie niewydolności serca związane np. z obniżeniem produktywności były czterokrotnie większe i sięgały w tym samym okresie około 4 mld zł rocznie” – podkreślił dr Gierczyński.
Kardiolodzy mówili także o potrzebie refundacji leków nowej generacji stosowanych w leczeniu niewydolności serca. „Dysponujemy kilkoma grupami leków, takimi jak beta blokery oraz antagoniści angiotensyny. Zależy nam jeszcze na leku o nazwie sakubitryl/walsartan przydatny u chorych, którzy nie odpowiadają na tradycyjne leczenie” – wyjaśniała dr Pawlak.
W ocenie prof. Nessler lek ten można byłoby zastosować w naszym kraju u ponad 20 tys. chorych z niewydolnością serca. W Unii Europejskiej zarejestrowano go w 2015 r. W Polsce nie jest jeszcze refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia. W 2016 r. uzyskał natomiast pozytywną rekomendację Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.
„Apelujemy do ministerstwa zdrowia o udostepnienie tego leku dla pacjentów z ciężką niewydolnością serca, którzy najbardziej go potrzebują” – powiedziała prezes Polskiej Unii Organizacji Pacjentów Beata Ambroziewicz.