Rewolucja kulturowa, obyczajowa skierowana jest tak naprawdę nie do osób w podeszłym czy średnim wieku, ale do ludzi młodych, wrażliwych, którzy bardzo szybko mogą kupić tę tanią ideę. Środowiska lewicowe, liberalne chcą tolerancji dla dzieci z zespołem Downa, a jednocześnie przesłanki eugenicznej, na którą można by było się powoływać. Widzimy ludzi prowadzanych na smyczy podczas parady równości. Człowiek wyszedł poza swoją naturę. Lewicowym politykom właśnie o to chodzi. Mają jeden pomysł na Polskę – demoralizację – zwracał uwagę dr Artur Dąbrowski, prezes Akcji Katolickiej archidiecezji częstochowskiej, w sobotnich „Rozmowach niedokończonych” na antenie TV Trwam.
Dr Artur Dąbrowski w sobotnim wydaniu „Rozmów niedokończonych” na antenie TV Trwam poruszył temat „Kultura wolności w zniewolonym świecie”. Podkreślał, że w dzisiejszym świecie występuje problem z definiowaniem prawdy.
– O ile do niedawna wszystko było dla nas jasne, czytelne, definiowaliśmy prawdę jako zgodność rozumu z tym, co postrzegamy, to z biegiem czasu widzieliśmy rozwój epoki nurtu postmodernistycznego, który zanegował myślenie rozumne, racjonalne. Tym samym człowiek uprawomocnił we wszelkich przestrzeniach – prawnych, relacyjnych, poznawczych – wielość prawd; mówi o tym, że nie istnieje jedna prawda. Na bok schodzi autentyczne rozumienie prawdy – argumentował gość TV Trwam.
W kontekście wolności nawiązał do stwierdzenia ks. prof. Józefa Tischnera mówiącego o tym, że wolność już mamy, ale w dzisiejszym świecie chodzi o to, co z nią możemy zrobić.
– Cała tradycja chrześcijańska mówi o tym, że człowiek w wolności i prawdzie może się pogubić, bo w człowieku istnieje defekt, który nazywa się grzechem. Grzech nie pozwala nam właściwie doświadczać wolności, prawdy i miłości. Stąd ludzie, którzy, wychodząc na ulice, w przestrzeń uniwersytetów, zaczynają widzieć kulturę wyrosłą z cywilizacji chrześcijańskiej jako coś, co jest represywne i trzeba się tego pozbyć, bo jest balastem. Poszukiwania, dlaczego tak się dzieje, dlaczego inni tak myślą, muszą doprowadzić nas do pewnych źródeł. Okazuje się, że za redefinicją prawdy i wolności stoi po prostu nauka Marksa i Engelsa, (…) po to, by postawić chrześcijaństwo w stan oskarżenia i wyzbyć się całkowicie tradycji i kultury chrześcijańskiej – tłumaczył dr Artur Dąbrowski.
Doktor nawiązał do protestów, które miały miejsce w polskich miastach tuż po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego z 20 października 2020 roku o niezgodności tzw. przesłanki eugenicznej z konstytucją. Jak ocenił, wydarzenia te nie były przypadkowe.
– Tak, jak Marks i Engels widzieli w proletariacie wyzwolenie człowieka i ludzkości z ciężaru klerykalizmu, ze złowrogiego świata, tak dzisiaj postuluje się wszelkiego rodzaju mniejszości, którymi sprytnie gra się po to, żeby pokazać pewne nierówności w społeczeństwie, jakie trzeba wyeliminować. Żeby to zrobić, trzeba zburzyć pewien ład i porządek, na którym opiera się rzeczywistość kultury i wolności. (…) W rzeczywistość walki wplątuje się inne osoby. Jedne będą działać świadomie, inne nie, ale – jak mówił Antonio Gramsci, twórca koncepcji – trzeba wykorzystać każdą szczelinę, każdego przeciwnika, nawet jeśli na chwilę przystąpi do sprawy wielkiej rewolucji, żeby zniszczyć dwa tysiące lat nasączania chrześcijaństwem całej kultury i cywilizacji. To dziś dzieje się na naszych oczach – akcentował prezes Akcji Katolickiej archidiecezji częstochowskiej.
Zdaniem gościa TV Trwam z przesłania Antonio Gramsciego dotyczącego tzw. marszu przez instytucje, czyli infiltracji autonomicznych instytucji, jak np. szkoła, uniwersytet czy Kościół, korzystają środowiska lewicowo-liberalne.
– Środowiska lewicowe, liberalne chcą tolerancji dla dzieci z zespołem Downa, a jednocześnie przesłanki eugenicznej, na którą można by było się powoływać. (…) Odwaga ludzi, którzy krzyczą, polega na tym, że większość w kościele mogła się wystraszyć, ale naszym zadaniem – jak mówił św. Franciszek Salezy – jest pokazywanie, gdzie wilk w owczej skórze wdarł się do stada. Trzeba ratować tych ludzi. (…) Rewolucja kulturowa, obyczajowa skierowana jest tak naprawdę nie do osób w podeszłym czy średnim wieku, ale do ludzi młodych, wrażliwych, którzy bardzo szybko mogą kupić tę tanią ideę – zwracał uwagę doktor.
– Widzimy ludzi prowadzanych na smyczy podczas parady równości, którzy są przebierani za psy. Widzimy dzieci patrzące na to wszystko. Mamy do czynienia z tym, że człowiek – mówiąc filozoficznie – wyszedł poza swoją naturę. Lewicowym politykom właśnie o to chodzi. Nie ma koncepcji na zbudowanie czegokolwiek w kwestii ekonomicznej, gospodarczej, bo to wszystko zostało już zagospodarowane przez obecnie rządzących. Wobec tego mają jeden pomysł na Polskę – demoralizację – wskazywał.
Prezes Akcji Katolickiej archidiecezji częstochowskiej dodał, że w lewicowych mediach pokazywany jest obraz zdemoralizowanego Kościoła katolickiego. Powiedział również, że często za tego typu postrzeganie Kościoła odpowiedzialni są tzw. lewicowi kapłani. Podał przykład o. Pawła Gużyńskiego, dominikanina.
– Lewicowi kapłani – jak ojciec Gużyński – wpadają na pomysł, żeby stworzyć w Kościele oddolny ruch, który go zreformuje, bo jemu niepotrzebni są biskupi. To jest niepokojące. My jako wierni świeccy nauczeni jesteśmy słuchać swoich pasterzy, a nagle w przestrzeni głosów w Kościele robi się jakiś wyłom, że duchowny rzymskokatolicki mówi o buncie wobec pasterzy. (…) Ojciec Gużyński wprowadza neomarksistowską terminologię. Ci, którzy zapraszani są do innych mediów, w niektórych kwestiach powtarzają nowomowę lewicową. (…) Jeżeli będziemy mieć Kościół, jakiego życzyłyby sobie lewicowe media – aborcja, eutanazja, błogosławienie małżeństw, jeżeli nie jednopłciowych, to nieheteronormatywnych – to już nie będzie Kościół Chrystusa. Dysonans w tej przestrzeni powoduje, że ludzie świeccy chodzą tak naprawdę, jakby byli bez pasterza – ocenił gość programu.