Stan Ohio w Ameryce zakazał tzw. aborcji farmakologicznej „przez internet”. Władze lokalne uznały ten proceder za niezwykle niebezpieczny dla kobiet.
Nowe prawo zabrania wykorzystywania sieci i innych form telemarketingu w celu promocji oraz dostarczania preparatów, których celem jest wywołanie poronienia. Chodzi przede wszystkim o pigułki aborcyjne.
Władze stanowe podejmując decyzję o zaostrzeniu prawa wskazały na liczne zagrożenia, jakie dla zdrowia kobiety może stanowić sztuczne wywoływanie poronienia. Politycy zwracali również uwagę, że informacji na temat zagrożeń nie zawiera większość reklam internetowych. Działania stanu Ohio pozytywnie oceniła Ewa Kowalewska, dyrektor Human Life International Polska.
– Stan Ohio ma bardzo silny ruch pro-life. Władze stanowe, czyli miejscowy Senat, podjęły decyzję, że aborcja promowana przez internet jest nielegalna, jest niebezpieczna dla kobiet, w związku z czym jest zakazana. Okazuje się, że można wprowadzić taki przepis i można go przestrzegać. W Polsce jest to nielegalne i powinniśmy bardziej skutecznie przestrzegać, aby takie rzeczy się nie pojawiały, ponieważ naraża to kobiety, które po prostu nie zdają sobie sprawy, ile przyjdzie im za to zapłacić – tłumaczy Ewa Kowalewska.
Obrońcy życia zwracają uwagę, że placówki aborcyjne wprowadziły nowe nazewnictwo tego procederu. Zamiast tzw. aborcji farmakologicznej czy chemicznej, nazywa się ją aborcją medyczną. Taki proceder zatwierdzono do 10 tygodnia ciąży, co wykorzystują placówki Planned Parenthood i stosują go wobec wszystkich kobiet zgłaszających się do nich w pierwszym trymestrze ciąży. A to jest w Stanach Zjednoczonych legalne.
Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków w latach 2012-2018 odnotowała w USA 4 tys. 195 poważnych przypadków zagrożenia zdrowia kobiet oraz 24 zgony po zastosowaniu tzw. aborcji farmakologicznej.