Z ks. Tomaszem Kancelarczykiem, prezesem Fundacji Małych Stópek, która określenie „pro-life” wypełnia treścią pomocy kobietom będącym w ciąży i trudnej sytuacji zagrażającej życiu nienarodzonego dziecka, rozmawia Małgorzata Pabis.
Kilka dni temu obchodziliśmy dzień Świętości Życia, a wokół obserwujemy ogromny atak na życie. W USA legalnie zabija się dzieci do momentu porodu, w Niemczech tworzone są bazy lekarzy-aborcjonistów i są one ogólnie dostępne. Widzimy także, co dzieje się w Polsce. To nie napawa optymizmem. Skąd taki atak zła?
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo oczywista, jeśli tylko spojrzy się na nią od strony duchowej. W swoim impecie cały ten atak na życie to nic innego jak złość szatana na człowieka i jego nienawiść względem niego. Wynika ona z tego, że każdy człowiek jest obiektem miłości Pana Boga od samego poczęcia do naturalnej śmierci. Szatan atakuje najwięcej tam, gdzie człowiek jest najbardziej bezbronny w wyniku uwikłania w grzech. Jako osoba aktywnie zaangażowana w obronę życia widzę jasno, że życie człowieka jest zagrożone tam, gdzie jego poczęcie miało grzeszny kontekst. Taka ocena sytuacji nie napawa optymizmem, ale nie możemy się zamykać tylko na to, czego nienawidzi szatan, ale wziąć również pod uwagę to, czego ten najmocniej się boi, a jest tego sporo. Demon boi się wszystkiego, co jest sprzeczne z jego naturą – boi się piękna, miłości i pokoju, a więc boi się Maryi. Nasz optymizm, mimo tak ogromnego ataku zła na życie człowieka, powinien wynikać z trzymania w ręku różańca świętego.
Warszawa, Łódź, ale i inne miasta chcą wprowadzać do szkół ideologię, treści związane z homoseksualizmem, jednym zdaniem, treści gorszące dzieci od najmłodszych lat. Jak powinniśmy my – ludzie wierzący – zachowywać się w tej sytuacji?
Ludzie wiary powinni odpowiedzieć wiarą, a więc modlitwą, za którą idzie szerokie świadectwo w środowisku rodzinnym i społecznym. Potrzebne jest nasze wczytanie w KKK, który mówi jasno, że czyny homoseksualne są niezgodne z naturą i stanowią grzech przeciwko czystości i zamykają na dar życia. Wszystko powinniśmy jednak czynić w duchu szacunku do osób homoseksualnych, obdarzonych swoją ludzką godnością.
Kiedy widzimy ogrom zła, jego siłę, opadają nam przysłowiowe skrzydła. Wydaje się nam, że już nic nie poradzimy. Jak sobie z tym dać radę?
Wtedy dobrze, abyśmy spojrzeli na sytuację pierwszych chrześcijan, którzy żyli w mniejszości, w świecie ogarniętym przez pogańskie praktyki zła i nie chodzi tu tylko o religię, ale o całą moralność. Wydawałoby się wtedy, że nic nie znaczą dla współczesnego im świata, jednak to, czym go zachwycili, wynikało właśnie z ich autentycznego życia wiarą. Dzisiaj przyszedł czas na radykalizm chrześcijański, na to, abyśmy byli nie tylko chodzącymi na Mszę Świętą, ale wychodząc z niej naprawdę żyli Chrystusem.
Czy zna Ksiądz przypadki kobiet, które zabiły dziecko? Wielu mówi, że nie ma czegoś takiego jak syndrom postaborcyjny…
Wiele rozmów z kobietami, które w przeszłości dokonały aborcji, dopuściły się grzechu zabicia swojego nienarodzonego dziecka, świadczy o tym, że ten syndrom nie jest wyłącznie terminem psychologicznym, ale jest również rzeczywistością osób uwikłanych w ten grzech. Bywa tak, że moje rozmowy z kobietami, które chcą dokonać aborcji, nie odnoszą skutku, a kończą się porażką. Po jakimś czasie, gdy już wiem, że miała miejsce aborcja w życiu danej kobiety, ona dzwoni do mnie ponownie, tym razem z ewidentnymi wyrzutami sumienia w głosie i świadomością dokonanego zła, prosząc mnie o pomoc. Bardzo często jestem w tych sytuacjach bezradny i wiem, że bez sakramentalnej ingerencji spowiedzi świętej będzie ciężko te rany zagoić.
Proszę opowiedzieć o tym, jak udało się Księdzu ocalić życie temu najsłabszemu, bezbronnemu? Czego potrzeba było matce, by powiedziała życiu „tak”?
Potrzeba z jednej strony wiele, z drugiej niewiele. Potrzeba bowiem miłości, samej w sobie, oraz atmosfery miłości, w której kobieta ze swoim nienarodzonym dzieckiem będzie się czuła bezpiecznie. Potrzeba miłości ojca dziecka, miłości rodziny, miłości przyjaciół, miłości, która będzie chciała dobra jej i nienarodzonego dziecka, a nie tylko „prostego” rozwiązania, które pozornie będzie dla niej dobre. Jednakże bardzo często środowisko w którym żyje kobieta w ciąży, jest na tyle pozbawione miłości i aborcyjne, że to, czego potrzeba wtedy, aby ocalić życie, to wyrwanie jej z tego toksycznego środowiska, tworzącego klimat beznadziei i rezygnacji z walki o życie dziecka. Takich historii wyrwania kobiety z „aborcyjnego środowiska braku miłości” jest bardzo wiele, a scenariusz jest zawsze bardzo podobny. Po kontakcie z kobietą, która przez swoją sytuację i otoczenie jest naciskana na pozbycie się dziecka, następuje decyzja wyrwania jej z miejsca zamieszkania do innego, gdzie jej stan spotka się nie tylko z akceptacją, ale również z miłosnym przyjęciem. Nieraz tym miejscem jest Dom Samotnej Matki, ale najczęściej jest to wynajęte przez Fundację Małych Stópek lokum i zagwarantowane sprawy bytowe na najbliższe miesiące.
A jeśli ten człowiek w łonie matki jest chory? Zdeformowany? Z wadami? Niemający szans na przeżycie? A jeśli jest z gwałtu?
Miarą naszego człowieczeństwa nie jest stan zdrowia, przydatność społeczna ani okoliczności naszego poczęcia. Dlatego też nie należy się kierować takimi przesłankami w ocenie życia ludzkiego i wyrzucaniu, jak to powiedział papież Franciszek, „wartości życia na śmietnik”. Przykładem tego, że w życiu najważniejsza jest miłość większa niż choroba, niepełnosprawność, złe okoliczności poczęcia, bieda czy samotność, takiej miłości, która prowadzi do życia, jest postawa służebnicy Bożej Chiary Corbelli Petrillo. Kobieta ta, mimo że wiedziała o bardzo poważnych niepełnosprawnościach swoich dzieci, przy dwóch kolejnych ciążach powiedziała: „Nie zabiję swoich dzieci, one umrą na moich rękach”.
Ostatnio usłyszałam takie zdanie: „Życie i tak zwycięży”. Jak to jest możliwe, gdy to życie dziś tak na różne sposoby jest zagrożone?
Jest to możliwe właśnie w taki sposób, w jaki pokazała to Chiara. Obraz jej dzieci, które umierały w ramionach kochającej je matki, jest świadectwem zwycięstwa życia nad odrzuceniem go w imię utylitarystycznego podejścia do życia człowieka. Życie tam zwycięża, gdzie zwycięża miłość.
Dziękuję za rozmowę