Dziś zmarł 11-miesięczny Szymon z Radomia. Wbrew woli rodziców został odłączony od aparatury podtrzymującej życie. Miało o tym zadecydować konsylium lekarskie.
W styczniu, półroczny wówczas chłopczyk, trafił do szpitala przy Niekłańskiej w Warszawie; kilka dni po szczepieniu na pneumokoki dostał wysokiej gorączki i drgawek. Po reanimacji stwierdzono obrzęk mózgu, a następnie orzeczono śmierć mózgu. 25 stycznia planowano odłączenie dziecka od respiratora, czemu sprzeciwiła się rodzina. Od tamtej pory trwał konflikt między bliskimi dziecka a szpitalem, któremu zarzucano opieszałość i brak podejmowania współpracy.
W ostatnich tygodniach, gdy pojawiły się informacje o tym, że Szymonek może zostać odłączony od aparatury, pod szpitalem organizowane były protesty. W internecie zorganizowano też zbiórkę na rzecz małego pacjenta, bo ze Stanów Zjednoczonych do chłopca miał przylecieć specjalista, który walczył m.in. o życie Alfiego Evansa.
Władze szpitala przy Niekłańskiej wydały kilka oficjalnych komunikatów w sprawie Szymona. „W związku z ponownie wpływającymi do Szpitala licznymi zapytaniami od instytucji, mediów, parlamentarzysty i osób prywatnych informujemy, że Pacjent przebywa w naszym Szpitalu na Oddziale Intensywnej Terapii od 22 stycznia 2019 r. w stanie skrajnie ciężkim z nieodwracalnym uszkodzeniem centralnego układu nerwowego”.
„W trakcie hospitalizacji odbyły się kilkakrotnie konsylia lekarskie, wynikiem czego ustalono przyczynę choroby dziecka. Ze względu na tajemnicę lekarską nie możemy jej upublicznić, natomiast pełne informacje są w posiadaniu Rodziców. Na każde z konsyliów Rodzice mogli zaprosić wybranych lekarzy specjalistów. W pierwszym przypadku nie skorzystali z tego prawa. W kolejnych konsyliach wziął udział lekarz rekomendowany przez Rodzinę. O wynikach konsyliów Rodzice zostali drobiazgowo poinformowani, o czym świadczą ich podpisy” – informowały władze szpitala.
Szpital zapewniał, że „kolejne pojawiające się żądania i propozycje alternatywnego leczenia ze strony rodziców naszego Pacjenta są rozpatrywane przez lekarzy naszego Szpitala, a także były opiniowane podczas konsyliów. Nie mają one jednak podstaw merytorycznych do ich zastosowania, albo wiążą się ze zbyt dużym ryzykiem dla Pacjenta”.