Anielka – żyła kilka dni a jej historia poruszyła serca wielu

by FUNDACJA JZN
W 10 tygodniu ciąży usłyszeli diagnozę: bezczaszkowie. Lekarz od raz zaproponował aborcję. Stanowczo odmówili. Po porodzie zabrali Anielkę do domu. Siostrę poznała trójka rodzeństwa.

Anielka była czwartym dzieckiem Ireny i Macieja, którzy są rodzicami pięcioletniej Rózi, trzyletniej Janki i półtorarocznego Piotrka. W 10 tygodniu ciąży, w czasie tzw. USG genetycznego, usłyszeli diagnozę: bezczaszkowie. Lekarz od raz zaproponował aborcję. Irena stanowczo odmówiła. „Powiedziałam, że w przypadku śmiertelnej choroby któregoś z naszych starszych dzieci, nie odebrałabym im ostatniego pół roku życia. Na co pan doktor przerażony odpowiedział: ale proszę pani, na tym etapie to tylko pigułka” – wspomina mama Anielki.

Kaczyńscy byli przygotowani na śmierć córki jeszcze w czasie ciąży, albo w trakcie porodu. Żaden z lekarzy, z którymi się w tym czasie zetknęli nie miał przypadku dziecka z bezczaszkowiem, które urodziłoby się żywe.

Anielka urodziła się 1 lutego, w sposób naturalny. W szpitalu została ochrzczona. Rodzice wiedzieli, że wada ich dziecka jest śmiertelna i z punktu widzenia medycyny nie można nic zrobić. Lekarze oszczędzili dziecku jakiejkolwiek ingerencji – nie było w ogóle kłute. „Jest karmiona piersią oraz dokarmiana przez sondę i monitorowana pod względem saturacji i tętna. Najlepsze wskaźniki ma wtedy, gdy jest przytulana, brana na ręce i kołysana” – relacjonował tato Anielki.

Dwa dni po urodzeniu Anielki Irena przepłakała całą niedzielną mszę. Ale nie z powodu bólu, ale ze szczęścia. „Poczułam się przytłoczona tym dobrem, które stało się naszym udziałem: że Anielka się urodziła, że udało się ją ochrzcić, że w spokoju te dwa dni przeżyła, że dostajemy tyle dowodów troski i miłości. Że paradoksalnie ten mały, biedny, wzgardzony człowieczek, z automatu wysyłany na śmierć – porusza tak wielu ludzi”.

Kaczyńscy świadomi, że nie są jedynymi rodzicami, którzy zmagają się z taką historią, postanowili opowiedzieć ją publicznie. „Chciałabym powiedzieć, że przede wszystkim to jest człowiek. Anielka jest człowiekiem. Nie trzeba być osobą wierzącą, by go nie zabić, bo to jest po prostu elementem bycia człowiekiem, by nie podnosić ręki na życie drugiego. Z wiarą jednak lepiej znosi się trudy, które mogą przyjść później” – powiedziała Irena w rozmowie ze Stacją7.

„Chodzi nam również o świadectwo, o sianie dobrego fermentu, obalenie pewnego fałszywego przekonania, które dali sobie wpoić także niektórzy ludzie wierzący. Czyli o tak zwaną “decyzję”, “wybór”. Niektórzy, w serdecznych przecież komentarzach, dziękowali nam za “ten wybór”. Tymczasem tu nie było pola “wyboru”. Problem w “wyborze” aborcji jest wtórny. Pierwotnym problemem jest pomysł by postawić człowieka przed pytaniem: zabić drugiego, czy pozwolić mu żyć? Ale przecież już rozum podpowiada, że taki wybór nie należy do nas, do ludzi. Szczególnie jeśli mamy do czynienia z człowiekiem bezbronnym i uwięzionym, który nie ma możliwości uciekać. A takim jest dziecko w łonie matki. (…) Dlatego aborcja to jedno z najgorszych zabójstw, jakich można dokonać. Dlatego o tym mówimy” – dodawał w tej samej rozmowie Maciej.

Irena zachęca, by rodzice, którzy dowiedzą się o letalnych wadach swojego dziecka szukali pomocy u psychologów, w hospicjach, a nie korzystali z pierwszego „rozwiązania”, które im się proponuje, czyli aborcji. Historia z Anielką przyniosła też inną lekcję Irenie, że należy doceniać wszystkie kobiety, które zdecydowały się urodzić dziecko, chociaż postanowiły po porodzie zostawić je w szpitalu albo oknie życia.

6 lutego Kaczyńscy zabrali Anielkę do domu. Irena na Twitterze pochwaliła się zdjęciem całej, 6-osobowej rodziny w komplecie.

8 lutego Anielka zmarła. Jej tato napisał na Twitterze: #Anielka Santa Subito.

Źródło: stacja7.pl

You may also like

Facebook