W Kenii trwa walka o kształt ustawy chroniącej życie. Kilka dni temu Senat Kenii był bliski uchwalenia ustawy aborcyjnej zatytułowanej „O ochronie zdrowia reprodukcyjnego”. Jej inicjatorami i propagatorami są głównie międzynarodowe organizacje aborcyjne.
Większość Kenijczyków opowiada się za życiem. Według sondażu, przeprowadzonego w 2014 roku przez Ipsos Synovate, 87% ludności nie popiera aborcji na żądanie.
Obecnie praca nad projektem nowej ustawy została wstrzymana na skutek presji ze strony zwolenników obrony życia. Przekonują oni, że zapisy proponowanej ustawy są tak sformułowane, aby można je było interpretować jak najszerzej. Ustawa dopuszcza aborcję bez ograniczeń czasowych w sytuacjach, gdy „ciąża zagraża zdrowiu i życiu matki”. Szeroka definicja zdrowia, odnosząca się również do zdrowia psychicznego kobiety, byłaby w praktyce furtką do legalizacji aborcji bez żadnych ograniczeń aż do porodu. Proponowana ustawa nie wprowadza żadnych ograniczeń czasowych, dopuszczałaby aborcję na żądanie z dowolnego powodu aż do urodzenia się dziecka!
Ponadto projekt zakłada trzy lata kary pozbawienia wolności dla lekarzy i pracowników służby zdrowia, którzy z powodu sprzeciwu sumienia odmówią wykonywania aborcji lub uczestniczenia w niej.
Urodzona w Kenii Ann Kioko, która wystosowała petycję o zatrzymanie uchwalenia tej ustawy, wykazała, jakie niesie ona zagrożenia. Otrzymała odpowiedź, że senacka komisja rozpatrująca projekt tej ustawy zatrzymała dalsze procedowanie nad nią, dopóki „wszystkie sporne kwestie nie zostaną wyjaśnione poprzez konsultacje ze społeczeństwem”.
Ann Kioko powiedziała: – W przeciwieństwie do argumentów lobbystów proaborcyjnych młoda dziewczyna z wioski takiej jak moja… nie potrzebuje polityki, która priorytetowo traktuje aborcję. (…) Najwyższy czas, abyśmy zapytali kenijskie kobiety, co o tym sądzą. Powiedzą Wam, że nie potrzebują aborcji… aby posiadać prawa. (Kobiety) potrzebują w pełni wyposażonych ośrodków zdrowia, dobrych szkół, ubrań i jedzenia! Potrzebują prądu.